Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Ponure święto rosyjskiej floty. Dlatego zatonęła "Moskwa"

13 maja powinien być w Marynarce Wojennej Rosji dniem świątecznym. Tegoroczna rocznica utworzenia Floty Czarnomorskiej (FCz), która walczy w wojnie w Ukrainie, nie przebiegła jednak w dobrej atmosferze. W starciu z krajem praktycznie pozbawionym marynarki stracili już kilka jednostek, w tym okręt flagowy, krążownik "Moskwa". Dlaczego dysponując taką przewagą Rosjanie ponoszą straty?

Ponure święto rosyjskiej floty. Dlatego zatonęła "Moskwa"
To zdjęcie to już wspomnienie - Ukraińcy posłali krążownik rakietowy "Moskwa" na dno (GETTY, Vladimir Zapletin)

78 dni trwa już inwazja Rosji na Ukrainę. Przez ten czas Rosjanie nie zajęli Kijowa ani nie zainstalowali w Ukrainie nowych, prorosyjskich władz. I choć podczas obecnych ciężkich walk w Donbasie idzie im lepiej, to wciąż nie potrafią uzyskać strategicznej przewagi.

Nie tylko na lądzie Ukraińcy są w stanie skutecznie odpierać atak wroga. Drugi taki front to Morze Czarne, gdzie armia obrońców zadała Rosjanom poważne straty. Zaliczyła również największy sukces taktyczny, jakim było zatopienie rakietowego krążownika "Moskwa" - okrętu flagowego Floty Czarnomorskiej.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Zatonięcie "Moskwy" było dla Rosjan szokiem. Więcej światła rzuca na zatopienie okrętu komandor ppor. Oskar Draus z NATO-wskiego Centrum Szkolenia Morskich Operacji Blokadowych (NATO Maritime Interdiction Operational Training Centre - NMIOTC), zlokalizowanego w zatoce Souda na Krecie.

Nie są to morskie arkana, by wiedzieć, że duży okręt, o dużym znaczeniu "psychologicznym", ze sporym zapasem pocisków rakietowych i - jak się później okazało (najprawdopodobniej – wg. ekspertów i moim zdaniem również) niesprawnymi systemami walki nie operuje na teatrze działań morskich sam. To powinien wiedzieć każdy absolwent Akademii Marynarki Wojennej. A już na pewni nie bez posiadania pełni panowania w powietrzu - mówi o2.pl kmdr Draus.

Dlaczego zatem było inaczej i "Moskwa" skończyła na dnie? Oficer przypomina o wsparciu Ukrainy przez państwa NATO w zakresie rozpoznania. Podkreśla też, że szereg lotów rozpoznawczych oraz obserwacja satelitarna to ogromna przewaga.

Skromne środki, ale cenna informacja o czasie i miejscu uderzenia na - jak się okazało - bezbronną jednostkę musiało skończyć się jej skutecznym porażeniem. Nie rozumiem, dlaczego rosyjscy decydenci w FR pozwolili, by okręt wyszedł w morze w ten sposób - kontynuuje komandor.

Boso, ale w ostrogach

Przyjrzyjmy się zatem sukcesom Ukraińskim na wodzie. Według bloga oryxspioenkop.com, dokumentującego potwierdzone fotograficznie straty rosyjskie, na morzu są one poważne: krążownik "Moskwa", okręt transportowo-desantowy "Saratow", kuter transportowo-desantowy, 4 szybkie kutry patrolowo-desantowe projektu Raptor. Trzy inne jednostki zostały uszkodzone, ale ich stan jest nieznany, więc nie wiemy, czy nadają się do naprawy, czy do kasacji.

I to wszystko pomimo tego, że ukraińska marynarka wojenna istnieje mocno teoretycznie. Publicysta morski Wojciech Budziłło wskazuje w rozmowie z o2.pl, że ten element ukraińskiej armii był zwyczajnie najsłabszy. Jedynym dużym okrętem bojowym Ukrainy była fregata zwalczania okrętów podwodnych "Hetman Sahajdaczny", która w momencie wybuchu wojny została zatopiona przez samych Ukraińców, by nie wpadła w ręce Rosjan.

To prawda, że w kwestii zasobów okrętowych jest Ukraińcom bardzo trudno, blokada morska założona przez FR jest w związku z tym bardzo skuteczna, ale i wybrzeże byłoby niełatwe do operowania ze względu na małe odległości m.in Krymu czy innych potencjalnych punktów strategicznych, a w związku z tym sił i środków przeciwnika. Ukraina posiada jednak nadal doświadczone kadry - dodaje kmdr Draus.

Kilka miesięcy przed wybuchem wojny sam szkolił oficerów ukraińskich na kursach związanych z operacjami blokadowymi i działaniem w operacjach połączonych. Ukraińscy marynarze przechodzili kursy dla oficerów abordażowych, łącznikowych i innych specjalizacji, które odbywały się we wspomnianym już NMIOTC.

Dali się poznać jako zdeterminowani i świetnie operujący we współpracy z państwami NATO w zakresie prowadzenia łączności/znajomości dokumentów wykonawczych itp., zatem kursy kończyli bez żadnych problemów. Chętnie się uczyli i skupiali na postawionych zadaniach. Są zdolni do skutecznej obrony, posiadając skromne zasoby sprzętowe, których użycie muszą perfekcyjnie selekcjonować. "Moskwa" już się o tym przekonała, a nie wiemy jakie są losy trafionego pociskiem "Admirała Makarowa" - konkluduje marynarz.

Reszta ukraińskiej marynarki to małe kutry patrolowe, wyposażone jedynie w artylerię niedużego kalibru. Są dobre do pilnowania łowisk przed nielegalnymi połowami, ale nie na pełnoskalową wojnę. Nadal walczy lotnictwo marynarki, chociaż trudno ocenić jego realny stan, i nadbrzeżna jednostka rakietowa. To ona, uzbrojona w nowoczesne pociski Neptun, zatopiła krążownik "Moskwa". Prawdopodobnie teraz ta jednostka może sobie dopisać kolejny plus. Według ukraińskich przekazów, Neptuny dosięgły okręt logistyczny "Wsiewołod Bobrow". Jednostka - pochodzącą zresztą z Floty Północnej - została trafiona niedaleko Wyspy Węży.

Strategiczny flop...

Jak zatem ocenić rosyjskie działania na Morzu Czarnym? Wojciech Budziłło wskazuje dwie płaszczyzny: strategiczną i taktyczną. Pierwsza z nich, dużo szersza, każe stwierdzić, że na morzu Rosja prowadzi. Budziłło wylicza długą listę celów, które udało się Rosjanom zrealizować przy pomocy floty.

Nieskrepowanie prowadzą operację, którą zaplanowali, czyli całkowitą blokadę wybrzeża ukraińskiego, frachtu morskiego do i z portów Ukrainy, zablokowania wymiany handlowej i możliwości uzyskania wsparcia militarnego drogą morską. Do tego nękają wojska ukraińskie od strony morza, przy pomocy rakiet wystrzeliwanych z okrętów nawodnych, podwodnych i bombowców operujących nad Morzem Czarnym. Niszczą infrastrukturę zarówno na ukraińskim wybrzeżu jak i w głębi kraju, oraz zmuszają Ukraińców do trzymania na wybrzeżu jednostek wojsk lądowych, w obawie przed desantem z morza, który co jakiś czas [Rosjanie - red.] pozorują - mówi Budziłło.

Rosjanie mogą na to sobie pozwolić, bo Ukraina praktycznie nie ma floty wojennej. Przede wszystkim jednostek bojowych: nawodnych okrętów uderzeniowych i okrętów podwodnych, którymi mogłaby zabezpieczać choć jeden szlak morski do Odessy, a przede wszystkim przejąć role obrony przeciwdesantowej. Tu główną rolę mogłyby odgrywać małe okręty podwodne, umożliwiając tym samym zwolnienie jednostek lądowych na front, gdzie przydałyby się o wiele bardziej.

... i taktyczny top

Inaczej jednak sytuacja Rosjan ma się z taktycznego punktu widzenia. Tu, jak mówi dalej ekspert, ocena już nie jest pozytywna. Rosjanie tracą okręty na morzu i w portach przez ruchy i decyzje, które są dziwne dla postronnych obserwatorów, zorientowanych jak w takiej sytuacji zachowałaby się flota państwa NATO.

Ich flota nie grzeszy nowoczesnymi środkami walki z napadem powietrznym, czy też systemami walki radioelektronicznej (WRE) na okrętach, co powoduje, że między bajki można włożyć mit o nienaruszalności rosyjskiej bańki antydostępowej (A2AD). Zaś Ukraińcy, którzy jeszcze 8 lat temu nieustannie szkolili się z Flotą Czarnomorską, stacjonując wspólnie w Sewastopolu na Krymie, wiedzą o tym doskonale. Znają słabe punkty Rosjan i je wykorzystują, zapewne z pomocą NATO - mówi dalej Budziłło.

Nie wszystko z lądu

Nie dajmy się jednak zwieść i nie zapominajmy, że nie wszystko da się zrobić przy pomocy pocisków rakietowych. Mówi o tym w rozmowie z o2.pl były szef Zarządu Dowodzenia i Łączności Sztabu MW komandor Piotr Urbański.

Ukraińcy skutecznie kąsają Rosjan. Pokazując przy tym, że aby kąsać marynarkę wojenną, nie potrzeba okrętów. Dziś można skutecznie razić bez okrętów, choćby przy pomocy rakiet i pocisków przeciwokrętowych wystrzeliwanych z lądu. Ukraińcy mają swoje "Neptuny", które miały trafić "Moskwę", my mamy Morską Jednostkę Rakietową. Ale nie dajmy się zwieść: nie wszystko da się załatwić z lądu, a siły zbrojne potrzebują synergii i zrównoważonego rozkładu i rozwoju potencjału bojowego oraz zdolności do odstraszania. Dlatego nie można postawić tylko na wojska lądowe, siły powietrzne czy drony pozwalające na realizacji zadań w różnych środowiskach. Potrzebne jest współdziałanie wszystkich rodzajów sił zbrojnych - przekonuje marynarz.

Wróćmy jednak do Ukrainy. Na pytanie, dlaczego rosyjska armia zalicza na morzu tak spektakularne wpadki, jak utrata "Moskwy", kmdr Urbański odpowiada, że z tego samego powodu, dla którego wpadki zaliczają ich wojska lądowe czy siły powietrzne.

Wszechstronne złodziejstwo, korupcja w armii oraz to, że wbrew oczekiwaniom i meldunkom swoich służb specjalnych spotkali się z nie tylko z równorzędnym, świetnie wyszkolonym, zaprawionym w bojach przeciwnikiem, który dodatkowo ma potężne wsparcie materiałowe i informacyjne NATO, a przede wszystkim jest znacznie bardziej zmotywowany niż siły agresora - mówi dalej Urbański.

Podkreśla też znaczenie dostępu Sił Zbrojnych Ukrainy do najnowszych technologii z Zachodu. A są one - wbrew temu, co głosili Rosjanie - lepsze niż technologie rosyjskie. Szczególnie w zakresie systemów obrony przeciwlotniczej, przeciwrakietowej i walki radioelektronicznej.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2

Zobacz także: Parodia parady zwycięstwa? Generał przestrzega
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić