Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Są już naprawdę wyczerpani. Eksperci mówią, ile czasu zostało Ukraińcom

W wojnie w Ukrainie trwa przeciąganie liny. Obie strony próbują doprowadzić do przesilenia i zdobycia przewagi, która pozwoliłaby im na wyprowadzenie silniejszego uderzenia. Tymczasem wiceminister obrony Ukrainy Hanna Maljar przekazała, że Rosjanie próbują atakować na kolejnym kierunku.

Są już naprawdę wyczerpani. Eksperci mówią, ile czasu zostało Ukraińcom
Ukraińscy żołnierze w bojowym wozie piechoty na drodze do Bachmutu (PAP, PAP/EPA/ALEX BABENKO)

Według przekazu Maljar, Rosjanie szykują się do ataków w rejonie swatowskim. To północny skrawek obwodu ługańskiego. Jeśli Rosjanie faktycznie zdecydują się tam zaatakować, mogą napotkać na zdecydowany opór Ukraińców, którzy powinni być dobrze przygotowani.

Jak mówi o2.pl dr Dariusz Materniak, takiego ruchu Rosjan można się było spodziewać. Dr Materniak przekonuje, że o takim kierunku działań Rosji - jako pomocniczym - spekulowano jeszcze w ubiegłym roku. I zimą bieżącego, kiedy trwały walki o Bachmut.

Zatem taki kierunek nie jest większym zaskoczeniem dla strony ukraińskiej i można zakładać, że Siły Zbrojne Ukrainy są na taki scenariusz gotowe, i to od dawna. Póki co nie ma informacji, aby tam doszło do jakiegoś przełamania frontu - mówi twórca portalu pol-ukr.net.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Działania wojenne w Ukrainie. "Ofensywę ukraińską można ocenić jako sukces"

Ofensywa - powoli i z mozołem

Dr Materniak dodaje również, że ukraińskie działania postępują powoli. Są, jak mówi, postępy i w pobliżu Bachmutu, i na odcinku zaporoskim, ale jednak rzędu tylko kilku kilometrów. Sygnalizowaliśmy to zresztą w o2.pl już w połowie maja. Ci, którzy liczą na szybkie rajdy i dynamiczne odbijanie dużych terenów przez Ukraińców, muszą uzbroić się w cierpliwość.

I tak niestety będzie w najbliższym czasie moim zdaniem - powolne przełamywanie rosyjskich linii i fortyfikacji w oczekiwaniu na moment taki, jak we wrześniu 2022 pod Izjumem - gdy uda się znaleźć słaby punkt frontu i ruszyć szybciej - mówi dalej Materniak.

Jak ocenia, "wielką naiwnością było nastawiać się na szybki postęp" działań. O rezultatach będzie można rozmawiać pod koniec września i wcale nie muszą one być powalające. Przekonuje również, że jesienią będą musiały ruszyć w jakiejś formie rozmowy pokojowe między Ukrainą i Rosją.

Wyczerpanie trwającą niemal 1,5 roku wojną jest, jak mówi, duże w Ukrainie. Dlatego to, co uda się Kijowowi ugrać do jesieni - niezależnie od efektu - będzie podstawą do rozmów o zawieszeniu broni. Tym bardziej że nałoży się to na kalendarz polityczny na Zachodzie, a szczególnie na przygotowania do wyborów prezydenckich w USA, które odbędą się w przyszłym roku.

Zaporoże i Donbas - regiony kluczowe

Wróćmy jednak do samych działań kontrofensywnych. Zdaniem komentatora spraw wojskowych płk Piotra Lewandowskiego, z przebiegu działań widać, że istotnym regionem jest Wełyka Nowosiłka w obwodzie zaporoskim. Jego zdaniem, kierunkiem finalnym tego ataku będą Tokmak i następnie Berdiańsk.

Jak mówi, Ukraińcy mają tam skoncentrowane i gotowe do działań duże siły, elementy sześciu brygad, w tym pancernej oraz dwóch brygad artylerii. Pod Bachmutem poszerzyli działania, kilkakrotnie skutecznie uderzając w okupantów.

Tam pojawiły się dwie nowo formowane, ukraińskie brygady: jedna m.in. na południe od Bachmutu, co daje im podstawę do wyprowadzania kolejnych ataków. Niejasna jest sytuacja na północy obw. ługańskiego i częściowo charkowskiego - mówi o2.pl płk Lewandowski.

Podkreśla, że obie strony mówiły o natarciach i postępach, ale nie widać potwierdzeń takich działań. Ukraińcy skierowali tam dwie nowe brygady, za to Rosjanie mają wycofywać z północy elementy swoich wojsk powietrznodesantowych i przesuwać je pod Bachmut.

Tyle że o aktywności rosyjskiej niewiele wiemy. Niemniej może to być dla Rosjan atrakcyjny kierunek, gdyby przesuwali się w stronę Kramatorska. Rosjanie mogą próbować odzyskać inicjatywę na kierunku Ługańskim, na osi Siewiersk-Łymań - przewiduje płk Lewandowski.

Dodaje, że Kijów informuje o wzmożonej aktywności przeciwnika w tym regionie. Natomiast to, co powinno martwić najbardziej, to brak informacji, by Rosjanie przerzucali siły na Zaporoże - nie wzmacniają obrony.

To oznacza, że mogą jeszcze mieć odwody w obwodzie zaporoskim i uznają sytuację za stabilną, bez konieczności wzmocnień. Ukraińcy powoli posuwają się tam do przodu, ale Rosjanie uznają, że obrona wytrzyma, co oznacza, że jest dobrze przygotowana.

Lewandowski przekonuje, że gdyby Ukraińcy skierowali swoje odwody całkowicie na Zaporoże, to Rosjanie by to dostrzegli i też wzmacniali obronę. A nie robią tego. Dodaje zarazem, że Ukraińcy nie docenili kilku czynników. Przede wszystkim siły lotnictwa Rosji – śmigłowców bojowych i samolotów, które dość śmiało poczynają sobie na froncie.

Rosjanie zresztą skoncentrowali swoje lotnictwo przed rozpoczęciem działań ukraińskich. Co ciekawe - dodaje oficer - Rosjanie wracają do stosowania zapisów własnych doktryn wojskowych. Ale tych starszych, czasem pochodzących nawet z okresu Układu Warszawskiego. I one okazują się niestety skuteczne, a Ukraińcy mają problem choćby z pokryciem terenu działań własną obroną przeciwlotniczą.

Straty, straty, straty

Dużym problemem Ukrainy są obecnie przede wszystkim straty. Tak w ludziach, jak i w sprzęcie, szczególnie najnowocześniejszym, zachodnim. W ostatniej dekadzie czerwca Rosjanie zniszczyli bomboskład w Chmielnickim.

Zniszczeniu miały ulec m.in. przekazane Ukrainie pociski manewrujące Storm Shadow. To bardzo poważna strata, bo Ukraińcy posługują się nimi sprawnie i wykorzystują je do punktowego niszczenia ważnych celów rosyjskich daleko za liniami wroga. Trafione miały zostać także ośrodki rozpoznania elektromagnetycznego: w Dnipro i Kanatowie. A walka radioelektroniczna to dla Ukraińców coś na wagę życia i śmierci.

Ofensywa utknie na minach?

Bilans zysków nie wydaje się na ten moment przechylać na stronę Ukrainy. Płk Lewandowski przywołuje w rozmowie z o2.pl oceny Amerykanów, którzy dają Ukraińcom około 10 tygodni na prowadzenie intensywnych działań wojennych. Pokrywa się to z ocenami Dariusza Materniaka, który również mówił o jesieni jako czasie, w którym trzeba będzie zacząć prowadzić negocjacje.

Rosjanie nadal nie wiedzą, czy głównym kierunkiem ofensywy jest jednak Zaporoże, czy też – podobnie jak było to w ubiegłym roku – Ukraińcy uderzą w innym rejonie. Pamiętamy, że w mediach pojawiały się zapowiedzi natarcia ukraińskiego na południu, a oni ruszyli wtedy pod Charkowem, na północy - mówi Lewandowski.

Rosjanie jednak mieli czas, by dobrze przygotować się do działań obronnych. Problemem są np. stawiane przez nich pola minowe. Mocno spowalniają one tempo ukraińskich działań. Tym bardziej że zastawiają oni pułapki przemyślnie: pokrywają określony teren minami przeciwpancernymi, a następnie zasypują to jeszcze śmiertelnie niebezpiecznymi minami przeciwpiechotnymi. Sprawia to, że rozminowanie takiego obszaru staje się o wiele bardziej żmudne i niebezpieczne.

Widać niestety, że były braki w szkoleniu, w działaniach przeciwminowych. Ukraińcy powoli i za wysoką cenę zdobywają pozycje, musząc prowadzić działania rozminowujące, a kiedy działają w ten sposób, to Rosjanie kontratakują niemal natychmiast. Z tego też względu trwają poszukiwania w Europie – ale i na całym świecie – sprzętu do działań saperskich, rozminowujących. Ukraińcy bardzo go potrzebują, podobnie zresztą jak bardziej intensywnych szkoleń w tym zakresie - konkluduje płk Lewandowski.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić