aktualizacja 

Uratował im życie, sam został pod ziemią. "Odszedł w miejscu, które kochał"

Tragedia w kopalni Pniówek wstrząsnęła całą Polską. Po decyzji o odstąpieniu od akcji poszukiwawczej siedmiu zaginionych górników, ich bliscy stracili resztki nadziei na cud. Jednym z uwięzionych pod ziemią mężczyzn był Kamil Liszok. Ratownik zdążył ocalić dwóch kolegów, zanim w kopalni nastąpił drugi wybuch. - Odszedł w miejscu, które kochał - mówi jego zrozpaczony krewny, cytowany przez "Super Express".

Uratował im życie, sam został pod ziemią. "Odszedł w miejscu, które kochał"
Pan Kamil uratował górników, po czym sam został uwięziony w kopalni (Facebook, PAP)

Do pierwszego wybuchu i zapalenia metanu w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło w środę, kwadrans po północy. Zaledwie piętnaście minut wcześniej Kamil Liszok zaczął pracę. Gdy ziemia się zatrzęsła, zjechał kilometr pod ziemię, by pomóc uwięzionym kolegom. Wraz z innym ratownikiem zdążył wyprowadzić na powierzchnię jedną lub dwie osoby. Niestety, wtedy miała miejsce druga eksplozja.

Uratowali im życie. Poszli po kolejne. W dwie minuty po ostatnim meldunku utracono z nimi kontakt. Doszło do kolejnego wybuchu - wyznał brat pana Kamila w rozmowie z "Super Expressem".

Bohater z kopalni Pniówek

Mężczyzna utknął na dole wraz z sześcioma innymi górnikami. Akcja ratunkowa trwała kilkanaście godzin. Bliscy zaginionych i mieszkańcy Pawłowic trzymali kciuki za szczęśliwe zakończenie tego dramatu.

Niestety, w czwartek zapadła decyzja o odstąpieniu od prowadzenia akcji i odizolowaniu tej części kopalni, by nie zagrażała osobom pracującym w pozostałych sektorach zakładu. Tym samym możliwość dotarcia do ofiar wybuchów może odwlec się nawet o kilka tygodni.

Rodziny górników do ostatniej chwili miały nadzieję na cud, która wraz z decyzją Jastrzębskiej Spółki Węglowej bezpowrotnie zgasła.

Jeszcze wczoraj [w środę - przyp. red.] mieliśmy nadzieję. Ratownicy mówili, że gdzieś pod chodnikiem, pod kombajnem, tam, gdzie jest dużo miejsca i tlenu, tam się mogli schować. Dziś [w czwartek - przyp. red.] te nadzieje zostały pożegnane. Kamil odszedł w miejscu, które kochał - powiedział "Super Expressowi" szwagier pana Kamila.

Kamil Liszok zginął jako bohater. Poświęcił życie, by uratować kolegów. Wykazał się wielką odwagą już podczas tragedii w kopalni Zofiówka w 2018 roku. Wtedy również zszedł pod ziemię, by pomóc górnikom. Bliscy 33-latka nie mogą pogodzić się ze stratą. Mężczyzna pozostawił zrozpaczoną żonę oraz dwie córeczki.

Zobacz także: Przyczyny inflacji. Polityk się nie hamuje. "Nie żaden Putin"
Autor: SSŃ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić