"Tego się boi policja". Funkcjonariusz komentuje nocną akcję w Warszawie
Nocne protesty w sprawie zmiany prawa aborcyjnego przebiegały w miarę spokojnie. Trzy osoby przeszły przez ogrodzenie i weszły na teren Trybunału Konstytucyjnego. Ale protestujących wywożono do komend powiatowych. Dlaczego?
Od warszawskich policjantów słyszymy, że zatrzymani w nocy protestujący wywożeni byli do podwarszawskich komend powiatowych. M.in. do Legionowa, Nowego Dworu Mazowieckiego, czy Grodziska. Dlaczego?
Strach zajrzał w oczy. Bali się okupacji komend - słyszymy od jednego z policjantów.
Strajk kobiet. Manifestanci przedarli się na teren Trybunału Konstytucyjnego
Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego protestujący trafiali do innych komend, niż warszawskie. Ma to na celu, jak słyszymy, utrudnienie adwokatom dostępu do zatrzymanych.
Do Mińska Mazowieckiego miała trafić jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, aktywistka i pisarka, Klementyna Suchanow. Pisały o tym aktywistki z kolektywu "Szpila".
Kilka osób przeszło przez ogrodzenie otaczające budynek Trybunału Konstytucyjnego, który dwa dni temu zdecydował o publikacji uzasadnienia do orzeczenia z października. To właśnie tamto orzeczenie wywołało trwające od kilku miesięcy strajki kobiet, które protestują przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Z kolei rzecznik stołecznej policji, nadkom. Sylwester Marczak mówił w piątek, że czwartkowe protesty przebiegały spokojnie. Mimo to, wylegitymowano ponad 400 osób i wystawiono 12 mandatów. Marczak dodał również, że osoby, które wtargnęły na teren Trybunału zostały zatrzymane.
"Nie jest to zachowanie normalne" - skomentował rzecznik. Podał też liczbę zatrzymanych demonstrantów: miało być ich czternaścioro. Dwoje policjantów odniosło niegroźne obrażenia. Demonstranci pomalowali także i popisali radiowozy.