Google zamiast lekarza? Efekty bywają dramatyczne
Rewolucja informacyjna sprawiła, że dostęp do wiedzy medycznej mamy dziś na wyciągnięcie ręki. Niestety, zbyt często próbujemy zastępować lekarzy wyszukiwarką Google. Coraz więcej specjalistów alarmuje: pacjenci nie przychodzą po diagnozę, ale po jej potwierdzenie - najczęściej tej wyczytanej w sieci. Efekty bywają opłakane.
Pacjenci coraz częściej zgłaszają się do specjalistów nie po pomoc, ale po potwierdzenie diagnoz znalezionych w internecie. Katarzyna Kuś, rehabilitantka, opowiada o pacjentce, która przez trzy miesiące nosiła temblak na ręce, wierząc, że to pomoże na ból łokcia.
Przyszła z takim przykurczem, że nie wiedziałam, od czego zacząć. Krzyczała tak, że było ją słychać na drugim końcu miasta. Ale na koniec podziękowała i przyniosła słodkości - wspomina w rozmowie z "Faktem".
Inni pacjenci próbują leczyć ostrogi piętowe okładami z octu, w którym moczyli żyletki, lub stukają piętami o podłogę, wierząc, że to pomoże.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tłumy w polskim mieście. Trwa wyjątkowa impreza. "Przyjeżdżamy od 10 lat"
Przychodzą do mnie ludzie, którzy leczą ostrogi piętowe okładami z octu, w którym wcześniej... moczyli żyletki! Albo stukają piętami o podłogę 40 razy, bo ktoś im napisał, że to pomoże. A jak pytam, skąd taki pomysł, to słyszę: 'Bo w internecie pisali'. I koniec dyskusji - opowiada specjalistka.
Jak podaje "Fakt", Dorota Góra, położna z Irlandii, zauważa, że przyszłe mamy często szukają informacji online.
Najczęściej pytają, czy to już poród, czy tylko skurcze przepowiadające, tzw. Braxtony Hicksy. Ale prawdziwą diagnozę możemy postawić tylko na podstawie badania palpacyjnego, wewnętrznego i zapisu KTG. Tutaj AI mnie nie zastąpi - podkreśla.
Ratownik medyczny Artur z Warszawy przyznaje, że pacjenci diagnozują się online, co czasem przynosi pozytywne efekty.
Ostatnio trafiła do nas kobieta z zawałem. Ból w klatce piersiowej i drętwienie ręki skłoniły ją do sprawdzenia objawów w Google. Dzięki temu zdecydowała się zgłosić do lekarza, co uratowało jej życie - opowiada.
Katarzyna, lekarka z Krakowa, zauważa, że pacjenci od lat przynoszą do gabinetu diagnozy "z internetu".
Nie widzę dużego skoku autodiagnoz po pojawieniu się AI. Pacjenci od dawna googlowali objawy i nadal to robią - mówi. Choć czasami diagnozy są trafne, najczęściej internet sugeruje poważniejsze schorzenia, co wywołuje niepotrzebny strach.
Od 1 stycznia 2025 r. w Kodeksie Etyki Lekarskiej obowiązuje nowy rozdział poświęcony sztucznej inteligencji. Lekarze mogą korzystać z AI, ale ponoszą pełną odpowiedzialność za decyzje kliniczne. Unia Europejska wprowadziła regulacje dotyczące AI, kładąc nacisk na odpowiedzialne stosowanie technologii w sektorze zdrowia.
Google zamiast lekarza? Jest powód
Coraz więcej Polaków leczy się na własną rękę. Wyszukiwarki, fora, grupy na Facebooku i TikTok stają się pierwszą linią "pomocy medycznej". Czy to dlatego, że nie ufamy lekarzom? Niekoniecznie. Po prostu… trudno się do nich dostać.
Kolejki do specjalistów liczone w miesiącach, brak dostępnych terminów u lekarzy rodzinnych, teleporady trwające dwie minuty – to codzienność dla wielu pacjentów. W takich warunkach próbują szukać ratunku gdzie indziej.
Problem dotyczy też dzieci i młodzieży. Rodzice, nie mogąc dostać się do pediatry, szukają rozwiązań w grupach internetowych. Niejednokrotnie kończy się to opóźnieniem w diagnozie lub źle dobranym leczeniem.