Beata Bialik
Beata Bialik| 
aktualizacja 

Poszło w Polskę. Ludzie nie dowierzają. "Klientka aż się popłakała"

1069

Akcja na "zwieszony paragon" zatacza coraz szersze kręgi. W Kórniku ludzie "nie dowierzają", że można za darmo zjeść. Do piekarni w Śmiglu przyszła zaś emerytka, która nie miała pieniędzy na chleb. - Żona zdjęła jeden z zawieszonych paragonów i jej dała. Klientka się aż popłakała – mówi dla o2.pl piekarz Robert Smigiel.

Poszło w Polskę. Ludzie nie dowierzają. "Klientka aż się popłakała"
Akcja "zawieszony paragon" podbija kolejne polskie miasta (Getty Images)

"To się dzieje, to idzie w całą Polskę!" - mówił 19 lutego w rozmowie z o2.pl Grzegorz Jędrzejczak, właściciel baru Do Syta na warszawskim Mokotowie, w której prowadzona jest akcja "zawieszony paragon".

I rzeczywiście - kolejne lokale w Polsce przyłączają się do tej inicjatywy. W połowie lutego zrobiła to rodzina Olejników ze swoim rodzinnym biznesem. Piekarnię w Śmiglu (woj. wielkopolskie) prowadzą od czterdziestu lat. Szefową jest mama, przy piecu czuwają pan Rafał z bratem Robertem, a za ladą żona pana Rafała sprzedająca gotowe pieczywo.

W poniedziałek w lokalu zawiesili korkową tablicę z napisem: "Dołącz do akcji: podziel się chlebem". I teraz codziennie dzięki hojności swoich klientów mogą przywiesić na niej po kilka paragonów. Znikają one bardzo szybko, bo jak podkreśla piekarz, potrzebujących w Śmiglu jest dużo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nie tylko paragony grozy. Na to też trzeba uważać w restauracjach

- Często zdarza się, że do piekarni przychodzą rodzice z dziećmi, kupują chleb, a dziecko chce słodką bułeczkę i słyszy: "nie mamy pieniędzy" - opowiada pan Robert. - Więc mówię do mojej mamy, która jest w piekarni szefową: "Mama, taką byśmy akcję zrobili!".

Klientka cała we łzach. Dostała "zawieszony paragon"

Przypomnijmy - akcja "zawieszony paragon" polega na kupowaniu posiłków lub produktów spożywczych dla potrzebujących. Paragon za taki zakup zawieszany jest na tablicy w danym lokalu, a potrzebująca osoba może go zdjąć i dostać w zamian posiłek lub produkt widniejący na paragonie.

Pan Robert z piekarni w Śmiglu mówi, że jego mama na początku miała obawy. Dlatego z jego bratem pojechała do urzędu skarbowego sprawdzić, czy da się paragony zawieszać legalnie. Jak się okazało, że tak, zaczęli działać.

Sześć osób od razu na dzień dobry zakupiło zawieszone paragony. I teraz tak już jest codziennie, że dwie, trzy osoby kupują - cieszy się piekarz.

Na pytanie, skąd wzięło się u niego zainteresowanie całą akcją, pan Robert odpowiada krótko: "jak ktoś ma więcej, to czemu innych nie wesprzeć?".

W czwartek dwie panie przyszły, podpytywały, czy faktycznie jest taka akcja. W końcu jedna mówi, że emeryturę będzie miała za tydzień, to by może wtedy za ten chleb zapłaciła. Więc żona zdjęła jeden z tych zawieszonych paragonów i jej dała. Ta klientka się aż popłakała - opowiada pan Robert.

"Każda pomoc jest potrzebna"

Od niedawna w akcji uczestniczy też restauracja Europa w Oświęcimiu. - O akcji z zawieszonymi paragonami przeczytałam w mediach społecznościowych i od razu uznałam, że warto byłoby dołączyć - mówi w rozmowie z o2.pl pani Sławomira Kasperek, menadżerka lokalu.

Przyznaje, że początkowo miała obawy, czy pomysł chwyci. Na szczęście minęły już pierwszego dnia akcji.

Zaledwie godzinę po otwarciu przyszła pierwsza klientka i wykupiła cztery zawieszone zestawy obiadowe - opowiada menadżerka.

- Każda pomoc jest potrzebna i jeżeli tylko w jakiś sposób możemy wspomóc osoby ubogie, staramy się to robić - dodaje. Na dowód pokazuje lodówkę, w której okoliczni mieszkańcy od dawna zostawiają nadwyżki jedzenia, by dzielić się nim z innymi.

Dzięki temu restauracja ma pewność, że informacja o zawieszonych obiadach szybko trafi także do samych zainteresowanych. - Starsze osoby przychodzą po produkty do naszej lodówki, a teraz oprócz zimnych rzeczy będą też mogły zjeść ciepły posiłek - cieszy się Sławomira Kasperek.

"Zawieszony paragon" w Kórniku. "Ludzie nie dowierzają"

- Ludzie często nie dowierzają, że można za darmo przyjść i zjeść - mówi pan Paweł, właściciel baru Podzamcze przy ulicy Zamkowej w Kórniku (woj. wielkopolskie). I opowiada, jak z rezerwą i niedowierzaniem podchodzą do pomysłu zawieszonych paragonów w jego lokalu potrzebujący klienci.

Dziewczyny pracujące w restauracji mówią, że ludzie się wstydzą, nie wierzą, boją zapytać, czy to aby na pewno. I to też trzeba zrozumieć, bo każdy z nas kiedyś może być w tym miejscu - mówi pan Paweł.

Chętnych, żeby "zawiesić" paragon jednak nie brakuje. - Codziennie pojawiają się jakieś paragony. Dwa były wczoraj, dzisiaj widziałem trzy - podkreśla.

Twój lokal dołączył do akcji "zawieszony paragon"? Widziałeś/aś gdzieś tablicę z zawieszonymi paragonami? Napisz do nas na dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić