Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Wymiana jeńców Ukrainy i Rosji? To nie takie proste

Jednym z często powtarzanych haseł w kontekście wojny w Ukrainie jest "wymiana jeńców". Mówi się o niej m.in. w temacie żołnierzy z huty Azowstal w Mariupolu. Czy faktycznie jest to tak proste, jak mogłoby się wydawać? Niestety nie. Na przeszkodzie stają normy prawne obu krajów. Co mogą zrobić zwaśnione strony?

Wymiana jeńców Ukrainy i Rosji? To nie takie proste
Rosyjski jeniec wojenny Wadim Sziszimarin przed sądem w Kijowie. Został oskarżony o zbrodnie wojenne (GETTY, NurPhoto)

"Wymiana jeńców wojennych" jest terminem chętnie eksploatowanym przez dziennikarzy. Mówi się o niej jak o procesie niemal oczywistym i prostym do przeprowadzenia. Jeńcem wojennym, obecnie sądzonym za popełnione w Ukrainie zbrodnie, jest np. Wadim Sziszmarin.

21-letni sierżant armii rosyjskiej oskarżony jest o zabójstwo cywila. Żołnierz dopuścił się go w miejscowości Czupachówka, w północno-wschodniej Ukrainie. Zastrzelił starszego mężczyznę, jadącego na rowerze. W teorii, po osądzeniu przez ukraiński sąd, Rosjanin mógłby zostać przekazany w ramach wymiany. Jednak sprawa jest bardziej złożona.

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że dokładne liczby dotyczące jeńców wojennych obu stron nie są znane. Według Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, w samym tylko Azowstalu poddało się 1730 żołnierzy ukraińskich. Warto dodać, że MCK to organizacja stojąca na straży respektowania konwencji genewskich.

Konwencje genewskie to szereg umów międzynarodowych. Dotyczą one przestrzegania prawa wojennego. Normują m.in. kwestie traktowania jeńców wojennych. Ale teoria sobie, a praktyka sobie. Do tego dochodzą skomplikowane normy prawne w samej Ukrainie.

Dura lex, sed lex

Kodeks karny Ukrainy w części X art. 438 opisuje występki i kary związane z naruszeniem prawa i zwyczajów wojny. Stanowi on, że za zamierzone zabójstwo (w połączeniu z innymi przestępstwami naruszającymi prawa i zwyczaje wojny) sąd może wymierzyć karę od 10 do 15 lat więzienia lub karę dożywotniego pozbawienia wolności. Proces Sziszmarina jest pierwszym z szeregu podobnych spraw przed ukraińskimi sądami wobec rosyjskich żołnierzy. Można przyjąć założenie, że sąd dla przykładu i postrachu zasądzi mu najwyższy wymiar kary, czyli dożywotnie pozbawienie wolności.

I tu pojawia się problem. Przed ewentualną wymianą jeńcy wojenni muszą zostać ułaskawieni przez głowę państwa wydającego. A prawo ukraińskie, w przeciwieństwie do rosyjskiego, ogranicza prawo prezydenta do ułaskawienia.

Według KK Ukrainy, aktem ułaskawienia może być dokonana zamiana skazanemu wyznaczonej przez sąd kary w formie dożywotnego pozbawienia wolności na pozbawienie wolności nie krótsze niż 25 lat. Do tego dochodzi jeszcze jeden istotny dokument, czyli Dekret Prezydenta Ukrainy z 21 kwietnia 2015 r.

Dekret ten stanowi, że kwestia ułaskawienia osób skazanych na karę dożywotniego więzienia może być rozpatrywana nie wcześniej niż po upływie 20 lat od rozpoczęcia wykonywania kary. Przed upływem tego czasu prezydent może zamienić karę na 25 lat pozbawienia wolności. Z tego wynika, że w myśl ukraińskiego prawa oddanie Rosjanom Sziszmarina w ramach wymiany jeńców wojennych jest w zasadzie niemożliwe do zrealizowania.

Wydaje się to kłócić z przekazem strony ukraińskiej. Prokurator generalna tego kraju Iryna Wenediktowa, pytana w mediach o możliwość wymiany skazańca na ukraińskich jeńców, powiedziała wprost, że "technicznie jest to możliwe".

Co z Azowem?

W rozumieniu art. 4 III Konwencji genewskiej z 12 sierpnia 1949 r. o traktowaniu ofiar wojny, osoby cywilne, które nie należą do regularnych sił zbrojnych, ale uczestniczą w zbrojnym ruchu oporu, są w wypadku schwytania również uważane za jeńców wojennych. W związku z tym podlegają Konwencji o traktowaniu jeńców wojennych. Oznacza to, że podlegający formalnie Ministerstwu Spraw Wewnętrznych członkowie słynnego Pułku Azow też winni być traktować jak jeńcy.

Dlaczego jest to istotne? Ponieważ art. 4 gwarantuje jeńcom prawo do rozpatrywania spraw karnych przeciwko nim wyłącznie przez sądy ustanowione ustawą. Społeczność międzynarodowa nie uznaje Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Dlatego też zapowiadane przez "władze" Donieckiej Republiki Ludowej powołanie "międzynarodowego trybunału", mającego decydować o losie obrońców Azowstalu, jest de facto farsą. "Trybunał" ten, tak samo jak i obie "republiki", nie mogą budować podstaw porozumienia.

Co istotne, "trybunał" miałby powstać w kooperacji z ŁRL i... Rosją. Z trzech wymienionych wyżej stron tylko Rosja jest stroną Konwencji Genewskich. To na Rosji spoczywa więc odpowiedzialność za zdrowie i życie ukraińskich jeńców wojennych, nawet jeśli znaleźliby się na terenie fasadowych "republik". Tym gorzej, że na trzy dni przed wybuchem wojny w Ukrainie Rosja uznała "niepodległość" DLR i ŁRL.

Oznacza to prawdziwy galimatias i chaos prawny. A w nim łatwo zgubić to, co w tej sytuacji najważniejsze. Życie i zdrowie jeńców wojennych z Ukrainy zależy od łaski i niełaski Rosjan. Ci zaś, jak dowiodła wojna w Donbasie sprzed ośmiu lat, nie będą przejmować się normami prawa międzynarodowego.

Tymczasem we wtorek 31 maja ukraiński sąd skazał dwóch kolejnych rosyjskich żołnierzy. Aleksandr Bobykin i Aleksandr Iwanow usłyszeli wyroki po 11,5 roku pozbawienia wolności za naruszenie prawa wojennego.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Zobacz także: Zbrodnie wojenne Rosji. "Kara powinna spotkać twórców tej wojny"
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić