Informacja zelektryzowała leśników. To była prawda. Pokazali nagranie
Leśniczy z Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne w Bieszczadach zauważył małego i wyczerpanego niedźwiedzia bez matki. Zwierzę było atakowane przez wilki i mogło zginąć. Na szczęście niedźwiadkowi udało się udzielić pomocy. To nasza #DziennaDawkaDobregoNewsa.
Do zdarzenia doszło w niedzielę 10 stycznia. Nad rzeką, tuż przy domostwach w Teleśnicy (woj. podkarpackie), zaobserwowano małego i osłabionego niedźwiedzia. Jak czytamy na profilu Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne na Facebooku, informacja o tym "zelektryzowała" leśników.
Leśniczy bezskutecznie próbował odnaleźć jego matkę. Zamiast tego znalazł tropy, które wskazywały, że niedźwiedź był atakowany przez wilki. Na śniegu znajdowały się ślady krwi. Wyczerpany niedźwiadek zdołał uciec do potoku.
Utknął nad wezbraną rzeką. Próbował wspiąć się na urwisty brzeg - ale nie dał rady. Obserwacja zwierzęcia wskazała na to, że jest wychudzony, mocno osłabiony oraz ma problemy z chodzeniem - ciągnie tylne łapy. Jego los wydawał się przesądzony...trzeba było działać - relacjonuje na Facebooku Nadleśnictwo Ustrzyki Dolne.
Niedźwiadek był atakowany przez wilki. Udało się go uratować
W porozumieniu z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska postanowiono schwytać niedźwiadka i udzielić mu pomocy. Leśnikom przy pomocy pracowników Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Ustrzykach Dolnych udało się złapać zwierzę.
Czytaj także: Działał tuż pod nosem leśników. Leśny łotr słono zapłaci
Niedźwiedź trafił do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Zadeklarowano, że jeśli tylko jego stan na to pozwoli, wróci do środowiska naturalnego.
Zobacz także: Oko w oko z żubrami. Świąteczne spotkanie ze stadami na Podlasiu i w Bieszczadach