Mnisi z Krakowa zakazali wycieczek. Nie mają już cierpliwości do turystów
Klasztor kamedułów na Srebrnej Górze, znany z surowych zasad i pustelniczego życia mnichów, zamknął swoje bramy dla wycieczek. Decyzja ta wynika z narastającego braku szacunku ze strony turystów, którzy coraz częściej naruszali spokój tego wyjątkowego miejsca.
Klasztor kamedułów na Srebrnej Górze w Krakowie, jedno z dwóch takich miejsc w Polsce, zawsze budził ciekawość. Mnisi żyją tam w ciszy i odosobnieniu, wypełniając dni modlitwą i pracą.
Zakon, owiany tajemniczością, był otwierany dla turystów tylko 12 razy w roku. Niestety, coraz częstsze naruszanie zasad przez odwiedzających zmusiło zakonników do wprowadzenia surowszych ograniczeń — wycieczki zostały całkowicie zakazane.
Decyzja mnichów wynika z nieodpowiedniego zachowania turystów, którzy często nie szanowali surowych reguł zakonu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dobry posiłek" według PiS. Zapytaliśmy emerytów o jakość jedzenia w szpitalach
Jak na łamach "Gazety Wyborczej" wspomina przewodniczka Aldona Krocień, zdarzały się sytuacje, gdy odwiedzający nachalnie fotografowali modlących się zakonników.
Często pojawiały się także grupy ubrane w niewłaściwy sposób, co podkreśla Waldemar Liszowski, historyk z Krakowa.
Kolarskie spodenki opinające przyrodzenie to nie jest strój do kościoła – zauważa.
Mnisi ze Srebrnej Góry proszą o "nawiedzanie", nie "zwiedzanie"
Mnisi zareagowali, wprowadzając konkretne zasady dla odwiedzających. Na swojej stronie internetowej poinformowali, że osoby chcące wejść na teren klasztoru muszą być odpowiednio ubrane – mężczyźni w długie spodnie i koszule, a kobiety w sukienki zakrywające ramiona i kolana. Wprowadzono także zakaz wykonywania zdjęć i proszono o uszanowanie prywatności mnichów.
Ojciec Mateusz, przeor klasztoru, tłumaczy "Gazecie Wyborczej", że mnisi nie chcą, by ich miejsce było tylko kolejną atrakcją turystyczną.
Wolimy, żeby klasztor był nawiedzany, a nie zwiedzany – mówi, wyjaśniając, że cisza i spokój są tu priorytetem.
Mnisi pragną, aby odwiedzający przychodzili po duchowe wyciszenie i modlitwę, a nie po zdjęcia na media społecznościowe.
Przeczytaj też: Pomógł wnieść zakupy. Potem zabił. Koszmar w Zgierzu