oprac. Aneta Polak| 

Miała wykupiony bilet, ale maszynista odjechał bez niej. "Skandaliczne zachowanie"

118

Pani Agnieszka chciała dojechać z Łodzi do Zakopanego. Kupiła bilety na podróż Intercity - dla siebie, męża i półtorarocznego synka. Choć wszyscy zjawili się na peronie na 10 minut przed przyjazdem pociągu, ostatecznie maszynista odjechał bez nich. – To skandaliczne zachowanie – skarży się "Faktowi" kobieta.

Miała wykupiony bilet, ale maszynista odjechał bez niej. "Skandaliczne zachowanie"
Pociąg odjechał bez pasażerów. Nie wiadomo dlaczego (Agencja Wyborcza.pl, Marcin Stępień)

Ani zakup biletów, ani punktualne przybycie na peron, nie gwarantuje pasażerom dotarcia do celu podróży, a nawet - dostania się do pociągu. Przekonała się o tym pani Agnieszka, która w sobotę (15 czerwca) wraz z rodziną zjawiła się na dworcu Łódź-Dąbrowa. Tak rozpoczęła się podróż pełna stresu.

Rodzina chciała wsiąść do pociągu "niebylejakiego". Pani Agnieszka miała wykupione bilety na podróż Intercity do Zakopanego (z przesiadką) — dla siebie, męża i półtorarocznego syna. Wszyscy zjawili się na dworcu punktualnie. Pociąg zjawił się o godz. 8.35, tyle że maszynista odjechał bez oczekujących na podróż pasażerów.

Pociągiem Intercity relacji Bydgoszcz—Kraków mieliśmy dojechać z przesiadką do Zakopanego. Na peronie dworca Łódź-Dąbrowa byliśmy 10 minut wcześniej. Tym samym pociągiem jechali moi znajomi, którzy wsiedli przystanek wcześniej — wyjaśnia "Faktowi" pani Agnieszka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Prezent dla nauczyciela na koniec roku? Zapytaliśmy Polaków, co o tym sądzą
Pociąg podjechał o godz. 8.35, podeszliśmy pod przedział nr 8, w którym mieliśmy wykupione miejsca. Naciskałam na przycisk, aby otworzyć drzwi pociągu, niestety nie otworzyły się, a pociąg odjechał. To skandaliczne zachowanie, tym bardziej że nasz przedział znajdował się bezpośrednio za lokomotywą — zaznacza kobieta.

Jak dodaje, na peronie nie było tłumu i nie ma mowy o tym, by maszynista czy konduktor nie zauważył podróżnych. Jadący w pociągu znajomi rodziny próbowali interweniować, ale na pomoc było za późno.

Łódź: w pociągu nie otwarto drzwi dla podróżnych

Zaskoczeni pasażerowie musieli w trybie ekspresowym zweryfikować plany i dojechać na dworzec Łódź-Widzew. Tam rodzina wsiadła do następnego pociągu, tyle że nie udało się jej otrzymać miejsc siedzących, ani zdążyć na pociąg jadący z Krakowa do Zakopanego. To wygenerowało dodatkowe koszty, bo rodzina ostatecznie musiała zapłacić za podróż busem.

Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że obyło się bez płacenia za bilety na pociąg, opuszczający dworzec Łódź-Widzew o godz. 10.51. Było to możliwe dzięki zaświadczeniu uzyskanemu w kasie biletowej. "W pociągu nr 5334 na stacji Łódź-Dąbrowa nie zostały otwarte drzwi dla podróżnych" — odnotowała kasjerka.

Dlaczego drzwi nie zostały otwarte? Tego na razie nie wiadomo. — O tej sprawie zostaliśmy poinformowani, bo rodzina nas powiadomiła. Jednak ze względu na weekend, dopiero w poniedziałek będziemy mogli to wyjaśnić i zająć stanowisko w tej sprawie — przekazała "Faktowi" Agnieszka Serbeńska, rzecznik prasowy PKP Intercity S.A.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić