Polski ambasador wciąż w Kijowie. Mówi, dlaczego nie może wyjechać

Ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki siedzi w przestronnym pokoju z dużymi oknami. Ubrany w piłkarską koszulkę dyplomata sączy powoli szkocką. Za oknem co i rusz słychać wybuchy, ale ambasador tylko wzrusza ramionami. – Nie mogę wyjechać. To osłabiłoby morale Ukraińców – podkreśla.

Polski ambasador wciąż w Kijowie. Mówi, dlaczego nie może wyjechać
Ambasador Polski na Ukrainie Bartosz Cichocki nie planuje wyjeżdżać z ogarniętego wojną kraju. (Twitter, Pete Kiehart)

Przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę, kraj opuściło wielu zagranicznych dyplomatów. Na swoim stanowisku uporczywie trwa jednak polski ambasador. W rozmowie z Buzzfeed News Bartosz Cichocki zaznacza, że jego obecność na miejscu jest bardzo potrzebna.

24 godziny na dobę współpracujemy z członkami ukraińskiego rządu i innymi zachodnimi dyplomatami. Są rzeczy, których nie można zrobić na odległość – mówi dziennikarzowi Christopherowi Millerowi.

Polski ambasador nie zamierza opuszczać Kijowa. "To mogłoby osłabić morale"

Od czasu ataku Rosji na Kijów polski ambasador nie spędził ani jednej nocy w schronie. Podkreśla, że woli spać we własnym łóżku. Inwazja zmusiła jednak tysiące Ukraińców do ucieczki z własnego kraju. Większość z nich wyjechała do Polski. Dyplomata twierdzi, że nasz kraj przyjmie tylu uchodźców, ile będzie potrzeba.

Nie wyobrażam sobie, żeby Polska mogła zamknąć przed nimi drzwi – dodaje.

Część ponad 80-osobowego zespołu polskich dyplomatów przeniosła się do Lwowa. Przy Cichockim pozostaje jednak spora grupa współpracowników. Ambasador zawsze nosi przy sobie torbę z najważniejszymi dokumentami. Na lewym ramieniu ma napisaną permanentnym markerem grupę krwi.

Nie chcę skończyć w złej trumnie – śmieje się Cichocki.

Kiedy mówi te słowa, na przedmieścia Kijowa spadają kolejne rakiety. – Otwórzmy okno, żeby posłuchać – mówi ambasador, sięgając po telefon. Ma w nim zainstalowaną aplikację, która ostrzega mieszkańców o nadchodzących nalotach.

Lubię ją, ale zazwyczaj alerty są spóźnione o dwie minuty. W przypadku Iskanderów (pocisków rakietowych krótkiego zasięgu – przyp. red) to bardzo dużo czasu – mówi ambasador w rozmowie z Millerem.

Bartosz Cichocki opisuje, że nie dostał polecenia ani zalecenia opuszczenia Kijowa. Poza tym wyjazd byłby "niewskazany".

To mogłoby osłabić morale Ukraińców – zaznacza.

Polska dyplomacja nie uciekła z Kijowa. "Jedziemy z Ukrainą na tym samym wózku"

Obecność polskiego ambasadora w Kijowie jest bardzo symboliczna. Polska była pierwszym krajem, który 2 grudnia 1991 roku uznał niepodległość Ukrainy.

Pokazuje swoją postawą, że Polska będzie z Ukrainą niezależnie od tego, co się stanie – mówi o Cichockim wicedyrektor warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk.

Stosunki polsko-ukraińskie nie są usłane różami. Nie ustają bowiem spory choćby o godne upamiętnienie Polaków zamordowanych na Wołyniu i w Galicji Wschodniej przez UPA w latach 1943-1944. Bartosz Cichocki zaznacza jednak, że to nie czas na kłótnie. Prezydenci Polski i Ukrainy w ostatnim czasie dzwonią do siebie codziennie.

Wydaje mi się, że kontaktują się praktycznie co noc – mówi Cichocki o Andrzeju Dudzie i Wołodymyrze Zełenskim. Ambasador dodaje, że Ukraina dzielnie odpiera rosyjską inwazję. Niepowodzeniem zakończyły się bowiem wczesne plany Władimira Putina mówiące o szybkim obaleniu rządu w Kijowie.

Stolica jest mocno broniona. Na ulicach są ludzie, których nie chciałbym spotkać, gdybym był Rosjaninem. Mogą strzelać i bombardować, ale nie wierzę w to, że Kijów upadnie. To miasto, którego nie da się okupować – zaznacza ambasador.

Zdaniem Cichockiego Polska dostarcza Ukrainie "wszystko o co poprosi", a nawet to, "o co zapomni poprosić". W ramach wsparcia polski rząd przekazał Ukraińcom różnego rodzaju amunicję i pociski artyleryjskie, przenośne systemy obrony powietrznej krótkiego zasięgu, lekkie moździerze i drony rozpoznawcze. Cały czas udziela także Ukrainie pomocy humanitarnej.

Bezpieczeństwo Ukrainy jest kluczowe również dla bezpieczeństwa Polski. Jedziemy na tym samym wózku co Ukraińcy. Tylko, że oni siedzą z przodu, a my z tyłu – ocenia bieżącą sytuację Kononczuk.

Tego samego zdania jest również ambasador Cichocki. Podsumowuje, że upadek Ukrainy byłby "bardzo złą wiadomością dla Polski".

Jeśli Rosji się uda, my jesteśmy następni w kolejce – mówi.
Trwa ładowanie wpisu:twitter

Obejrzyj także: Myśliwce z Polski dla Ukrainy? "Jest to możliwe"

Autor: JKM
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić