"Woleliby umrzeć". Dramatyczna relacja lekarza ze Strefy Gazy
Premier Izraela próbuje przekonać świat, że w Strefie Gazy "nie ma głodu". Przeczą temu wstrząsające zdjęcia wychudzonych dzieci. - Jest nawet gorzej niż to, co pokazują media - mówi o2.pl przebywający na miejscu dr Hasan Sabbah. - Ludzie stracili nadzieję. Wielu podkreśla, że wolałoby już umrzeć, niż dłużej żyć w takich warunkach - dodaje.
- To cykl "Blisko Świata", w ramach którego piszemy na o2.pl o kryzysach humanitarnych, konfliktach zbrojnych i innych ważnych wydarzeniach dziejących się w różnych zakątkach globu.
- W tym odcinku rozmawiamy z dr. Hasanem Sabbahem, chirurgiem ortopedą, który przebywa w tej chwili w mieście Dajr al-Balah w środkowej części Strefy Gazy, gdzie niesie pomoc pacjentom w szpitalu Al-Aksa.
- Prognozuje się, że maksymalnie do września 2025 r. 100 proc. populacji w Strefie Gazy znajdzie się w 3. fazie w systemie bezpieczeństwa żywnościowego. Trzecia faza oznacza "kryzys". - Jesteśmy świadkami niedożywienia i głodu na dużą skalę - mówi nam dr Sabbah.
- Głód dotyka wszystkich, również lekarzy. - Stają przed dylematem - zostać w szpitalu i pracować, czy iść szukać jedzenia dla bliskich - relacjonuje nasz rozmówca.
Od kilku dni świat zalewają zdjęcia dzieci, które cierpią z powodu głodu w Strefie Gazy. Fotografie, choć pokazują dramat i trafiają do masowej wyobraźni, wywołując oburzenie opinii publicznej, nie są w stanie oddać pełnego obrazu sytuacji, jaka panuje na miejscu.
- Jest nawet gorzej niż to, co pokazują media - mówi o2.pl dr Hasan Sabbah, którego wyjazd do Strefy Gazy jest współfinansowany przez Polską Misję Medyczną. - Panuje powszechna rozpacz i wszechogarniające poczucie bezradności - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramat w Stefie Gazy. "Ludzie umierają z głodu"
Al-Aksa, gdzie pracuje lekarz, to jedyny działający szpital w środkowej części Strefy Gazy. Placówka, jak podkreśla dr Sabbah, jest przeciążona. - Większość przyjmowanych pacjentów to ludzie z ranami postrzałowymi, a także ze złamaniami - szczególnie kończyn dolnych - oraz z bezpośrednimi urazami klatki piersiowej - relacjonuje.
Mimo poważnych obrażeń dla wielu pacjentów pomoc medyczna nie jest w obecnej sytuacji najważniejsza. - Nie dbają już o leczenie. Jedyne, o czym myślą i czego pragną, to jedzenie i woda - nawet gdyby miały im zaszkodzić i spowodować śmierć - stwierdził, nawiązując do problemów zdrowotnych wynikających np. ze spożycia brudnej wody.
- Nie ma tutaj dosłownie niczego. O czymkolwiek pomyślicie, tego tu nie ma. Nawet tak oczywistej rzeczy, jak czysta woda - podkreślił.
Izrael dopuszcza nieco większą pomoc. "Niewystarczająca"
Izraelski premier Binjamin Netanjahu usiłuje przekonać świat, że problem nie istnieje. - W Gazie nie ma głodu ani polityki wywoływania głodu - zapewniał 27 lipca. Oskarżenia, że Izrael głodzi Palestyńczyków, określił mianem "bezczelnych kłamstw".
Strona izraelska przekonuje też, że "prawdziwy głód" cierpią izraelscy zakładnicy przetrzymywani przez Hamas. Ich uwolnienie - obok całkowitego rozbrojenia Hamasu - to jeden z dwóch podstawowych warunków, których spełnienia żąda Izrael w celu zakończenia wojny. W rękach Hamasu, według Izraela, wciąż znajduje się ok. 20 żyjących zakładników. Ponadto ok. 30 zakładników, których Hamas wciąż nie wypuścił, prawdopodobnie nie żyje.
Na opublikowanym w piątek przez Hamas nagraniu widać jednego z zakładników, Evyatara Davida, którzy jest przerażająco chudy. Mężczyzna jest więziony w jednym z podziemnych tuneli Hamasu, w którym, jak wynika z nagrania, kopie własny grób.
Hamas, tak jak Izrael, dopuszcza się zbrodni wojennych, co nie oznacza, że głód w Strefie Gazy nie jest "prawdziwy". Nawet prezydent USA Donald Trump, który utrzymuje bliskie kontakty z Netanjahu, dzień po wspomnianej wyżej wypowiedzi premiera powiedział, że "nie jest szczególnie przekonany" tego rodzaju zapewnieniami. Dodał, że to, co się dzieje w Strefie Gazy, to "prawdziwy głód", którego "nie da się udawać".
Dr Hasan Sabbah potwierdza, że sytuacja jest poważna. - Jesteśmy świadkami niedożywienia i głodu na dużą skalę - mówi.
W reakcji na międzynarodowe oburzenie Izrael wprowadził "pauzy humanitarne" i zezwolił na dopływ nieco większej ilości jedzenia do Strefy Gazy.
Niestety, dopuszczona obecnie ilość pomocy jest niewystarczająca, aby zaradzić kryzysowi, zwłaszcza w przypadku grup szczególnie narażonych, takich jak dzieci, pacjenci i pracownicy służby zdrowia. Po prostu nie ma wystarczającej ilości wsparcia żywieniowego, aby zapewnić prawidłowe wyleczenie oraz powrót do zdrowia i normalnego życia - komentuje dr Sabbah.
Według biura prasowego władz w Strefie Gazy w ostatnią sobotę wpuszczono na teren enklawy 36 ciężarówek z pomocą. Agencja Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA) twierdzi tymczasem, że potrzeba 500-600 ciężarówek dziennie, żeby zaspokoić minimalne potrzeby ludności cywilnej.
Lekarze mdleją z głodu. "Stają przed dylematem"
Jak podaje kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia w Gazie, z powodu głodu zmarło już co najmniej 93 dzieci. Ofiarami nie są jednak tylko najmłodsi. W sumie śmierć głodową poniosło 169 osób. W ostatnich dniach byli to m.in. 17-letni Atif Ebu Hatir i 27-letni Adil Mazi. Zdjęcia ich przerażająco chudych ciał pokazała turecka agencja Anadolu. Ze względu na drastyczny charakter fotografii postanowiliśmy ich nie publikować.
Wspierana przez ONZ inicjatywa IPC (Zintegrowana Klasyfikacja Faz Bezpieczeństwa Żywieniowego) alarmuje, że w Strefie Gazy "spełnia się najgorszy scenariusz, jakim jest głód". - Konflikt i wysiedlenia nasiliły się, a dostęp do żywności i innych niezbędnych artykułów i usług spadł do bezprecedensowego poziomu - podaje IPC.
Mierząc stopień bezpieczeństwa żywnościowego, IPC posługuje się 5-stopniową skalą. Według prognoz maksymalnie do września 2025 r. 100 proc. populacji w Strefie Gazy znajdzie się w fazie 3., oznaczającej "kryzys", a 470 tys. ludzi - a więc jedna piąta populacji - będzie w najwyższej fazie 5., oznaczającej "katastrofę".
Ucieczki przed głodem nie ma - nawet dla personelu medycznego.
UNRWA donosi, że lekarze i pielęgniarki w Strefie Gazy mdleją w trakcie pracy z powodu braku jedzenia i przemęczenia.
Dr Hasan Sabbah podkreśla w rozmowie z o2.pl, że problem rzeczywiście uderza bezpośrednio także w personel medyczny. Jedzenie mają zapewnione jedynie lekarze na dyżurze. Ale to tylko jeden posiłek dziennie.
Zdarzało się, że lekarze pracowali przez 5 lub 6 dni bez odpowiedniego posiłku, szczególnie w okresie przerwy w działalności organizacji World Central Kitchen. To ma wpływ na ich stabilność psychiczną, zdolność koncentracji, a także podejmowania decyzji w trakcie leczenia pacjentów - mówi.
- Dodatkowo wielu martwi się o byt swojej rodziny. Stają przed dylematem - zostać w szpitalu i pracować czy iść szukać jedzenia dla bliskich - oznajmił.
Lekarz zaznacza, że dla niego osobiście oraz dla jego koleżanek i kolegów największym wyzwaniem jest woda. - Dostępna jest tylko słona woda. Woda pitna to rzadkość, dostępna jest tylko w nielicznych miejscach - stwierdził.
- Jeśli chodzi o żywność, dostępnych jest tylko kilka produktów. Nie ma żadnego źródła białka, takiego jak mięso, ser, ryby, kurczak czy jajka - dodaje.
Pytany, co w tej sytuacji je, odpowiada: - Nasze codzienne posiłki składają się głównie z konserw, które przywieźliśmy ze sobą do Strefy Gazy i spożywamy je na śniadanie i kolację. Czasami kupujemy coś na targu, ale ceny są bardzo wysokie, nieosiągalne dla przeciętnego człowieka.
I podaje przykład: 1 kilogram pomidorów kosztuje 100 szekli, czyli mniej więcej 110-115 zł. A to tylko pomidory. Przygotowanie jednego "normalnego" posiłku, takiego, jaki np. Polacy codziennie jedzą w swoich domach, może kosztować nawet kilkaset złotych.
"Ciągle słyszymy wybuchy"
W Strefie Gazy brakuje wszystkiego - również sprzętu w szpitalach.
- Borykamy się z krytycznym niedoborem niezbędnych środków medycznych i narzędzi, a także poważnym brakiem pracowników służby zdrowia. W mojej specjalności, ortopedii, pilnie potrzebujemy narzędzi chirurgicznych, takich jak płytki, gwoździe i śruby ortopedyczne. Ponadto nie dysponujemy ramieniem C, niezbędnym urządzeniem do obrazowania stosowanym podczas operacji, co znacząco wpływa na naszą zdolność do wykonywania krytycznych zabiegów - mówi dr Sabbah.
Praca w szpitalu zawsze stanowi obciążenie dla psychiki, a w takich warunkach tym bardziej. Jak sobie z tym radzi personel? - Jako zespół staramy się pozostawać w bliskich relacjach i regularnie organizujemy małe spotkania, aby złagodzić stres i presję - przyznaje lekarz.
Lekarze i pielęgniarki są głodni, przeciążeni i często nie ma niezbędnych środków, żeby zapewnić należytą pomoc pacjentom. A do tego wszystkiego dochodzi to, co teraz - w związku z nasilającym się głodem - jest czasem w cieniu. Ale jest. Bezustannie.
To bomby.
- Ciągle słyszymy bombardowania i wybuchy. Pomimo ochrony, którą ma zapewniać pracownikom medycznym prawo międzynarodowe, podczas wykonywania naszych obowiązków jesteśmy bez przerwy narażeni na niebezpieczeństwo i niepewność - oznajmił dr Sabbah.
Łukasz Dynowski, szef redakcji o2.pl
Wspieraj pomoc Polskiej Misji Medycznej w Strefie Gazy:
- ustaw płatność cykliczną w Twoim banku na działania PMM lub na https://pmm.org.pl/wplacam/
- przekaż darowiznę na numer konta Polskiej Misji Medycznej: 40 1030 1508 0000 0008 2378 3004
- załóż własną zbiórkę na platformie http://misjapomoc.pmm.org.pl