Pożar autobusów na zajezdni w Bytomiu przy ul. Świętej Elżbiety miał miejsce 13 maja 2024 roku w nocy. Strażacy otrzymali wezwanie około godz. 2.20. Ogień objął 10 pojazdów miejskich marki Solaris Urbino. Na miejscu pojawiło się 11 zastępów straży.
Autobusy znajdowały się na terenie prywatnej firmy przewoźnika "Krzysztof Pawelec Usługi Transportowe". Były wynajmowane przez ZTM Metropolię do przewozu pasażerów.
Po pożarze powołano biegłego z zakresu pożarnictwa. Ten wydał opinię po kilku dniach - nie pozostawiała ona złudzeń, że doszło do podpalenia.
Czytaj więcej na ten temat: Spalone autobusy w Bytomiu. Widok z wnętrza przeraża. "Strzeliło"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pożar w Bytomiu. Sprawców nie ustalono
Prokuratura Rejonowa w Bytomiu prowadziła śledztwo w sprawie sprowadzenia zdarzenia zagrażającego zdrowiu i życiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Dziesięć autobusów zostało zniszczonych całkowicie, osiem kolejnych częściowo. Prokurator Marek Furdzik przekazał nam, że śledztwo już jesienią dobiegło końca.
Śledztwo (...) postanowieniem z dnia 27 listopada 2024 roku zostało umorzone wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa - przekazał o2.pl. prok. Marek Furdzik.
Prokuratura przeprowadziła szereg czynności i powołała ekspertów z zakresu daktyloskopii, traseologii, genetyki, toksykologii i pożarnictwa. Sprawcy pożaru groziło od 1 do 10 lat więzienia. Kary jednak na ten moment nie będzie.
Czytaj także: Dwulatek trafił do Okna Życia. "Przyprowadził go ojciec"
Pożar w Bytomiu robotą służb? Prokuratura zaprzecza
Co istotne, pożar w Bytomiu miał miejsce w momencie, gdy w całej Polsce dochodziło do podejrzanych zdarzeń. Dokładnie trzy dni wcześniej w Siemianowicach Śląskich doszło do ogromnego pożaru składowiska odpadów.
Z kolei 12 maja podpalono halę Marywilska 44 w Warszawie. - Polskie służby posiadają informacje o rosyjskim zleceniu na podpalenie hali przy Marywilskiej w Warszawie - mówił w marcu tego roku szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Jak dodał, część sprawców jest aresztowana, inni z kolei są znani polskim służbom. - Postawienie przed sądem zleceniodawców i sprawców tych aktów dywersji jest naszym absolutnym priorytetem - dodał Siemoniak.
Czy za podpaleniem w Bytomiu także stoją rosyjskie lub białoruskie służby? Prokuratura zaprzecza. - Nie ustalono żadnych okoliczności, które wskazywałyby, iż za podpaleniem stoją służby innego państwa - podsumował prokurator Marek Furdzik.
Czytaj także: Mnóstwo trumien. Nagranie z Rosji obiega Ukrainę
Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl