"Przemówiła do mnie". Był w śpiączce 1,5 tygodnia. Oto co "widział i czuł"
Amerykanin Travis Shreeve wybierał się do szpitala, gdy zasłabł w swoim domu. Przez półtora tygodnia leżał w śpiączce. Dziś wyjawia, co "zobaczył" przez ten czas, gdzie "był" i komu zawdzięcza swój "powrót do żywych".
Pracując jako księgowy, Travis Shreeve przybrał na wadze podczas pandemii z powodu swojego siedzącego trybu pracy. Dodatkowo po zarażeniu się Covidem jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył, więc mężczyzna zdecydował się udać na pogotowie.
Schodził po schodach w swoim domu, aby z niego wyjść i ruszyć do szpitala. Zorientował się jednak, że ma problemy z oddychaniem. Poprosił żonę, aby ta wezwała karetkę. Sam w tym czasie stracił przytomność. Przyznaje, że pamiętał urywki drogi do szpitala, jednak niedługo później zapadł w śpiączkę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapomniany aspekt życia polskich chłopów. Dzisiaj nikt by tego nie wytrzymał
Przyznał jednak, że był "zdecydowanie bardziej świadomy, niż kiedykolwiek chciałby być". Miał poczucie, że personel medyczny w szpitalu wcale się nim nie przejmuje.
Widziałem pielęgniarki, które wchodziły do sali i chociaż byłem ich świadom, to one nie chciały ze mną rozmawiać, po prostu mnie ignorowały - wspominał.
Czytaj także: Dramat w trakcie grzybobrania. Interweniowała policja
W wywiadzie na kanale YouTube "Prioritize Your Life" wyznał, że te półtora tygodnia ciągnęło się niczym trzy miesiące.
To była najstraszniejsza rzecz w moim życiu, walczyłem o każdy oddech. Był taki moment, kiedy czułem się tak wyczerpany, że myślałem, że oddycham po raz ostatni - relacjonował.
Ciało nie miało siły walczyć. Travis znalazł się "gdzie indziej"
Kiedy jego ciało miało się poddać, Travis poczuł, że znalazł się "gdzie indziej". Miejsce, w którym był opisał jako "piękne, białe i czyste". Wszystko tam było nieskazitelne, dzięki czemu mężczyzna całkowicie zapomniał o swoim kryzysie.
Dodał też, że czuł obecność drugiej osoby, kobiety. Wiedział, że była to kobieta, którą znał i kochał, która powiedziała mu, że wszystko będzie dobrze.
Rozmawiając ze mną mówiła, że w jakiś sposób interweniowała w moim imieniu. Nie wiem, czy wpoiła coś lekarzowi, czy błagała Boga w moim imieniu, nie wiem, co to było, ale zrozumiałem, że faktycznie interweniowała w mojej sprawie - relacjonował w wywiadzie.
Niedługo później zorientował się, że jest znów w szpitalu, ale miał już pewność, że kobieta której obecność czuł "znalazła dla niego jakieś wyjście".
Ostatni raz pokazano mi obraz, jakby nie pozwolono mi w pełni go pamiętać, ale była tam moja rodzina i kilka innych osób. Ta kobieta przemówiła do mnie jeszcze raz, to był mój jedyny moment spokoju w szpitalu, i powiedziała "Wszystko będzie dobrze, znów będziemy cali". Poczułem coś wyjątkowego z tego powodu -dodał Travis.