Pokazał światu wstrząsające zdjęcia. Teraz ucieka. "To jest rzeź"
Trwa masowy exodus Palestyńczyków z Gazy, do której wjechały w tym tygodniu izraelskie czołgi. Wśród osób, które opuściły największe miasto palestyńskiej enklawy, jest Ahmed Al-Arini, autor zdjęć głodujących dzieci, które wstrząsnęły światem. O sytuacji w Gazie mówi: - To jest rzeź.
- To cykl "Blisko Świata", w ramach którego piszemy na o2.pl o kryzysach humanitarnych, konfliktach zbrojnych i innych ważnych wydarzeniach w różnych zakątkach globu.
- W tym odcinku rozmawiamy z Ahmedem Al-Arinim, fotografem z Gazy, który opuścił miasto z powodu izraelskiej ofensywy.
- - Całe dzielnice zostały zrównane z ziemią, całe rodziny wymazano z rejestru cywilnego - mówi o2.pl Al-Arini.
"Gaza płonie" - stwierdził we wtorek 16 września w serwisie X izraelski minister obrony Israel Kac, komentując rozpoczęcie wielkiej ofensywy w tym mieście.
Celem jest zniszczenie Hamasu - grupy terrorystycznej, która 7 października 2023 r. dokonała ataku na Izrael i zabiła 1195 osób - oraz uwolnienie 48 zakładników, ale Hamas zapowiedział już, że ataki na Gazę oznaczają koniec nadziei na to, że tak się stanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael zachowuje się jak naziści? Ekspert o ludobójstwie w Palestynie
Ucieczka z Gazy. "Nie do opisania"
Tylko pierwszego dnia ofensywy z Gazy uciekło, jak twierdzą Siły Obronne Izraela (IDF), ok. 350 tys. Palestyńczyków.
- Ja i moja rodzina straciliśmy wszystko: dom, samochód, biznes. Uciekaliśmy w panice, słysząc ciągle przerażające odgłosy eksplozji - mówi o2.pl Ahmed Al-Arini.
Al-Arini jest fotografem państwowej tureckiej agencji informacyjnej Anadolu. W lipcu świat obiegły zrobione przez niego zdjęcia, na których widać chore, przerażająco chude dziecko, które zamiast pieluchy ma worek na śmieci. W kolejnych tygodniach fotografował też inne cierpiące z powodu głodu dzieci w Strefie Gazy.
Jak mówi nam Al-Arini, mieszkańcy Gazy uciekają ulicą Al-Rashid - jedną z najdłuższych w strefie, biegnącą wzdłuż Morza Śródziemnego - i udają się do środkowej części enklawy, "często bez podstawowych artykułów życiowych".
- Warunki są fatalne, a stopień niepewności, który wszystkim towarzyszy, jest nie do opisania - podkreśla.
Ludzie uciekają samochodami, konno, ale często też za pośrednictwem jedynego środka transportu, na jaki ich stać - własnych nóg.
- Większość ucieka właśnie tak, pieszo, bo koszty transportu są kosmiczne. Za wynajem samochodu trzeba zapłacić ponad tysiąc dolarów. A ludzie nie mają nawet na jedzenie. Żyją w ekstremalnym ubóstwie, bez żadnej pomocy, nie stać ich na zakup namiotu, bo jeden to wydatek rzędu 1,5 tys. dolarów. To jest szaleństwo - powiedział Al-Arini.
Namiot to jedyny "dach" nad głową, na który mogą liczyć uciekający Palestyńczycy. Problemem jest jednak nie tylko zaporowa cena. - Niektórzy właściciele ziemscy domagają się opłaty za rozstawienie namiotu na ich terenie - stwierdził nasz rozmówca.
Wobec tego wszystkiego niektórzy decydują się zostać w Gazie - mimo ostrzeżeń Izraela, mimo zbliżających się czołgów i spadających bomb.
- Ci ludzie mają po prostu dość uciekania. Nie mają pieniędzy. Nie chcą odejść, bo boją się, że nie będą już mogli wrócić - tłumaczy Al-Arini.
"Nie oszczędzają nikogo ani niczego"
W czwartek izraelskie czołgi przesunęły się w głąb Gazy. Jak podała agencja Reutera, przez kilka godzin w ciągu dnia w mieście nie było internetu, nie działały też telefony, co może być sygnałem zapowiadającym dalszą eskalację.
- Trwa ludobójstwo, nie oszczędzają nikogo ani niczego, niszczony jest każdy głaz, każde drzewo. Całe dzielnice zostały zrównane z ziemią, całe rodziny wymazano z rejestru cywilnego. To jest rzeź. Żadne słowa nie oddadzą tego, czego doświadczają ludzie w Gazie - mówi Al-Arini.
W opublikowanym 16 września raporcie Niezależna Międzynarodowa Komisja Śledcza ONZ ds. Okupowanych Terytoriów Palestyńskich stwierdziła, że Izrael dopuścił się ludobójstwa w Strefie Gazy. W sierpniu w rozmowie z o2.pl o ludobójstwie mówił też Omert Bartov, izraelski profesor Studiów nad Holokaustem i Ludobójstwem na Uniwersytecie Browna.
- Słyszałem w Izraelu takie opinie: jak to może być ludobójstwo, skoro zabiliśmy tylko 60 tys. ludzi? No więc ilu jeszcze musicie zabić? 500 tysięcy? Milion, a może dwa? Tyle wystarczy, żeby mówić o ludobójstwie? - oznajmił wówczas prof. Bartov.
Mimo powracających oskarżeń o ludobójstwo - określanych przez Izrael jako "fejk" - i rosnącego oburzenia na świecie końca działań wojennych nie widać. Izrael dalej jest wspierany m.in. przez USA, które w czwartek już po raz szósty zawetowały rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ wzywającą do bezwarunkowego i trwałego zawieszenia broni w Strefie Gazy.
Według kontrolowanego przez Hamas ministerstwa zdrowia od 7 października 2023 r. w enklawie zabitych zostało już ponad 65 tys. osób, ale rzeczywista liczba ofiar jest prawdopodobnie dużo większa.
- Świat nie jest fair - mówi Al-Arini. - Mógłby coś zrobić, a zostawia nas na zniszczenie i śmierć. Boże, niech ten koszmar się skończy.
Łukasz Dynowski, szef redakcji o2.pl
Przeczytaj też poprzednie teksty z cyklu "Blisko Świata":