Umowa o współpracy wojskowej z Togo. Na czym zależy Rosji?
Rosja podpisała umowę o współpracy wojskowej z Togo, obejmującą wspólne ćwiczenia i szkolenia. Kreml zyska także dostęp do ważnego portu w Lome. - Moskwie zależy na stworzeniu geostrategicznej przestrzeni rywalizacji z Zachodem - komentuje te doniesienia dr Wiesław Lizak, ekspert ds. Afryki i Bliskiego Wschodu.
Togo to niewielki jak na afrykańskie standardy kraj - pas ziemi, wciśnięty między Ghanę a Benin w zachodniej Afryce. Od 1885 roku obszar tego kraju znajdował się pod protektoratem Niemiec. Po I wojnie światowej Togo zostało podzielone między Francję i Wielką Brytanię. Część francuska przekształciła się później w niepodległe państwo. Praktycznie od lat 60. XX wieku kraj ten jest rządzony w sposób autorytarny. Co ciekawe, jednym z prezydentów kraju był syn niemieckiego oficera o polskim pochodzeniu - wedle jednych źródeł był z Gdańska, wedle innych ze Śląska. Nicolas Grunitzky stanął na czele państwa w 1963 roku. Podobnie jak jego poprzednik, musiał opuścić fotel prezydenta w wyniku zamachu stanu cztery lata później. Władzę przejął wówczas generał Etienne Gnassingbe. Obecnie prezydentem jest jego syn, Faure.
Teraz o Togo właśnie zrobiło się głośniej, a to za sprawą umowy z Rosją, przewidującej m.in. wspólne ćwiczenia wojskowe, szkolenia togijskich żołnierzy oraz wymianę informacji wywiadowczych. To kolejny krok Moskwy w umacnianiu swoich wpływów w Afryce.
Rosjanie tworzą korytarz od Morza Śródziemnego po Zatokę Gwinejską – od Libii, przez Niger, aż po Togo na południu. Moskwie zależy na stworzeniu geostrategicznej przestrzeni rywalizacji z Zachodem. Podpisano porozumienie w sprawie współpracy wojskowej – to właśnie w takich kontaktach Rosjanie czują się najpewniej - komentuje dr Wiesław Lizak, ekspert ds. Afryki i Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Warszawskiego.
Współpraca wojskowa między Rosją a Togo rozwija się od 2022 r., kiedy to Togo otrzymało od Rosji śmigłowce Mi-35 i Mi-17. Po inwazji na Ukrainę, Kreml rozpoczął także rekrutację Togijczyków, aby uzupełnić straty w walkach z siłami ukraińskimi. Czyżby kolejny kraj, który niegdyś znajdował się w strefie wpływów Zachodu, pchał się w ramiona Kremla?
Nie byłbym przekonany, że Togo jest gotowe wejść w bliższy sojusz z Rosją kosztem relacji z państwami Zachodu. Równolegle Togo podjęło działania na rzecz wznowienia współpracy gospodarczej oraz w zakresie komunikacji ze Stanami Zjednoczonymi. Świadczy to o tym, że przywódca Togo gra na kilku fortepianach, starając się uzyskać maksymalne korzyści dla kraju - mówi nasz rozmówca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potężne eksplozje w Rosji. Nagrania z ataków w Soczi i Frolowie
Rosjanie zyskują dostęp do portu w Togo
Togo, z ważnym portem Lome nad Zatoką Gwinejską, stało się kluczowym partnerem dla Rosji. Port ten jest przystosowany do przyjmowania kontenerowców i okrętów wojennych, co czyni go strategicznym punktem dla rosyjskich operacji w regionie.
To czwarty co do wielkości port w Afryce. Jest dobrze wyposażony, skomunikowany z interiorem i odgrywa rolę bramy na świat dla państw takich jak Niger, Burkina Faso i Mali, tworzących Sojusz Sahelu. Niektóre analizy wskazują, że Togo może również dołączyć do tego ugrupowania. Dla tego państwa oznaczałoby to możliwość utrzymania szlaków komunikacyjnych i czerpania zysków z opłat tranzytowych – co stanowi silny argument także z punktu widzenia rosyjskich interesów - komentuje dr Lizak.
Zdaniem eksperta, dla Moskwy oznacza to możliwość zbudowania szlaku nie tylko w głąb interioru, ale i dalej – na północ, do Libii, gdzie Rosjanie współpracują z Chalifą Haftarem. Libijski wojskowy panuje nad znaczną częścią swojego kraju. Niedawno przekazał Rosji kolejną bazę wojskową Matan as Sarra przy granicy z Czadem i Sudanem. Moskwa dąży więc do tworzenia połączeń, które pomogą jej m.in. w dostarczaniu broni dla Korpusu Afrykańskiego.
Taki układ dawałby Rosjanom przestrzeń geostrategiczną i możliwość pogłębienia kontroli nad regionem, a jednocześnie stanowiłby wyzwanie dla państw, które dotąd traktowały Afrykę jako swoją strefę wpływów – przede wszystkim Stanów Zjednoczonych i Francji - uważa ekspert.
Moskwa jako alternatywa dla Zachodu
Pakt wojskowy z Togo jest częścią szerszej strategii Moskwy, testowanej wcześniej w Republice Środkowoafrykańskiej, Mali i Burkina Faso. Pod pretekstem wsparcia w zakresie bezpieczeństwa, Rosja zyskuje dostęp do surowców i strategicznych lokalizacji.
Togo podpisało umowę wojskową z Francją w 2011 r., ale to Rosja szybko odpowiedziała na prośby o pomoc w walce z terroryzmem, oferując broń i instruktorów. Dr Wiesław Lizak również dostrzega ten rodzaj zagrożenia.
Północna część Togo jest zagrożona przez ruchy dżihadystyczne aktywne w Burkina Faso, Mali i Nigrze. W pierwszym z tych państw zamachy są częste, a istnieje realna groźba, że działania te rozszerzą się dalej na południe – na Benin i Togo. To zagrożenie może być jedną z przyczyn, dla których Togo zdecydowało się zacieśnić relacje z Moskwą, która już jest tam obecna militarnie poprzez tzw. Korpus Afrykański. W ubiegłym roku odbyły się wspólne ćwiczenia wojsk Nigru, Togo i Rosji, mające na celu stworzenie interoperacyjnych struktur do walki z dżihadystami - mówi ekspert.
Jak jednak dodaje, w porównaniu z innymi państwami regionu liczba zamachów w Togo jest relatywnie niewielka. Może to wynikać z faktu, że dżihadyści wykorzystywali terytorium Togo głównie do komunikacji i transportu.
Możliwe, że władze przymykały na to oko, chcąc uniknąć bezpośredniego zagrożenia dla obywateli i instytucji państwowych - zauważa dr Wiesław Lizak.
Zacieśnianie współpracy Togo z Rosją zbiega się z odchodzeniem tego kraju od reguł demokracji. W czerwcu w Lome odbyły się protesty przeciwko prezydentowi Faure Gnassingbemu, który zmienił konstytucję, by umocnić swoją władzę.