Wagnerowcy na wakacjach. Wcale nie spieszy im się na Białoruś
Gdzie znajdują się obecnie żołnierze Grupy Wagnera, którzy po nieudanym puczu Jewgienija Prigożyna mieli opuścić Rosję pod koniec czerwca? Tego do końca nie wiadomo, choć mówi się w Moskwie, że mają "wakacje". Wydaje się jednak, że to tylko zasłona dymna, a najemnicy szykują jakąś niespodziankę.
Marsz Grupy Wagnera na Moskwę i pucz, za którym stał Jewgienij Prigożyn, miały przynieść zmianę władzy w Rosji. Okazały się jednak fiaskiem, bo Władimir Putin zdołał na czas zatrzymać buntowników i utrzymać władzę. Dla Prigożyna zaczął się więc bolesny upadek ze szczytu, a dla jego najemników czas wielkiej niepewności.
Czytaj także: Putin mówił o trzech opcjach. Teraz postawił ultimatum
Prezydent Rosji zapowiedział w swoim orędziu pod koniec czerwca, że nie wini szeregowych żołnierzy Grupy Wagnera, ale ich dowódców owszem. I jako że zdradzili jego oraz kraj, miał przygotować dla nich karę. Wagnerowcy dostali więc trzy możliwości do wyboru: podpisać umowę i wstąpić do armii, wrócić do cywila, albo wyjechać z kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Putin zagra va banque? "Przekroczenie kolejnego progu eskalacji"
Wydaje się, że większość wybrała trzecie rozwiązanie. Zwłaszcza że pomocną dłoń do Jewgienija Prigożyna i jego ludzi wyciągnął Aleksander Łukaszenka. To na Białorusi prywatna armia ma znaleźć schronienie i poczekać na rozwój sytuacji w Rosji oraz na ukraińskim froncie. Sęk w tym, że wagnerowcy nie kwapią się, by tam zamieszkać.
Gdzie jest zatem twórca jednostki oraz jej dowódcy i szeregowi żołnierze? Jewgienij Prigożyn rozpłynął się w powietrzu na dobre. Łukaszenka wyznał otwarcie, że nie ma go na Białorusi. W Rosji jest poszukiwany, a jego mieszkanie oraz rozliczne precjoza zostały zajęte przez FSB i kremlowskie służby. Ludzie Putina zrobili już z tego medialny spektakl.
Nie wiadomo, gdzie są najemnicy oraz ich dowódcy, którzy nie spieszą się z wyjazdem na Białoruś. Niezależne media w Moskwie tropią wagnerowców i ich działania. Część wyjechała do Afryki, część "kamufluje się" w Rosji, inni czekają na rozkazy w swoich domach. A jest ich ponad 40 tysięcy, w dużej mierze skazańców oraz kryminalistów.
Tymczasem jeden z dowódców Grupy Wagnera, Anton Jelizarow, powiedział wprost: teraz mamy wakacje, wrócimy na początku sierpnia.
Wagnerowcy są przekonani, że w kraju nie spotkają ich kary za udział w puczu, jak obiecał prezydent Rosji. Ale na Białorusi zostać nie chcą i mają szereg argumentów przeciw wyjazdowi z kraju. Pojawiły się też poważne rozbieżności.
Aleksander Łukaszenka mówił niedawno, że Grupa Wagnera będzie musiała zapłacić za swój pobyt na Białorusi i że ma obowiązek pomóc jego wojskom, jeśli ktoś najedzie kraj. Sęk w tym, że najemnicy się na to nie godzą i mają własną wizję pobytu w Osipowiczach, gdzie powstaje wielki obóz dla żołnierzy Jewgienija Prigożyna.
Zatem po wakacjach wszyscy będą pilnie śledzić efekty prac na Białorusi i poczynania wagnerowców. Może się okazać, że Rosjan i tak czeka w tym roku wyjątkowo gorące lato.