Wilki sieją postrach na Podlasiu. Mieszkańcy boją się wychodzić z domów
Mieszkańcy wsi położonych na skraju Puszczy Knyszyńskiej, żyją w strachu. Wilki poczynają sobie coraz śmielej - podchodzą pod zabudowania, zabijają zwierzęta i nie boją się ludzi. "Nasze psy w ogóle nie mają z nimi szans!" - skarżą się mieszkańcy w rozmowie z "Super Expressem".
Wilki coraz częściej zaglądają do kilkunastu podlaskich wsi, położonych na skraju Puszczy Knyszyńskiej. Mieszkańcy żyją w strachu. Nie wychodzą już do lasu i boją się przebywać na podwórku. Drapieżniki podchodzą bardzo blisko zabudowań i atakują zwierzęta domowe i hodowlane. Szczególnie zaniepokojeni są właściciele psów.
Mieczysław Bakun ze Starowlan - jeden z rozmówców "Super Expressu" - jesienią stracił swojego psa - Rexa. Parę tygodni temu na oczach mężczyzny wilk próbował porwać kolejnego psa, 6-letniego Maxa. Na szczęście mężczyzna w porę zareagował i odstraszył drapieżnika. W ten sposób uratował życie ostatniemu psu w Starowlanach.
Czytaj także: 27 martwych owiec. Jej mąż "zobaczył rzeź"
One się już w ogóle przestały bać człowieka. Wszyscy to widzą. W zeszłym roku orałem pole. Wilk, taki czarniawy, młody, podszedł do ciągnika na 30 m. Próbowałem na niego krzyczeć. Zamachnąłem się młotkiem, ale tylko wyszczerzył kły. Zębiska miał dwa razy większe niż u psa. Mój Max przyleciał wtedy, próbował mi pomóc, ale jak zorientował się, że walczymy z wilkiem przeraził się. Wiedział, że nie wygra z bestią. Przywarł mi do nóg i drżał - relacjonuje rozmówca "SE".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podróże nie zawsze bezpieczne. "Z góry musimy zakładać, że coś może się stać"
Stanisław Kieda z Litwinek stracił swojego terierka Wabika. Mężczyzna podkreśla, że pies był "członkiem rodziny" i pomagał mu w pracach na gospodarstwie. Kilka miesięcy temu wilki porwały Wabika z podwórka. Gdy gospodarz szukał swojego pupila, znalazł jedynie trochę krwi oraz ślady wilczych łap.
Ludzie nie kupują kolejnych psów, bo wiedzą, jaki los je czeka.
Wilki terroryzują mieszkańców
Joanna Zieziula z Ogrodnik przyznała, że martwi się o bezpieczeństwo swoich dzieci i od pewnego czasu nie pozwala im na zabawę przed domem.
Czytaj także: Ogłaszają ws. wilków w Polsce. Badają je już 30 lat
Wcześniej dzieciaki lubiły bawić się na podwórku. Ale kiedy wilki zabiły nam byczka i dwie jałówki, nie pozwalam im samym wyjść przed dom - mówi "SE" Joanna Zieziula, mieszkanka Ogrodnik.
Kobieta apeluje o działania, które pozwolą mieszkańcom czuć się bezpiecznie.
Wilki w Polsce są pod ścisłą ochroną od 1998 r. Populację tych drapieżników szacuje się na ponad 4 tys. osobników. Za zabicie wilka grozi kara do 5 lat więzienia.
Leśnicy podkreślają, że wilki z natury są płochliwe, jednak mieszkańcy Podlasia zauważają, że ich zachowanie się zmienia. Dlaczego?
Wilki najczęściej są płochliwe i unikają kontaktu z ludźmi, nawet, jeśli zbliżają się do siedzib ludzkich, to jest to przejaw ich naturalnego instynktu, którym kierują się w poszukiwaniu jedzenia. Najczęściej, jeśli podchodzą w nocy w pobliża siedzib, to ludzie nawet o tym nie wiedzą. Jednak wilki, podobnie jak każde inne dzikie zwierzęta, mogą zachować się nieobliczalnie, jeśli są wystraszone, chore lub zranione, a szczególnie wówczas, gdy zostaną oswojone - dokarmiane i przyzwyczajane do pobytu blisko siedzib ludzkich - tłumaczyła niedawno Katarzyna Klimek z Nadleśnictwa Szczecinek.
Czytaj także: Wilki do odstrzału? Europarlament modyfikuje przepisy
Źródło: "Super Express"