Świat czeka na spotkanie Trump-Netanjahu. Pokój? "Niemożliwe"
Przed spotkaniem z premierem Izraela Donald Trump zapowiada "coś wyjątkowego" i twierdzi, że pokój w Gazie jest blisko. - Ten konflikt trwa z dwóch powodów. Jako negocjator uważam, że ich pogodzenie jest niemożliwe - komentuje dla o2.pl Aaron David Miler, który przez 15 lat był doradcą sekretarzy stanu USA ds. izraelsko-arabskich negocjacji.
- To cykl "Blisko Świata", w ramach którego piszemy na o2.pl o kryzysach humanitarnych, konfliktach zbrojnych i innych ważnych wydarzeniach w różnych zakątkach globu.
- W tym odcinku rozmawiamy z Aaronem David Millerem, który przez ćwierć wieku pracował w Departamencie Stanu USA. Był doradcą sześciu sekretarzy stanu ds. negocjacji izraelsko-arabskich, dotyczących m.in. Palestyny.
- Trump odwrócił wszystko, co zrobiła administracja Joe Bidena - mówi Miller o polityce obecnego prezydenta USA względem Izraela.
W poniedziałek 29 września o godz. 17:00 czasu polskiego Donald Trump spotka się w Waszyngtonie z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu. Od kilku dni amerykański prezydent podkręca atmosferę. - Myślę, że mamy umowę - stwierdził w czwartek, mając na myśli pokój w Gazie. W niedzielę dodał z kolei na swojej platformie Truth Social: "Mamy realną szansę na wielkość na Bliskim Wschodzie. Wszyscy się zgadzają, by zrobić coś wyjątkowego, po raz pierwszy w historii. Zrobimy to!".
Tusk kontra Nawrocki. Polacy wybrali ulubieńca
USA stworzyły plan pokojowy składający się z 21 punktów. Ma on otwierać drogę do utworzenia w przyszłości państwa palestyńskiego. Zakłada też m.in. rozbrojenie Hamasu i uwolnienie przez organizację terrorystyczną izraelskich zakładników.
Hamas zapoznał się już z planem pokojowym, ale zapowiedział, że odpowiedzi udzieli po tym, jak stanie się jasne stanowisko Izraela w tej sprawie. Izraelska telewizja Keszet 12 podała w poniedziałek, że kraje arabskie zażądały "dalekosiężnych zmian" w planie pokojowym. Chcą m.in., aby międzynarodowe siły pokojowe zostały rozmieszczone wzdłuż granicy z Izraelem, a nie wewnątrz Strefy Gazy. Proponują również, aby z planu zniknęło sformułowanie, że Hamas zostanie "rozbrojony". Chcą, żeby zamiast tego użyto słów: "zostanie poproszony o oddanie broni".
Aaron David Miller podkreśla, że "cokolwiek się stanie podczas poniedziałkowego spotkania, jesteśmy daleko od zakończenia wojny". I wskazuje dwa powody przeciągającego się konfliktu, które w jego opinii uniemożliwiają trwałe zawieszenie broni.
- Pierwszy: Hamas chce przetrwać jako organizacja. Drugi: Izrael chce zniszczyć Hamas. To się rzecz jasna wyklucza. I to jest coś nie do pogodzenia - podkreśla Miller w rozmowie z o2.pl.
- Hamas chce pozostać najważniejszym graczem politycznym w Gazie. Teraz jest osłabiony, ale i tak jest największą siłą w tamtejszej polityce. I chce, żeby Izrael się wycofał - dodaje.
Czerwona linia dla Netanjahu?
Według CNN Netanjahu "zgłosi zastrzeżenia i będzie naciskał na zmiany w planie zawieszenia broni". Również izraelskie media wyrażają sceptycyzm co do rychłego końca wojny. "Times of Israel" zwraca uwagę, że Hamas nie będzie chętny na rozbrojenie, z kolei plan utworzenia państwa palestyńskiego "może być czerwoną linią" dla Netanjahu.
Sam Netanjahu mówił w piątek podczas wystąpienia w ONZ: - Utworzenie państwa palestyńskiego w odległości jednej mili od Jerozolimy po atakach z 7 października 2023 r. to jak stworzenie państwa Al-Kaidy milę od Nowego Jorku po zamachach z 11 września 2001 r.
Dodał, że byłoby to "czyste szaleństwo" i "obłęd".
Pytanie, czy Trump będzie w stanie wywrzeć na Netanjahu tak duży nacisk, aby ten się ugiął i poszedł na ustępstwa w kluczowych dla niego sprawach. Aaron David Miller zwraca uwagę, że do tej pory trudno było się doszukać jakichkolwiek nacisków na premiera Izraela ze strony urzędującego prezydenta USA.
- Trump odwrócił wszystko, co zrobiła administracja Joe Bidena, która przynajmniej krytykowała działania izraelskich osadników na Zachodnim Brzegu i nakładała na nich sankcje. Raz Biden wstrzymał też dostawę ciężkich bomb dla Izraela. I wywierał na Netanjahu presję retoryczną. A przy administracji Trumpa Izrael nie ponosi żadnych konsekwencji - stwierdził w rozmowie z o2.pl.
- Postawa wyjściowa Trumpa się nie zmienia. Trump powtarza: spójrzcie, co Hamas zrobił 7 października. Nawet jeśli nie do końca jest zadowolony z taktyki, to myślę, że podziela cel Netanjahu, jakim jest wyeliminowanie Hamasu - dodał.
Netanjahu a skrajna prawica. "Musi utrzymać władzę"
Telewizja Keszet 12 przekazała, że istnieją "duże obawy", że w walce o poparcie ze strony Trumpa kraje arabskie "zatuszowały izraelskie żądania rozbrojenia Hamasu i jego militarnego i politycznego upadku".
Według Keszet 12 Netanjahu ma rozmawiać w tym konkretnym temacie z ministrem finansów Becalelem Smotriczem, skrajnie prawicowym politykiem, który wezwał już premiera, żeby nie akceptował żadnych planów, które nie przyniosą zniszczenia nie tylko Hamasu, ale i całej Strefy Gazy. W podobnym tonie wypowiada się Itamar Ben-Gwir, minister bezpieczeństwa wewnętrznego.
- Panie premierze, nie ma pan mandatu do zakończenia tej wojny bez osiągnięcia całkowitego zniszczenia Hamasu - napisał w sobotę w serwisie X.
Netanjahu znalazł się między młotem a kowadłem. Z jednej strony Trump chce pokoju, a z drugiej Ben-Gwir i Smotricz naciskają na kontynuowanie działań zbrojnych. Jeśli Netanjahu im się postawi, może to oznaczać nie tylko koniec koalicji, ale i koniec jego rządów.
- To jedyny premier w historii Izraela, który został oskarżony o korupcję, oszustwa i nadużycia zaufania publicznego. Dlatego musi utrzymać władzę. A żeby to zrobić, karmi cały czas fantazje skrajnej prawicy, próbuje utrzymać jej zadowolenie. Jeśli straci władzę, zostanie skazany lub będzie musiał zawrzeć ugodę, co oznaczać będzie koniec jego kariery politycznej - komentuje Aaron David Miller.
Przed spotkaniem Trumpa z Netanjahu, mimo zapowiedzi pokoju, izraelskie ataki w Strefie Gazy nie ustają. Al-Dżazira podała, że w niedzielę zabitych zostało 41 osób, a w poniedziałek do godz. 10 rano już 23. W sumie według kontrolowanego przez Hamas ministerstwa zdrowia w Gazie od początku wojny w Strefie Gazy zginęło ponad 66 tys. osób, w większości cywili.
Łukasz Dynowski, szef redakcji o2.pl
Przeczytaj też poprzednie teksty z cyklu "Blisko Świata":