Rosja wspiera mołdawską opozycję - mówi Kamil Całus z OSW © OSW, PAP, Parlament Mołdawii

"Kilkaset milionów euro". Rosja wyciąga swoje macki w stronę Mołdawii

Marcin Lewicki

Fake newsy, ataki hakerskie, a nawet alarmy bombowe. Rosja wyciąga swoje macki w kierunku Mołdawii, gdzie w niedzielę odbędą się wybory parlamentarne. Stawka jest ogromna. Jeśli proeuropejska partia nie zdobędzie większości, "będziemy mieli do czynienia z krótko- lub długotrwałym chaosem" - mówi o2.pl Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich.

  • To cykl "Blisko Świata", w ramach którego piszemy na o2.pl o kryzysach humanitarnych, konfliktach zbrojnych i innych ważnych wydarzeniach w różnych zakątkach globu.
  • W tym odcinku rozmawiamy z Kamilem Całusem, analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Republiki Mołdawii.
  • W niedzielę 28 września w Mołdawii odbędą się wybory parlamentarne. O władzę walczą dążąca do integracji z Unią Europejską partia PAS, której liderką jest prezydent Maia Sandu, oraz blok opozycyjny, w którym są ugrupowania wspierające rosyjskie interesy.
  • Prezydent Sandu oficjalnie potępiła Rosję za próbę wpływu na wyniki mołdawskich wyborów. - Ludzie codziennie są odurzani kłamstwami. Setki osób otrzymują wynagrodzenie za wywoływanie zamieszek i przemocy oraz szerzenie strachu - stwierdziła.
  • - Mówi się, że Rosja mogła przeznaczyć na destabilizację wyborów kilkaset milionów euro - podkreśla w rozmowie z o2.pl Kamil Całus. Wśród metod destabilizacyjnych, które stosują Rosjanie, są m.in. alarmy bombowe.

Marcin Lewicki: Jak bardzo wybory parlamentarne w Mołdawii mogą być zdominowane przez rosyjskie służby? Czy to realne zagrożenie, czy "dmuchanie na zimne" przez mołdawskie władze?

Kamil Całus, Ośrodek Studiów Wschodnich: Zagrożenie jest zdecydowanie realne, a działania podejmowane przez szeroko pojęty aparat państwa rosyjskiego obserwujemy od miesięcy. Mówi się, że Rosja mogła przeznaczyć na destabilizację wyborów kilkaset milionów euro. Dla porównania cała ubiegłoroczna kampania prezydencka w Mołdawii kosztowała wszystkich uczestników łącznie kilka milionów euro. To pokazuje skalę rosyjskiego zaangażowania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Trump o Rosji jako "papierowym tygrysie”. Ekspert studzi nadzieje

Jakie działania stosuje więc Rosja?

Rosja stosuje szereg działań. To poziom propagandowy, czyli m.in. rozsiewanie fake newsów, próby zniechęcania wyborców do sił prozachodnich i zachęcania do głosowania na siły prorosyjskie. Mamy też szereg działań o charakterze typowo destabilizacyjnym. Przykład? Grupy hakerskie powiązane z Rosją zhakowały tysiące prywatnych routerów Wi-Fi w Mołdawii. Służby mołdawskie wskazują, że zostały one tak przeprogramowane, żeby w dniu wyborów prowadzić ataki DDoS na infrastrukturę Centralnej Komisji Wyborczej. Chodzi o przeciążenie systemu. Rosja korzysta też z takich metod, jak alarmy bombowe. To już w trakcie wyborów.

Dlaczego służby rosyjskie korzystają z tego mechanizmu?

Alarmy bombowe, szczególnie w przypadku komisji położonych za granicą, destabilizują ich pracę. Komisja zagraniczna, położona na przykład w Bukareszcie, Berlinie, Francji czy Londynie – gdzie, co ważne, zdecydowana większość Mołdawian głosuje na siły prozachodnie – musi zostać na chwilę wyłączona, np. na godzinę lub dwie, ponieważ trzeba wezwać saperów.

Poza tym wszystkim mamy też działania polityczne płynące z Kremla. Są to pogróżki wysuwane pod adresem władz mołdawskich np. ze strony rzeczniczki MSZ Marii Zacharowej, sugerujące, że jeśli prozachodni rząd utrzyma się u władzy, doprowadzi to do konfliktu zbrojnego i wciągnie Mołdawię do wojny, którą Rosja obecnie toczy z Ukrainą. To oczywiście też jest element zastraszania społeczeństwa mołdawskiego.

Jaki jest zakres tej propagandy? Jak to się odbywa i jaki ma wpływ na Mołdawian? Czy oni reagują na to w sposób krytyczny, czy skuteczność działań jest widoczna?

To jest wielopoziomowa propaganda. Przede wszystkim mamy do czynienia z aktywnością w mediach społecznościowych. Mołdawskie władze zablokowały szereg rosyjskich mediów, takich jak np. Russia Today (RT) czy strony rosyjskich agencji informacyjnych jak RIA Novosti i TASS. W Mołdawii uznaje się, i słusznie, że to są siewcy propagandy, hejtu i podżegacze wojenni.

Prezydent Mołdawii Maia Sandu
Prezydent Mołdawii Maia Sandu skrytykowała Rosję za ingerencję w wybory. - Ludzie codziennie są odurzani kłamstwami - stwierdziła, nawiązując do rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej © Global Images Ukraine via Getty Images | Viktor Kovalchuk

Propaganda przeniosła się do mediów społecznościowych, m.in. na Facebooka, Telegrama i w ostatnim czasie coraz intensywniej na TikToka. Tam działają fałszywe konta. Organizowane są m.in. specjalne, hierarchicznie skonstruowane grupy. Mamy menedżerów i kierowników, którzy zatrudniają osoby chcące funkcjonować jako tzw. cyberaktywiści. To grupa żywych ludzi, koordynująca tymi działaniami.

To Mołdawianie czy Rosjanie?

W większości zajmują się tym struktury lokalne, przede wszystkim związane z mołdawskim oligarchą Ilanem Șorem. To biznesmen i polityk, który w 2019 roku uciekł z Mołdawii, ukrywał się w Izraelu, a teraz przebywa w Rosji. Ma już rosyjskie obywatelstwo. Został prawomocnie skazany za kradzież miliarda dolarów z trzech mołdawskich banków w 2014 roku. Dzięki swoim strukturom partyjnym jest on w stanie prowadzić na terenie Mołdawii działalność werbunkową, czyli poszukiwać ludzi, którzy byliby chętni za pieniądze działać jako cyberaktywiści.

Rosja tymczasem pewnie się od tych działań odcina?

Rosja przedstawia to w ten sposób, aby wyglądało to jak wewnętrzna sprawa mołdawska. Oczywiście, Șor ukrywa się w Moskwie, ale Rosja twierdzi, że "jest nieuczciwie prześladowany przez idące na pasku Brukseli i Waszyngtonu władze, a oni tylko dają mu schronienie". To rzecz jasna bzdura. Mamy mnóstwo dowodów i poszlak wskazujących na powiązania Șora z przedstawicielami władz rosyjskich i niektórymi oligarchami, na przykład Abramowiczem, którego prywatnym odrzutowcem ten mołdawski oligarcha latał m.in. do Moskwy. Próba argumentowania, że nie ma on związku z kremlowską elitą, była zadaniem karkołomnym.

Czy w czasie samych wyborów może dojść do fałszerstw? Istnieje takie ryzyko?

Mołdawskie władze obawiają się, że powtórzy się mechanizm wykorzystywany przez Șora i jego ludzi w 2024 roku podczas wyborów prezydenckich i referendum. Chodzi o kupowanie głosów. Rzeczywiście, Șor zdołał wówczas na masową skalę kupić głosy mołdawskich wyborców – mówi się o 130 tysiącach, co stanowi około 8 proc. wszystkich oddanych głosów. To gigantyczna skala.

Jak realizowano takie działania?

Docierano do ludzi potencjalnie zainteresowanych sprzedażą swoich głosów, m.in. ludzi ubogich, z regionów tradycyjnie prorosyjskich. Proponowano im wynagrodzenie w zamian za to, że oddadzą głos na konkretnego kandydata, którego nazwisko przysłane im zostanie SMS-em w dniu wyborów. Przerobiono to na mechanizm w pełni przemysłowy, konstruując boty na Telegramie, który jest w Mołdawii bardzo popularny. Do potencjalnie zainteresowanych przychodził komunikat od bota z pytaniem, czy ktoś nie chciałby zarobić np. 50 euro. Jeśli ktoś podjął rozmowę, bot ją kontynuował, a w pewnym momencie przekazywał potencjalnego "klienta" żywemu człowiekowi.

Wybory w Mołdawii
Wyborczyni prorosyjskiego Patriotycznego Bloku Wyborczego na ulicy w Kiszyniowie, 25 września 2025 © NurPhoto via Getty Images | Artur Widak

Władze starają się od miesięcy rozmontować siatkę, która zajmowała się pozyskiwaniem głosów. Co tydzień mamy co najmniej kilka nalotów na biura partyjne i organizacje związane z Șorem, gdzie często znajduje się nielegalną gotówkę czy rosyjskie karty płatnicze. Służby w Mołdawii prowadzą też szeroko zakrojoną kampanię informacyjną w społeczeństwie. Policja mołdawska wydała serię klipów wideo informujących różne grupy społeczne o konsekwencjach sprzedaży głosu. Są one puszczane nawet jako komunikaty w supermarketach. Dzięki temu ludzie po prostu boją się handlować swoimi głosami.

Czy ryzyko konfliktu zbrojnego z Rosją jest realne, jeżeli proeuropejska strona wygra wybory?

To jest straszenie. Rosja nie ma możliwości prowadzenia szerszych działań zbrojnych w Mołdawii ze względów geograficznych. Nie ma fizycznego połączenia granicznego. Jedyny kinetyczny ruch, jaki Rosja mogłaby wykonać, to np. ostrzał rakietowy. I ten byłby jednak trudny, bo rakiety musiałyby przecież przelecieć nad terytorium Ukrainy, gdzie mogłoby zostać zestrzelone.

Nawet gdyby taki ostrzał się jednak udał, to jego efekt byłby ograniczony. Nie obaliłoby to przecież rządu mołdawskiego ani nie zmieniło radykalnie sytuacji w kraju, za to ściągnęłoby na Rosję kolejne sankcje, uczyniło ją jeszcze większego pariasa na arenie międzynarodowej niż obecnie. Uważam, że to tylko i wyłącznie straszenie, które jednak działa, bo pewna część mołdawskiego społeczeństwa, nawet niekoniecznie prorosyjska, po prostu boi się rozszerzenia wojny na ich kraj.

Co czeka Mołdawię po tych wyborach? Jaka jest jej przyszłość?

Wszystko zależy od wyników. Jeśli stabilny, samodzielny rząd utworzy Partia Działania i Solidarności (PAS), to proces integracji europejskiej będzie kontynuowany. Mołdawia jest w idealnej sytuacji geopolitycznej i sprawnie dąży do bram Unii Europejskiej. Gdyby Mołdawia zachowała prozachodni rząd z pełnią władzy, to nawet do 2028 roku mogłaby zakończyć negocjacje akcesyjne. To byłoby wspaniałe osiągnięcie.

A co się stanie, jeżeli partia proeuropejska nie zdobędzie większości?

Wtedy będziemy mieli do czynienia z krótko- lub długotrwałym chaosem. Wedle sondaży do parlamentu poza PAS wejdą jeszcze trzy siły polityczne: prorosyjski blok narodowy, formalnie proeuropejski, ale uważany za powiązany z Rosją Blok Alternatywa i partia Renato Usatiego, populisty pozującego na mołdawskiego Robin Hooda, "dobrodusznego gangstera" z rosyjskiego kina lat 90. Też powiązanego silnie z Rosją. PAS będzie musiał rozważyć koalicję z którąś z tych sił lub próbować wyłuskać z nich kilku posłów potrzebnych do utworzenia większości.

Jeśli to się nie uda, będziemy mieli przeciągający się kryzys polityczny, który zakończy się przedterminowymi wyborami. Wszystko wpisuje się w scenariusz chaosu, a to z kolei spowalniałoby proces negocjacyjny z Unią Europejską.

Czy któryś z tych scenariuszy jest najbardziej prawdopodobny?

Bardzo ciężko to przewidzieć. Sondaże wskazują, że partii PAS będzie trudno uzyskać większość parlamentarną, ale jest to możliwe. Wiele zależy od diaspory mołdawskiej, która jest dużą siłą polityczną i w zdecydowanej większości głosuje prozachodnio. Jeśli wyborcy diaspory się zmobilizują, a PAS uzyska przyzwoity wynik w kraju, to istnieje szansa na wzięcie większości. Sam jednak uważam, że partii rządzącej zabraknie niewielkiej liczby głosów, co zmusi ją do poszukiwania poparcia wśród posłów opozycji.

Rozmawiał Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl

Przeczytaj też poprzednie teksty z cyklu "Blisko Świata":

Wybrane dla Ciebie
Szedł obok placu zabaw. Nagle taki widok. "Prawdziwy hit sezonu"
Szedł obok placu zabaw. Nagle taki widok. "Prawdziwy hit sezonu"
Brutalny atak na właściciela kebabu w Głogowie. Sprawcy usłyszeli wyroki
Brutalny atak na właściciela kebabu w Głogowie. Sprawcy usłyszeli wyroki
Premier Indii mówił o pokoju. Spójrzcie na twarz Putina
Premier Indii mówił o pokoju. Spójrzcie na twarz Putina
Pojawił się w centrum Wrocławia. Kierowcy musieli omijać go łukiem
Pojawił się w centrum Wrocławia. Kierowcy musieli omijać go łukiem
Portugalia zaostrza przepisy deportacyjne dla nielegalnych imigrantów
Portugalia zaostrza przepisy deportacyjne dla nielegalnych imigrantów
8 miliardów funtów na wsparcie Ukrainy? Brytyjczycy mają plan
8 miliardów funtów na wsparcie Ukrainy? Brytyjczycy mają plan
Miał już dość. Ujęcie sprzed Lidla. Wywiesił karteczkę
Miał już dość. Ujęcie sprzed Lidla. Wywiesił karteczkę
Wyż z Rosji nadal nad Polską. Należy spodziewać się opadów
Wyż z Rosji nadal nad Polską. Należy spodziewać się opadów
Zaginęła 15-latka z Konstantynowa Łódzkiego. Jest nowy trop
Zaginęła 15-latka z Konstantynowa Łódzkiego. Jest nowy trop
Granica z Białorusią. Przedłużono strefę buforową
Granica z Białorusią. Przedłużono strefę buforową
Mikołaje okładali się przy owocach. Sceny w sklepie w Baku
Mikołaje okładali się przy owocach. Sceny w sklepie w Baku
Od ofiary do oszustki. Emerytka zamieszana w przekręt na 1,4 mln zł
Od ofiary do oszustki. Emerytka zamieszana w przekręt na 1,4 mln zł
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu o2