Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Groźne jak wojna na Ukrainie. Dwa scenariusze dla Polski

Zagrożenie, generowane przez Rosję wobec Ukrainy sprawia, że zapominamy o Białorusi. Łatwo odsuwamy na bok myśl, że kryzys, którego byliśmy świadkami latem i jesienią ubiegłego roku na granicy uległ deeskalacji, ale nie skończył. A to, co dzieje się na Białorusi powinno zwracać uwagę wojskowych i polityków. Tymczasem Władimir Putin triumfuje, bo już osiąga własne cele.

Groźne jak wojna na Ukrainie. Dwa scenariusze dla Polski
Władimir Putin już osiąga swoje cele (PAP/EPA, ALEXEI NIKOLSKY / SPUTNIK / KREMLIN POOL)

Od trzech miesięcy dziennikarze i analitycy zadają pytanie o losy Ukrainy. Pytanie to jest słuszne, bo 130 tys. żołnierzy, zgromadzonych dookoła granic tego kraju musi budzić niepokój. Ukrainie pomagają Europa i świat. Wysyłane jest wsparcie i transporty broni. Nie powinno się jednak tracić z oczu drugiego z naszych sąsiadów: Białorusi.

Na pograniczu polsko-białoruskim nadal stacjonują polskie służby. Za dwa dni ma rozpocząć się faza aktywna białorusko-rosyjskich ćwiczeń Allied Resolve (ros. Союзная решимость - Sojusznicze Postanowienie). Na Białorusi gromadzą się od kilku tygodni żołnierze i ciężki sprzęt rosyjski. Odrębną kwestią jest to, czy z niej wyjadą. Należy wiec postawić pytanie: co jest celem strategicznym Władimira Putina? I drugie - czy rosyjski prezydent nie upiekł przy okazji kryzysu ukraińskiego dwóch pieczeni przy jednym ogniu?

Odpowiedź na nie może być kluczowa w kontekście bezpieczeństwa Polski, Ukrainy i całej Europy. Spróbujmy więc poddać analizie działania Rosji wobec swoich sąsiadów na przestrzeni ubiegłego i obecnego roku.

Ukraina - inwazja czy strategiczny blef?

Pod koniec stycznia, w rozmowie z o2.pl były wiceszef SKW, płk Maciej Matysiak przekonywał, że Rosjanie grają przede wszystkim o pieniądze, jakie mogłaby dostarczyć im sprzedaż gazu Europie za pomocą Nord Stream II. A także o możliwość wyłączenia tym samym Ukrainy z tranzytu gazu gazociągiem "Przyjaźń".

Po poniedziałkowej deklaracji prezydenta USA Joe Bidena, że inwazja na Ukrainę będzie "końcem Nord Stream II" wydaje się, że Rosja jest bliska zrealizowania swojego nadrzędnego celu - niechętnego uznania gazociągu przez międzynarodową społeczność. To triumf Putina, który tym samym realizuje swoje cele.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Słowa Bidena można bowiem potraktować jako swoistą, niechętną zgodę na działanie NS2. Pod warunkiem, że Rosjanie nie ruszą na Ukrainę. Putin parł do budowy gazociągu za wszelką cenę. Zaopatrywanie Europy w rosyjski gaz było jego celem strategicznym, bo oznaczałoby dla kulejącej i niewydolnej rosyjskiej gospodarki realny zastrzyk ogromnych pieniędzy.

Tymczasem dla Ukrainy, która osiąga duże korzyści z transportu gazu poprzez gazociąg "Przyjaźń", uruchomienie NS2 oznacza wymierne i bardzo realne straty finansowe. A szybki rzut oka na kurs hrywny w stosunku do złotego pokazuje, że od piku, jaki osiągnęła ona w listopadzie, wartość ukraińskiej waluty systematycznie spada.

Gospodarka Ukrainy choć z rekordowym PKB, wciąż nie jest najmocniejsza. Zmniejszają się zapasy gazu i węgla. Wojna w środku zimy mogłaby przynieść mieszkańcom kraju chłód i brak ciepłej wody w ich domach. Na Ukrainie szleje też COVID-19. Wojna mogłaby być dla Ukrainy ciosem, który pogrąży kraj. M.in. dlatego sami Ukraińcy tonują nastroje w sprawie potencjalnego konfliktu. Dobrze wiedząc, że nawet jeśli odparliby atak, to kraj wyszedłby z tego ogromnie osłabiony. A w konsekwencji - jeszcze bardziej uzależniony od pomocy z zewnątrz.

Dlatego analitycy nie odrzucają całkowicie scenariusza, w którym - przy dalszym wzroście napięcia - ukraińskie społeczeństwo zwraca się przeciwko swoim władzom i prezydentowi Zełeńskiemu. A instalacja na Ukrainie innego prezydenta, o wiele bardziej prorosyjskiej niż Zełeński, również jest bardzo po myśli Rosji. Gdyby ten scenariusz wszedł w życie, Władimir Putin miałby pod bokiem kraj wyniszczony gospodarczo, podzielony i skonfliktowany. Wygrałby niewypowiedzianą wojnę i osiągnął kolejny ze swoich celów strategicznych - Ukraina, dziś ciążąca ku zjednoczonej Europie i NATO, znowu wpadłaby w strefę wpływów Rosji. Byłaby to bardzo zła wiadomość dla Polski.

Czy więc dojdzie do wojny na Ukrainie? Może się wydawać, że pomimo ogromnego napięcia, mimo wojsk wysyłanych na wschodnią flankę NATO, także nad Wisłę, sytuacja znajdzie swój finał dyplomatyczny. A świat z niechęcią przyjmie główne dziecko prezydenta Rosji - Nord Stream 2 za nieodzowny element systemu swojego bezpieczeństwa. Mogą to potwierdzać przytoczone wyżej słowa Joe Bidena.

Białoruś - cel za ukraińską zasłoną

Drugą kwestią jest kwestia Białorusi. Przez ponad dwie dekady jej prezydent, Aleksandr Łukaszenka, zręcznie lawirował między Unią Europejską a Rosją, utrzymując niepodległość swojego kraju.

Sytuacja zmieniła się po wyborach w 2020 r. Ewidentne fałszerstwo doprowadziło do sytuacji, w której Zachód jeszcze niechętnej patrzy na białoruskiego dyktatora. Jedynym partnerem jest dla niego putinowska Rosja. Coraz bardziej uzależniając od siebie Białoruś.

Niespokojni są także Białorusini. Widzą, że pod osłoną sytuacji na Ukrainie ich kraj krok po kroku wpada w objęcia Rosji. Integracja obu krajów postępuje: w wymiarze wojskowym, gospodarczym i politycznym.

Analizując w całości całą sytuację dookoła Ukrainy, coraz bardziej boimy się utraty suwerenności naszego kraju. Warto pamiętać, że powstały dwa ośrodki wspólnych ćwiczeń wojsk Rosji i Białoruś: w Grodnie i w Baranowiczach, a mają powstać – właściwie już powstają – dwie kolejne bazy: w Łunińcu (obw. Brzeski) i Reczytsach, niedaleko miasta Homel. Tam będzie tylko baza wojskowa Rosji. Zaczyna to niebezpiecznie przypominać sytuację z Krymem - mówi o2.pl były minister kultury Białorusi, Paweł Łatuszka.

Łatuszka dodaje, że dziś obserwuje się wejście na Białoruś bardzo dużej grupy wojsk rosyjskich, których dokładnej liczebności nie zna nawet Łukaszenka. Białoruski prezydent został postawiony przed faktem dokonanym. Po toczących się obecnie ćwiczeniach, na Białorusi zostanie wielu wojskowych rosyjskich. Łatuszka, obecnie mieszkający w Polsce członek opozycji demokratycznej, przekonuje również, że nieprawdą są słowa rzecznika Kremla, Dmitrija Pieskowa, iż Rosjanie wyprowadzą wojska po manewrach. 

Siergiej Szojgu już zapowiedział, że w maju będą kolejne ćwiczenia. Po co więc wyprowadzać i wprowadzać wojska? Białoruś stanie się krajem, w którym będzie utrzymywana stała rotacyjna obecność rosyjskiego wojska. Na naszych oczach widzimy utratę części suwerenności mojego kraju! Ujednolicany ma być system celny i podatkowy, o tym mówią kolejne podpisywane porozumienia Rosji i Białorusi. Mianowanie Borysa Gryzłowa ambasadorem Rosji na Białorusi, zaufanego człowieka Kremla, który ma stworzyć podwaliny wspólnego parlamentu obu krajów to kolejne ograniczanie naszej suwerenności - przekonuje Łatuszka.

Polityk przekonuje, że Białoruś traci tę suwerenność krok po kroku, gdy Europa koncentruje się na sytuacji na Ukrainie. To, jak mówi, realny cel Moskwy. Dodaje również, że bez rozwiązania problemu Łukaszenki będzie rosło zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, Ukrainy i całej Europy Środkowo-Wschodniej.

Mówimy o tym głośno i apelujemy o wsparcie Polski i Europy. Nie można pozwolić, by Białoruś stała się Rosją. Nie chce tego przygniatająca część naszego społeczeństwa - kończy Paweł Łatuszka.

Spędza to sen z powiek także polskim służbom specjalnym. Wysoki rangą oficer mówi o2.pl, że zwiększająca się obecność Rosji na Białorusi może być dla Polski powodem do niepokoju nie mniejszym, niż potencjalna wojna na Ukrainie. Powstanie rosyjskich baz wojskowych na Białorusi to sytuacja wysoce niepokojąca.

I jest to jest druga zła wiadomość dla bezpieczeństwa naszego kraju. Możemy się bowiem obudzić w momencie, gdy obok niestabilnej Ukrainy, będziemy mieli pod bokiem coraz głębiej zintegrowaną z Rosją Białoruś. A to położenie wybitne niekorzystne dla Polski. Jeśli bowiem kilka lat temu decydenci obawiali się wyrzutni S-300 i Iskanderów w obwodzie kaliningradzkim, to teraz mogą one szybciej, niż się spodziewamy, pojawić się też na Białorusi.

Zobacz także: Łukaszenka grozi Polsce rozmieszczeniem rosyjskiej broni jądrowej. "Jesteśmy na to gotowi"
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić