Koszmar toaletowy w sopockich restauracjach. Oto, co robią turyści
Edyta Okroj-Wierzbicka z Akademii Gastronomi na łamach portalu eSopot zdradza, jak zachowują się turyści, którzy z ulicy wchodzą do sopockich restauracji, by tylko skorzystać z toalety. - Często nawet nie powiedzą "dzień dobry". Ale blokują toalety dla faktycznych gości - mówi ekspertka.
W wielu miastach w Polsce wciąż brakuje publicznych toalet, dlatego sporo ludzi korzysta z ubikacji, które znajdują się w restauracjach na najbardziej obleganych ulicach. Jak się jednak okazuje, utrzymanie toalet w lokalach gastronomicznych, zwłaszcza w miejscowościach nadmorskich to ogromny wydatek dla właścicieli.
Jak podkreśla Edyta Okroj-Wierzbicka z Akademii Gastronomi w rozmowie z portalem eSopot, nie chodzi tutaj tylko wydatki związane z wodą i zakupem papieru.
- To największe wyzwanie. Do restauracji wchodzą tłumnie nie klienci, a ludzie z ulicy – prosto z plaży, z deptaku, z imprez miejskich. Nie zostawiają w lokalu ani złotówki. Często nawet nie powiedzą "dzień dobry". Ale blokują toalety dla faktycznych gości, tworzą kolejki, przekształcają łazienkę w przebieralnię albo myją z siebie piasek jak pod prysznicem na siłowni - tłumaczy Edyta Okroj-Wierzbicka w rozmowie z portalem eSopot.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy "Rozmowy w toku" powrócą na antenę? Co na to Ewa Drzyzga?
Przez takie wizyty przechodniów w toaletach w lokalach gastronomicznych, ubikacje muszą być dużo częściej sprzątane. Zdarza się, że podłogi są zalane wodą z piaskiem, a muszle zapchane. Niestety zdarzają się też kradzieże.
To nie przesada. Branża notorycznie zgłasza kradzieże papieru toaletowego, mydła, odświeżaczy powietrza, ozdób, a nawet… zapachowych patyczków i ramek z cytatami. W niektórych lokalach "znikają" nawet dozowniki- ujawnia Edyta Okroj-Wierzbicka.
Koszty strat i sprzątania ponoszą właściciele lokali. W wielu restauracjach znajdziemy informację: "toaleta tylko dla gości lokalu" jednak sama tabliczka nie rozwiązuje problemu.