Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Wojna, ale tylko psychologiczna. W co gra Putin?

173

Od kilku tygodni trwa eskalacja konfliktu na linii Rosja - Ukraina. Zdaniem rosyjskiego analityka Pawła Flegenhauera Rosja "może wywołać wojnę w Europie" w przeciągu kilku tygodni. W rozmowie z o2 polski analityk przekonuje, że to gra psychologiczna ze strony Rosji.

Wojna, ale tylko psychologiczna. W co gra Putin?
Władimir Putin i minister obrony, Siergiej Szojgu, podczas parady wojskowej. (Getty Images)

Wspomniany wyżej Paweł Flegenhauer twierdzi, że wojna może wybuchnąć. W jego opinii może to być konflikt nie tylko na skalę europejską, ale wręcz światową. Prognozę tę sformułował, analizując ruchy rosyjskich wojsk na Krymie i na wschodniej Ukrainie.

Od kilku tygodni trwają duże ruchy wojsk po obu stronach linii konfliktu. Kilkakrotnie sygnalizowało to również o2. Teraz rosyjski analityk mówi wprost o wojnie, i to wojnie światowej.

Czy tak jest naprawdę? Czy Europie - i światu - faktycznie grozi konflikt zbrojny na dużą skalę?

Zobacz także: Co Putin szykuje na Krymie? Były szef MSZ dał radę Morawieckiemu

Analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich, czyli think tanku odpowiedzialnego za analizy sytuacji międzynarodowej w Europie Wschodniej, twierdzą, że konfliktu wykluczyć się nie da. W komentarzu dotyczącym sporu w Donbasie wskazują też jednak na opcję gry psychologicznej.

Rosja przygotowuje się do rozmieszczenia regularnych wojsk w okupowanej części Donbasu (obecnie w formacjach tzw. Donieckiej i Ługańskiej Milicji Ludowej służy ok. 28 tys. żołnierzy) oraz zwiększenia swojej obecności na Krymie (obecnie 32,7 tys. żołnierzy i marynarzy Sił Zbrojnych FR) - pisze OSW w komentarzu "Kryzys wokół Donbasu. Między blefem a realnym zagrożeniem".

Flegenhauer, cytowany przez "Internationa Business Times", wskazuje też na materiały, które ukazują się w mediach. Chodzi o liczne filmy pokazujące ruchy wojsk rosyjskich.

Co gorsza, ukraiński wywiad wojskowy nie wyklucza wprowadzania wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy także poza obszarami już okupowanymi - podkreśla OSW. Miałoby się to odbyć pod pretekstem obrony diaspory rosyjskiej.

W tym momencie ruchy wojsk rosyjskich w Donbasie i na Krymie to prężenie muskułów obliczone na wystraszenie prezydenta Zełeńskiego i krajów wspierających Ukrainę, głównie Niemiec i Francji - komentuje w rozmowie z o2.pl Daniel Szeligowski, koordynator programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

Ekspert mówi dalej, że z rosyjskiego punktu widzenia nie został osiągnięty cel strategiczny, czyli uznanie przez Ukrainę specjalnego statusu Donbasu. Poza tym Zełeński zaczął się "odgryzać", nakładając sankcje na oligarchę Wiktora Medwedczuka i "banując" rosyjskie kanały telewizyjne na Ukrainie.

Dodaje, że celem ruchów wojskowych dookoła Donbasu jest przymuszenie Zełeńskiego, by usiadł do rozmów - ale na rosyjskich warunkach. Ocenia, że możliwa jest eskalacja, lecz tylko lokalna (w Donbasie), nie na wielką skalę, i dodaje, że jego zdaniem działania dookoła Krymu są obliczone na odwrócenie uwagi Europy i świata od Donbasu.

Jednocześnie Szeligowski przekonuje, że nie można wykluczyć, iż Władimir Putin uzna, że środowiska prorosyjskie na Ukrainie słabną, a kraj powoli wypada z orbity rosyjskich wpływów. Jak mówi, wtedy działania militarne mogłyby być bardziej zdecydowane. Wówczas potencjalne sankcje międzynarodowe na Rosję byłyby dla Putina możliwe do zaakceptowania.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić