aktualizacja 

Dentysta leczył bez uprawnień. Stanie przed sądem

42

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ursynów skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dentyście, który — mimo braku uprawnień — przyjmował pacjentów. To będzie już kolejny proces stomatologa.

Dentysta leczył bez uprawnień. Stanie przed sądem
Dentysta leczył bez uprawnień. (Pixabay)

Akt oskarżenia skierowała do sądu Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ursynów. Jak przekazuje portal tvnwarszawa.pl Sławomir W. jest oskarżony o to, że "w okresie od 30 stycznia 2015 roku do 2 września 2020 roku w Warszawie i Łomiankach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, bez uprawnień – będąc zawieszonym w prawach wykonywania zawodu lekarza dentysty udzielał świadczeń zdrowotnych pacjentom".

Przyjmował pacjentów bez uprawnień

Sławomir W. jest stomatologiem od października 1994 roku. W ciągu kolejnych lat tracił jednak kilkukrotnie prawo do wykonywania zawodu.

Kary zawieszenia w prawie wykonywania zawodu orzekano: w 2005 r. (OSL Warszawa) - na okres jednego roku, w 2013 r. (OSL Poznań) - na okres pięciu lat, w 2014 r. (OSL Płock) - na okres pięciu lat, w 2014 r. (OSL Warszawa) - na okres pięciu lat, w 2015 r. (OSL Łódź) - na okres pięciu lat - przekazała portalowi Katarzyna Strzałkowska, rzeczniczka Naczelnej Izby Lekarskiej.

Kary były orzekane z różnych powodów. Za niewłaściwe leczenie protetyczno-implantologiczne, nieudostępnianie dokumentacji, prowadzenie dokumentacji niezgodnie z przepisami, a później także za wykonywanie leczenia protetycznego bez uprawnień w związku.

Sławomir W. został zatrzymany w 2020 roku, "na gorącym uczynku". Policja weszła do jego gabinetu gdy leczył pacjenta. Kolejni czekali w kolejce. Tego dnia zabezpieczono 500 kart pacjentów.

Jak przekazuje tvnwarszawa.pl początki śledztwa miały miejsce w 2017 roku. To oznacza, że przez trzy lata Sławomir W. leczył bez uprawnień. W pewnym momencie śledztwo nawet zawieszono ze względu na długi czas oczekiwania na opinię biegłych.

W sprawie przesłuchano 91 świadków. Kilku pacjentów stomatologa po dziś ma problemy zdrowotne. Nie doczekali się także żadnego odszkodowania. Pan Andrzej Zawistowski w 2000 roku wszczepił sobie u Sławomira W. implanty. Dentysta przekonywał, że się na tym zna i wszystko będzie dobrze.

Bolało, ale później miało być tylko lepiej. Tak jednak nie było, implanty wypadały jeden po drugim. Cały czas byłem przekonywany przez doktora W., że to się na pewno zmieni, że takie przypadki się zdarzają, że to jest normalne. I tak cały proces "leczenia" trwał około trzech lat - relacjonował.

Za leczenie pan Andrzej zapłacił 70 tysięcy złotych. Po miesiącach bez poprawy skonsultował się z innym specjalistą. Okazało się, że doszło do martwicy tkanek, a jego twarz w pewnym stopniu została sparaliżowana. Poszedł z tym do sądu.

W 2006 roku. Sławomir W. został uznany za winnego. Miał zwrócić koszty sądowe oraz procesowe i wypłacić odszkodowanie — łącznie 140 tysięcy złotych. Jednak już w 2013 roku historia się powtórzyła. Niczego nieświadoma pani Dobrosława także zdecydowała się na implanty i słono za to zapłaciła.

Za wszystko zapłaciła 24 tysiące. Ból podczas zabiegów był ogromny, a niedługo po zabiegach implanty zaczęły wypadać. Inny dentysta powiedział pacjentce, że to nie są nawet implanty.

Kiedy domagałam się zwrotu kosztów, doktor W. zaczął wysyłać mi wiadomości. "Nie tacy jak p. mi grozili", "Pocałuj mnie w d***" - opowiadała.

Pani Dobrosława poszła do sądu. Sąd orzekł, że Sławomir W. ma zwrócić 23 tysiące złotych oraz koszty rozprawy. Kobieta nie dostała jednak ani grosza. Komornik umorzył sprawę, ponieważ stomatolog jest niewypłacalny. Sławomirowi W. grozi teraz kara grzywny, kara ograniczenia wolności lub więzienie.

Zobacz także: 31 punktów w 2 minuty. Grzywna może być wyższa niż wartość auta
Autor: ABA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić