Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Wycofają się z Ukrainy? "Putinowi nie jest potrzebny taki zamęt"

Agencja Bloomberg podaje, że Jewiegnij Prigożyn, twórca grupy Wagnera, może być w niełasce na Kremlu. Z tego powodu grupa zostanie wycofana z działań wojennych w Ukrainie i przekierowana do wzmocnienia obecności w Afryce. Byłby to duży zwrot akcji. Sceptycznie do tych rewelacji podchodzi m.in. były analityk Agencji Wywiadu mjr Robert Cheda.

Wycofają się z Ukrainy? "Putinowi nie jest potrzebny taki zamęt"
Twórca grupy Wagnera, Jiewgienij Prigożyn może tracić wpływy na Kremlu (Twitter)

Zdaniem Bloomberga, Prigożyn miałby przygotowywać się do poważnego ograniczenia działalności swoich najemników w Ukrainie. Powód? Agencja podaje, że chodzić ma o brak środków do walki i utratę zaufania na Kremlu. W informacjach tych może być ziarnko prawdy.

Co więcej, najemnicy mieliby wrócić do działań na zupełnie innym - choć znanym sobie - kierunku. Chodzić ma konkretnie o zwiększenie obecności rosyjskiej w Afryce. Wagnerowcy są tam obecni w kilkunastu krajach. Obrazuje to mapka poniżej.

Od dłuższego czasu pojawiały się doniesienia o konflikcie między wagnerowcami a regularną rosyjską armią. Miał się nasilać do tego stopnia, że żołnierze odcinali najemników od zaopatrzenia w amunicję. A to najemnicy Prigożyna brali na siebie główny ciężar walk o Wuhłedar czy Bachmut.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Samolot idealny". Nowe wzmocnienie Ukrainy

Konflikt na Kremlu?

Wysoka pozycja Prigożyna była od dłuższego czasu solą w oku otaczających Władimira Putina wojskowych. Bloomberg podaje, że armia miała zasiać w Putinie wątpliwości, co do rzekomej "sprawności wojskowej" grupy Wagnera.

Prigożyn, który do walki w Ukrainie rekrutował m.in. więźniów, został od tego odcięty. Pojawiały się także doniesienia o bestialstwach i okrucieństwach, jakich dopuszczali się najemnicy, m.in. brutalnych i upublicznianych egzekucjach zdrajców, dezerterów i tych, którzy odmawiali walki.

Bloomberg opisuje, że dotarł też do ogłoszenia, które miało być rzekomo ofertą rekrutacyjną grupy. Obejmowało dwa kierunki: półroczną turę w Ukrainie i okres 9-14 miesięcy w Afryce. A grupa Wagnera w Afryce jest obecna od długiego czasu. W wielu krajach kontynentu Rosjanie wspierają lokalne władze za pomocą swojego nieformalnego ramienia zbrojnego.

Jednocześnie sam Bloomberg wskazuje, że na razie nie ma sygnałów, wskazujących na wycofywanie najemników grupy z Ukrainy. Sam Prigożyn także dementował szyderczo te informacje, mówiąc, że "nie wie, o czym pisze Bloomberg, ale za to Bloomberg najwyraźniej wie lepiej, niż on sam, jakie będą działania grupy".

Może to być zatem element szerszej operacji dezinformacyjnej. Mówi o tym były analityk Agencji Wywiadu mjr Robert Cheda. W rozmowie z o2.pl przekonuje, że teza o wycofaniu się z Ukrainy wydaje mu się mało prawdopodobna, choćby ze względu na planowaną ukraińską kontrofensywę, która musi nastąpić.

Przygotowania do działań zbrojnych związane są z pojawianiem się całego mnóstwa działań dezinformacyjnych, które trafiają do obu stron tego konfliktu. Te spekulacje o Prigożynie zawierają część prawdy, ale – jak oceniam – po to, by wstawić między nią fałsz lub dezinformację – przekonuje mjr Cheda.

Wyjaśnia, że na Kremlu trwają faktycznie przepychanki o władzę, pieniądze i wpływy w obliczu nadchodzących wyborów prezydenckich w Rosji w 2024 r. Ale, jak dodaje, przesunięcie najemników Wagnera do Afryki wydaje się pozbawione sensu. Prigożyn może mieć w Ukrainie pod bronią kilkadziesiąt tysięcy ludzi mających doświadczenie bojowe.

A w warunkach wojennych jest to jednak poważna siła. Szczególnie, że regularna armia rosyjska ma swoje problemy z logistyką i szkoleniami, a mobilizacja nie dostarcza wartościowego "materiału ludzkiego".

Tylko wariat zdecydowałby się na taki krok. Jeśli Rosja nie dokona dużego, rozstrzygającego uderzenia, dużej ofensywy, to kolejnej szansy może już nie mieć. Zwyczajnie zabraknąć może sił i środków. A takie wycofanie najemników mogłoby się odbić czkawką także w samej Rosji. Kto wie, czy nie rozpierzchliby się i nie zaczęli mordować i gwałcić na terenie swojego kraju? A taki zamęt Putinowi potrzebny nie jest. Przerzucenie ich do Afryki postawiłoby na baczność Francję, Wielką Brytanię i USA na tym kierunku. Niemniej uważam, że dopóki nie zakończy się konflikt w Ukrainie, wycofanie takiego kontyngentu byłoby bez sensu - konkluduje analityk.

Podobną optykę ma także były żołnierz grupy Wagnera Marat Gabidullin. Był on najemnikiem, walczył w Ukrainie podczas wojny w okresie 2014-2015, później zaś trafił do Syrii. O swoich doświadczeniach z grupą Wagnera opowiedział w wydanych także w Polsce książkach. Obecnie przebywa we Francji.

Dwie rzeczy. Po pierwsze, Prigożyn nigdy nie stracił z oczu Afryki jako kierunku działań Wagnera. Po drugie, jeśli oddziały grupy opuściłyby front ukraiński, wtedy wojsko musiałoby walczyć samo i roztrwoniłoby potencjał bojowy - mówi o2.pl Gabidullin.

Dodaje też, że tego rodzaju decyzję mógłby podjąć tylko prawdziwy "właściciel" i człowiek realnie kierujący działaniami grupy. Tym człowiekiem jest oczywiście rosyjski prezydent Władimir Putin. Dodatkowo w ocenie Gabidullina pozycja Prigożyna na Kremlu nie jest tak słaba, jak przedstawiają to media.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić