Miała przewlekłą gorączkę. Druzgocąca diagnoza 25-latki
Zaczęło się od przewlekłej gorączki, która utrzymywała się tygodniami. 7 listopada 2021 roku 25-letnia wówczas Kinga pojawiła się w szpitalu. Po dwóch dniach napięcia usłyszała druzgocącą diagnozę. Lekarze stwierdzili, że ma ostrą białaczkę szpikową.
Dramatyczna historia łodzianki została opisana przy okazji zbiórki prowadzonej na pomagam.cancerfighters.pl (TUTAJ >>>). Do tej pory uzyskano ponad 47 tys. zł na leki i leczenie poza krajem, co oznacza 157 proc. celu. Organizatorzy dali jednak do zrozumienia, że koszty mogą być znacznie wyższe.
Kwota zbiórki została określona na podstawie szacowanych kosztów specjalistycznych konsultacji oraz procesu kwalifikacji do dalszego leczenia, w tym również poza granicami kraju, jeśli zajdzie taka konieczność. Jest to jedynie część potencjalnego, znacznie droższego leczenia. Jeśli zapadną decyzje o terapii poza Polską i poznamy jej realne koszty, na pewno Was o tym poinformujemy i wtedy będziemy potrzebować Waszego ogromnego wsparcia.
Jak z bajki. Jechaliśmy świątecznym pociągiem do Wilna
Jeżeli Kinia zakwalifikuje się do badań klinicznych w Polsce i przyniosą one oczekiwany efekt, wszystkie dotychczas zebrane środki zostaną przekazane przez fundację na rzecz najbardziej potrzebujących podopiecznych - czytamy.
Dramat rozpoczął się w 2021 roku
Historia Kingi wywołała ogromne poruszenie w sieci. Jej dramat rozpoczął się w 2021 roku. 7 listopada trafiła do szpitala, z uwagi na przewlekłą gorączkę. Krótko później 25-latka usłyszała, że ma ostrą białaczkę szpikową.
Kinga miała wtedy 25 lat. Była młodą, aktywną kobietą, pracującą i rozwijającą się jako kosmetolog, z planami, energią i poczuciem, że całe życie jest jeszcze przed nią. Lekarze uspokajali, mówiąc o niskim ryzyku nawrotu. Leczenie miało ograniczyć się do chemioterapii. Spędziła ponad pół roku w szpitalach, walcząc dzień po dniu, aż w końcu mogła wrócić do domu, wierząc, że to najtrudniejszy etap, który ma już za sobą - ujawniono.
Latem 2022 roku, odzyskując siły i wiarę w normalność, Kinga szykowała się do ślubu. Data była ustalona, a goście zaproszeni.
Dziesięć dni przed ceremonią, podczas rutynowej kontroli, padło jedno słowo, które zburzyło wszystko. WZNOWA - przekazano w opisie zbiórki.
Podjęto decyzję o przeszczepie. Dawcą został brat Kingi, choć zgodność była niewielka. Ślub Kingi doszedł do skutku, ale wesele odwołano.
Dwa lata po przeszczepie przyszła informacja o pozaszpikowej wznowie ostrej białaczki szpikowej. W obu piersiach pojawiły się guzki, które początkowo wyglądały jak niegroźne włókniaki. Zostały wycięte, a materiał przekazany do rutynowego badania histopatologicznego. Wynik nie pozostawił wątpliwości. To znów były komórki ostrej białaczki szpikowej.
Ryzyko kolejnego przeszczepu było wówczas ogromne. Zdecydowano się na chemioterapię ambulatoryjną. Kinga jeździła na cykle co sześć tygodni. Leczenie przynosiło efekty. Zmiany się cofnęły. Szpik pozostawał czysty. Ale choroba nie powiedziała ostatniego słowa - przekazano.
"Wynik był druzgocący"
We wrześniu 2025 roku w szpiku znów pojawiły się komórki nowotworowe. Doszło do trzeciego nawrotu.
Stan Kingi wymagał radykalnych decyzji. Jako jedyną szansę wskazano kolejny przeszczep. Zanim jednak mógł się odbyć, konieczne było przygotowanie organizmu. Przez miesiąc w szpitalu w Łodzi Kinga otrzymywała intensywną chemioterapię reindukującą. Nadzieja i strach szły ramię w ramię, a wiara, że musi się udać, była jedynym punktem oparcia. Wszystko załamało się w 21. dobie po chemioterapii, po badaniu szpiku. Wynik był druzgocący. Całkowita oporność na leczenie. Standardowe możliwości terapeutyczne zostały wyczerpane. Zapadła decyzja o postępowaniu paliatywnym. Dla 29-letniej kobiety, która bardzo chce żyć, to zdanie zabrzmiało jak wyrok - podkreślono.
Na początku grudnia konsylium lekarskie wydało skierowanie do IHIT w Warszawie w celu kwalifikacji do badania klinicznego. Jest to jedyna dostępna w Polsce możliwość dalszego leczenia. Jeżeli Kinga nie zostanie zakwalifikowana do badania klinicznego, jedyną nadzieją pozostanie leczenie za granicą.
Kinga ma 29 lat. Po raz czwarty walczy z białaczką, gdy skończyły się standardowe możliwości leczenia. Twoje wsparcie może być dla niej kolejną szansą na życie. To nie jest walka o komfort. To walka o życie młodej kobiety, której choroba odebrała zdrowie, marzenia, bezpieczeństwo i poczucie jutra - podkreślają organizatorzy zbiórki dla Kingi.