Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

"Czas retoryki się skończył". Rosja transportuje broń na Białoruś

Na Białoruś jadą kolumny rosyjskiego wojska. Mają się tam odbyć rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe. Na Ukrainę zaś lecą ciężkie wojskowe samoloty, wypełnione bronią przeciwpancerną. Były analityk Agencji Wywiadu ostrzega w rozmowie o2, że "skończył się czas retoryki", a Rosja może realnie dążyć do wojny. Tylko że niekoniecznie może się ona rozpętać w Europie.

"Czas retoryki się skończył". Rosja transportuje broń na Białoruś
Rosja i Białoruś przeprowadzą wkrótce wspólne ćwiczenia wojskowe (president.gov.by)

Wschodni sąsiad Polski jest w złym położeniu. Rosjanie wyrażają coraz większą chęć do siłowego rozwiązania impasu i demonstracji siły. Na Białorusi w lutym mają się odbyć ćwiczenia wojskowe, jedzie tam coraz więcej rosyjskiego sprzętu.

Na Ukrainę lecą zaś transportowce wojskowe. W poniedziałek co najmniej dwa potężne odrzutowce C-17 Galaxy przywiozły do Kijowa broń przeciwpancerną z Wielkiej Brytanii. Może to oznaczać tylko jedno - Kijów szykuje się do obrony swojego kraju.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Ale coraz więcej rosyjskiego sprzętu, także ciężkiego, pojawia się na Białorusi. W mediach społecznościowych można zobaczyć kolejne nagrania z pociągami wiozącymi broń pancerną na Białoruś. Wśród rosyjskich wojskowych pojawili się nawet żołnierze ze Wschodniego Okręgu Wojskowego. Siły wojskowe Rosji zgrupowane są pięciu okręgach. Wschodni to najdalszy z okręgów, najbardziej wysunięty na wschód; obejmuje Syberię i wybrzeże Pacyfiku. Po raz pierwszy żołnierze z tego okręgu pojechali na Białoruś.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Konwoje rosyjskie obejmują też sprzęt pływający, czyli amfibie. Na wojskowych eszelonach jadą także systemy przeciwlotnicze S-400 i zestawy Pancyr. Wojskowi analitycy wskazują również na elementy brygady obrony NBC (nuklearnej, biologicznej i chemicznej).

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Skończył się czas retoryki

Były dyplomata i analityk Agencji Wywiadu Robert Cheda mówi o2.pl, że Rosjanie mogą przejść od słów do czynów i faktycznie ruszyć na Ukrainę. Przesłanek, by tak sądzić, jest w jego ocenie kilka, zaś czas działań w sferze dyplomatycznej wydaje się kończyć.

To już nie retoryka genewska, która ma nakłaniać do ustępstw. Retoryka się kończy, nie ma jak dalej eskalować w sferze dyplomatycznej czy werbalnej. Niepokoi mnie, że i Siergiej Ławrow (szef MSZ Rosji - przyp. red.) i Dmitrij Pieskow (rzecznik Kremla - przyp. red.) sięgają po określenia para jechat' (czas ruszać). Kiedy usłyszymy pojechali, to oni na poważnie zaczną działać i uruchamiać czołgi - mówi Cheda.

Inny były wysoki rangą oficer wywiadu dodaje, że też ma obawy o atak rosyjski na Ukrainę. Przekonuje, że tak dużych sił, jakie są zgromadzone wokół Ukrainy, nie można utrzymywać w nieskończoność - ze względu na koszty oraz na niemożność ciągłego utrzymywania napięcia.

Celem strategicznym minimum zawsze była ta mityczna "mała Rosja", a więc całe wybrzeże Morza Czarnego aż po Naddniestrze - mówi nasz rozmówca.

A co na to Zachód? Jak ocenia oficer, nie dojdzie do otwartych działań wojskowych ani bardzo dużego wsparcia wojskowego.

Sankcje i tak są, i będą najwyżej większe. Przeżyjemy to, a będzie na kogo zwalić nasze błędy w gospodarce. Z czasem uznają fakty tak jak w zasadzie uznali Krym - dodaje oficer.

Ewakuacja personelu

Robert Cheda dodaje zaś, że "The New York Times" podał informację o wycofywaniu części rosyjskiego personelu dyplomatycznego z Kijowa i Lwowa. Rosjanie twierdzą, że ambasady i placówki "działają", jednak nie odpowiadają wprost, czy faktycznie wycofują swój personel. To też może być sygnał o nadchodzącym konflikcie zbrojnym.

Czy jednak będzie on realną wojną na pełną skalę? Analityk przekonuje, że wcale nie musi. Mogą to być większe działania na wschodzie Ukrainy, w zbuntowanych, nieuznawanych przez międzynarodową społeczność "Republikach": Donieckiej i Ługańskiej. Ale spodziewa się również możliwości prowokacji i incydentów granicznych np. na pograniczu białorusko-polskim czy białorusko-litewskim.

Nastroje próbuje za to tonować generał Dariusz Górniak. Były zastępca szefa wojsk pancernych i zmechanizowanych przekonuje, że to nie czas otwartej wojny.

Wciąż nie wydaje mi się, wciąż mam nadzieję, że nie jest to czas na konflikt zbrojny na pełną skalę. Wciąż uważam, że to jednak bardziej prężenie muskułów przez Rosję i próba wymuszenia ustępstw Zachodu wobec Ukrainy. Politycznych, gospodarczych i innych. Na Ukrainę lecą transporty z bronią przeciwpancerną, Zachód nie pozostaje obojętny - mówi o2.pl były dowódca 12 brygady zmechanizowanej ze Szczecina.

Po chwili dodaje: - Gdyby jednak doszło do działań zbrojnych, to sytuacja Ukrainy byłaby nie do pozazdroszczenia, gdyby ruszyły na nią wojska rosyjskie i białoruskie z kierunków północnego i wschodniego.

Zobacz także: Konflikt Rosja-Ukraina. Kijów przeprowadził przy wschodniej granicy ćwiczenia wojskowe
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić