Samolot Airbus A330 linii Delta Air Lines miał lecieć z Orlando do Atlanty w poniedziałek rano (21 kwietnia). Na pokładzie było 282 pasażerów, a także dziesięciu członków załogi i dwóch pilotów.
Czytaj także: Niemki deportowane z USA. Koszmar zamiast przygody życia
W pewnym momencie maszyna zaczęła się palić. Do pożaru doszło tuż przed startem, na pasie startowym. Władze lotniska aktywowały zespół reagowania kryzysowego. Po ewakuacji okazało się, że trzy osoby są lekko ranne. Trafiły do szpitala z obrażeniami, które nie zagrażają ich zdrowiu i życiu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mimo to, pasażerowie zgłaszają, że doszło do uchybień podczas ewakuacji z palącego się samolotu. Z relacji świadków wynika, że działała tylko jedna z awaryjnych zjeżdżalni umieszczonych na pokładzie.
Wszystkich pasażerów wyprowadzano przez jedne drzwi wejściowe. Zaczęła się panika i przepychanki. Długo nie wysiadaliśmy z tego samolotu - powiedziała stacji telewizyjnej FOX 35 Channing Wells, która była na pokładzie z matką i synem. Kobieta podkreśla, że niektórzy pasażerowie bali się, że umrą. Panikować miała też załoga samolotu.
Sprawą zajmuje się amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA). Ze słów ekspertów, którzy rozmawiali z FOX 35 wynika, że pasażerowie mogą mówić o dużym szczęściu. Niewiele brakowało, a nerwowa sytuacja mogłaby zakończyć się tragicznie.
Specjaliści podkreślają, że liczba dmuchanych zjeżdżalni powinna być uzależniona od liczby pasażerów na pokładzie. Co było przyczyną pożaru? Wiadomo, że źródłem ognia był silnik samolotu. Na razie nie wiadomo, jak długo pasażerowie pozostawali na pokładzie, od momentu zauważenia problemu.