aktualizacja 

Młodzi Rosjanie są wściekli. Protesty w Moskwie

Rosyjska młodzież zorganizowała protest przed ambasadami Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Demonstrującym nie podoba się, że kraje te dostarczają broń do walczącej z Rosją Ukrainy. Zaślepieni kremlowską propagandą nie widzą, iż to ich kraj dokonał bezpodstawnej inwazji na niepodległe państwo.

Młodzi Rosjanie są wściekli. Protesty w Moskwie
Rosjanom nie podoba się, że Wielka Brytania i USA dostarczają do Ukrainy broń (Twitter)

Jak podają prokremlowskie media, rosyjscy aktywiści i młodzież zorganizowali protest "w obronie ludności cywilnej Donbasu". Manifestujący mieli sprzeciwiać się minom przeciwpiechotnym, którymi Siły Zbrojne Ukrainy rzekomo "atakują mieszkańców DRL i ŁRL". W zmanipulowanym przekazie na temat protestu nie wspomniano, że działania zbrojne na terenie sąsiadującego kraju rozpoczęła niczym niesprowokowana armia Władimira Putina. Zaślepieni propagandą Rosjanie również często tego nie dostrzegają.

Protest młodych Rosjan przed ambasadami w Moskwie

Jak przekazuje propagandowy serwis "Donbass Today", manifestacja odbyła się na Placu DRL i ŁRL w Moskwie, tuż przed placówkami dyplomatycznymi Wielkiej Brytanii i USA. Dlaczego akurat tam? Zdaniem protestujących, to te kraje "milczą" i "dostarczają kolejną porcję broni do Ukrainy".

Aktywiści mieli wykrzyczeć, że "Ukraina używa broni zakazanej przez Konwencję Genewską przeciwko cywilom w Donbasie, a Zachód milczy". - Wyobraź sobie, jak wiele osób starszych, kobiet i dzieci zostało dotkniętych. Spójrz na te plakaty, dowody okrucieństwa i braku skrupułów ukraińskich nazistów. Nigdy ich nie zapomnimy ani nie wybaczymy - brzmiały hasła podczas akcji protestacyjnej. Tymczasem działania wojenne w okupowanych regionach rozpoczęła strona rosyjska, w propagandowym przekazie nieprawdziwie argumentując te "denazyfikacją". Spokój mieszkańców Donbasu zakłócono już w 2014 roku. Obecnie armia Putina planuje przejąć całkowitą kontrolę nad tą częścią Ukrainy.

Protestujący trzymali plakaty ze zdjęciami cywili i rosyjskich żołnierzy, którzy rzekomo wysadzili się na minach przeciwpiechotnych PFM-1 Sił Zbrojnych Ukrainy. W rzeczywistości jednak istnieją liczne dowody na to, że miny te były używane przez siły rosyjskie.

To może rosyjscy żołnierze po prostu nie powinni tam być? - pytają internauci.
Trwa ładowanie wpisu:twitter

Czym jest PFM-1?

PFM-1 to mina lądowa produkcji radzieckiej. Była używana przez wojska ZSRR m.in. w czasie wojny w Afganistanie w latach 1979-1989.

W latach 90. ubiegłego wieku wojska rosyjskie stosowały ją także w kaukaskich konfliktach w Armenii, Azerbejdżanie oraz Czeczenii. Według oficjalnych źródeł ukraińskich, miny motylkowe były stosowane przez Rosjan także podczas trwającej inwazji Rosji na Ukrainę. 27 lipca 2022 roku tysiące tego typu bomb zostało rozrzuconych w okupowanym przez armię Putina Doniecku na wschodzie kraju.

Rosja nadal posiada PFM-1 na wyposażeniu

Ofiarami tej śmiercionośnej broni padali często cywile. Głównie z tego powodu mina PFM-1 stała się głównym celem Międzynarodowej Kampanii na Rzecz Zakazu Min Przeciwpiechotnych. Kampania nie przyniosła zamierzonych rezultatów, ponieważ Rosja nie podpisała w 1997 roku traktatu ottawskiego, zakazującego stosowania lądowych min przeciwpiechotnych. Federacja Rosyjska nadal posiada miny PFM-1 na wyposażeniu.

Zobacz także: Rosja użyła zabronionej broni w Ukrainie. "To najstraszniejsze fajerwerki"
Autor: BA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić