Tego boi się Putin. Brytyjczycy nie mają wątpliwości
Brytyjski „Telegraph” wylicza największe problemy, z jakimi zmaga się obecnie Rosja. Kreml ma prawo obawiać się drożejącego paliwa i narastającego deficyt w budżecie. Dla samego Władimira Putina najczarniejszym ze scenariuszy byłby z kolei zamach stanu.
Najważniejsze informacje
- Brytyjski „Telegraph” wskazuje na wzrost deficytu, drogie kredyty i skok cen benzyny w Rosji.
- FSB oskarżyła Michaiła Chodorkowskiego i działaczy antywojennych o plan zamachu stanu; on zaprzecza.
- Eksperci cytowani przez gazetę mówią o „panice” na Kremlu i realnych kosztach sankcji.
Rosja mierzy się z narastającymi napięciami gospodarczymi i politycznymi, które – jak opisuje „Telegraph” – składają się na niebezpieczną mieszankę dla Kremla. Według dziennika problemy potęgują się od miesięcy - rosną stopy procentowe, ceny paliw wystrzeliły a rosyjskie firmy odczuwają na swoich barkach rosnące koszty i malejące zyski. Do tego dochodzą obawy o stabilność władzy.
Gospodarka Rosji pod presją
„Telegraph” zwraca uwagę, że Ukraina nasiliła ataki dronami na rosyjskie rafinerie. Od stycznia zaatakowano 21 z 38 największych zakładów, co odbiło się na podaży paliw i podbiło ceny benzyny o 40 proc. od początku 2025 r. Wprowadzono reglamentację benzyny na okupowanym Krymie, a małe stacje na Syberii zamknięto. Dodatkowo rosną stopy procentowe, wzrasta także koszt obsługi długi, co - jak opisuje dziennik –- paraliżuje część biznesu. Przypomniano słowa rosyjskiego ministra gospodarki Maksima Reszetnikowa, który w czerwcu ostrzegł, że kraj stoi "na krawędzi recesji".
"Putin boi się końca wojny". Analityk o przedłużającym się konflikcie
Gazeta wskazuje na gwałtowny wzrost deficytu. Ministerstwo finansów miało podnieść cel deficytu na 2025 r. do 2,6 proc. PKB, wobec 0,5 proc. oczekiwanych na początku roku. W ujęciu gotówkowym to ok. 5,7 bln rubli. Jednak „Telegraph” ocenia, że realny deficyt może być wyższy. Według analiz Craiga Kennedy’ego z Uniwersytetu Harvarda ok. 23 proc. kredytów rosyjskich banków trafiło do firm zbrojeniowych i nie zostało spłaconych - ich wartość szacuje na co najmniej 190 mld dol., co „stanowi około 37 proc. rocznego budżetu państwa”.
„Telegraph” przypomina również, że prezydent USA Donald Trump ogłosił nowe sankcje wobec dwóch największych rosyjskich firm naftowych (Rosnieft i Łukoil). A przecież to właśnie handel ropą uzupełnia w dużej mierze rosyjski budżet. Brytyjski historyk Timothy Ash powiedział gazecie: „Po raz pierwszy od trzech i pół roku Rosja naprawdę odczuwa skutki kryzysu”. I doprecyzował: „Myślę, że panuje (na Kremlu) pewna panika”. W tle gospodarka rosyjska zwalnia: po 4,3 proc. realnego wzrostu PKB w 2024 r., MFW prognozuje na ten rok jedynie 0,6 proc.
Obawy Putina o władzę
W październiku FSB oskarżyła Michaiła Chodorkowskiego i 22 członków Rosyjskiego Komitetu Antywojennego o planowanie zamachu stanu. Chodorkowski, przebywający w Londynie, przekonuje, że te zarzuty są fałszywe. John Herbst, były ambasador USA w Ukrainie, skomentował te doniesienia w rozmowie z „Telegraph”.
To świadczy o paranoi Kremla. Putin szuka wrogów, aby wzmocnić swój reżim - uważa Herbst.
Brytyjski dziennik odnotowuje też „małe ogniska protestu”, w tym zgromadzenie setek osób w Petersburgu, które śpiewały zakazaną piosenkę wzywającą do obalenia Putina.
Co dalej dla rosyjskiej gospodarki
Zbieżność czynników – od uszczuplonej podaży paliw, przez kosztowne finansowanie, po sankcje i niepewność polityczną – tworzy trudne warunki dla Kremla. „Telegraph” sugeruje, że właśnie ta kumulacja może tłumaczyć ostrą retorykę władz i działania służb wobec krytyków. Na razie widać rosnące koszty funkcjonowania państwa i napięcia społeczne, które - jak podkreśla dziennik- coraz częściej przebijają się do przestrzeni publicznej, choć nadal w ograniczonej skali.