Underdog. Recenzja inna niż wszystkie [UWAGA: SPOILERY]

18

W mediach nie milkną zachwyty nad pierwszym polskim filmem o MMA. Czy rzeczywiście jest tak dobry? Nieco inne zdanie ma na ten temat znany twitterowicz, trollujący świat polskich sportów walki - Charlie Bronson. Choć i on przekonuje, że jest grupa osób, którym... ten obraz się spodoba. Uważajcie - dużo spoilerów!

Underdog. Recenzja inna niż wszystkie [UWAGA: SPOILERY]
(East News, Sylwia Dąbrowa)

"Underdog” to mocno promowana produkcja, której nie szczędzono ciepłych słów i to jeszcze przed kinową premierą, chociaż... głównie przez ludzi biorących udział przy jego produkcji.

Za scenariusz odpowiedzialny jest Mariusz Kuczewski – kojarzyć go możecie co najwyżej z „Listów do M.”, reżyserem jest zaś Maciej Kawulski, który wcześniej reżyserował, co najwyżej, trailery KSW. Nazwiska o tyle ważne, że sugerują widzowi jakiego mniej więcej poziomu może się spodziewać.

„Underdog” zaś na plakacie mieni się jako "inspirowany prawdziwymi zdarzeniami” - jeżeli takie historie dzieją się na polskim podwórku, to nie najlepszą wizytówkę Maciej Kawulski wystawia swojej organizacji, którą promuje na plakacie w podtytule "Kochaj Szanuj Walcz” oraz jako product placement w filmie.

"Underdog” to historia niejakiego "Kosy” granego przez Eryka Lubosa, który po wygranej walce wpada na testach antydopingowych. Takowych oczywiście w polskim MMA nie ma, więc na starcie zderzamy się z faktem, że film ma tyle wspólnego z prawdziwymi zdarzeniami co Maciej Kawulski z reżyserią filmową.

"Kosa" zostaje zawieszony na bliżej nieokreślony czas – na tyle długi aby stać się po wpadce pijakiem i rozpocząć pracę w parowozowni, a na tyle krótki aby każdy pamiętał jego ostatnią walkę, a rana na głowie po uderzeniu butelką na początku filmu, nie goiła się już do ostatniego ujęcia.

Wątki upchnięte kolanem

Scenarzysta w niespełna dwóch godzinach próbuje upchnąć tak dużo wątków, że w zasadzie, każdy z nich zdaje się wnosić tyle co nic.

Mamy wątek romansu "Kosy" z lokalną panią weterynarz (w tej roli Aleksandra Popławska), którą poznał przywożąc do niej znalezionego psa, po czym dobrze sytuowana pani weterynarz zakochuje się w zapijaczonym ex-zawodniku MMA.

Następnie mamy wątek konfliktu Kosy z lokalnym półświatkiem po tym, jak nie chciał... zrobić sobie zdjęcia z jednym z lokalnych wirażków.

Mamy wątek relacji rodzinnej – ojciec, emerytowany bokser prowadzący lokalną zapuszczoną mordownię, i brat jeżdżący na wózku inwalidzkim, który jara z "Kosą" jointy i błąka się bez celu po salce treningowej (na tymże wózku).

Mamy wątek Deniego Takaeva granego przez Mameda Khalidova, który przegrał ostatnią walkę z "Kosą", ale dostał pas po tym jak Kosa wpadł na dopingu, więc domaga się rewanżu.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Wątek małoletniej fanki, która oferuje "Kosie" handel środkami przeciwbólowymi, którą to "Kosa" broni przed lokalnym półświatkiem, a koniec końców... okazuje się córką jego nowej miłości.

No i na koniec mamy też wątek korupcji, próbę ustawienia walki finałowej i próbę szantażu "Kosy" z... bliżej nieokreślonych powodów.

Wątki w scenariuszu często są nielogiczne i wygląda na to, że sam scenarzysta zapominał, co tak właściwie już w scenariuszu zamieścił.

Wspomniana już rana na głowie "Kosy", która nie goi się przez cały film, pomimo długiego okresu przygotowawczego do rewanżu, o który męczy go Deni Takaev. Stan upojenia alkoholowego "Kosy": z jednej strony przyjeżdża pijany totalnie bełkocząc w odwiedziny do swojej lubej, następnie budzi się po paru godzinach zupełnie trzeźwy, by znowu będąc totalnie pijanym jechać autem. Czy chociażby jeszcze zespół Tourette'a, na który cierpi jego trener, ale na czas przygotowań zanika.

Bardzo słabą częścią filmu jest praca operatorska. Przy bardziej dynamicznych ujęciach wdaje się efekt tzw. "rolling shutter”. Obraz rozmywa się i chyba nawet twórcy zdają sobie z tego sprawę, bo próbują to ratować statycznymi ujęciami lub efektem slow motion.

Da się również zauważyć trzęsącą się kamerę w statycznych ujęciach. Jednak najgorszą częścią pracy operatorskiej, są sceny walki z perspektywy zawodnika – jeden wielki chaos trzęsącej się kamery na wszystkie strony sprawia, że scen nie da się najzwyczajniej oglądać.

Kolorystycznie w filmie panuje półmrok, i można odnieść wrażenie, że większość kręcone są albo w nocy albo późnym wieczorem

Łyżki miodu w klatce dziegciu

Na pochwałę zasługuje udźwiękowienie – twórcy filmu mieli w sobie na tyle samokrytyki, że zdali sobie sprawę z kiepskiej jakości dźwięku i próbowali ten wątek ograć albo krótkimi strzępkami zdań albo podłożeniem głośnej muzyki w momencie, kiedy aktorzy na ekranie poruszają ustami.

Kolejnym pozytywem filmu to sceny na gali – product placement organizacji KSW i doświadczenie trailerowe Macieja Kawulskiego sprawiły, że tutaj nie mógł dać plamy. Chociaż przydałoby się jednak zbudowanie jakiegoś napięcia i wrzucenie kilku innych walk przed walkami głównego bohatera.

Nie jest to może kino pokroju Patryka Vegi, ale ten zdaje się już świadomie sięgać po kiczowatość. W przypadku "Underdoga” możemy mówić o filozofii "chciałem dobrze, wyszło jak zwykle”.

Jeżeli ktoś ma ochotę obejrzeć prawie dwugodzinny "trailer KSW” (z dodaniem wątku fabularnego), to jak najbardziej powinno mu się to spodobać.

Zobacz także: Autor: Charlie Bronson

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić