Ministerstwo cyfryzacji zamieściło na portalu X oświadczenie odnoszące się do szeregu publikacji dotyczących Marii Thun. Z komunikatu dowiadujemy się, że Thun wbrew doniesieniom medialnym, nie była zatrudniona ani w Ministerstwie Cyfryzacji, ani w Centralnym Ośrodku Informatyki, a jedynie "była w procesie związanym z rozpoczęciem pracy" w drugiej z wymienionych instytucji.
Strony nie uzgodniły warunków zatrudnienia, więc do zawarcia umowy o pracę nie mogło dojść. Pani Maria Thun nie rozpoczęła faktycznie świadczenia pracy — czytamy w oświadczeniu.
Wydane przez resort cyfryzacji oświadczenie stoi w jawnej sprzeczności z informacjami medialnymi, które w ostatnim czasie obiegły media. Przypomnijmy, w drugim tygodniu lutego "Gazeta Wyborcza" podała informację, że Maria Thun miała zostać zwolniona z Centralnego Ośrodka Informatyki, a decyzję w sprawie miał podjąć premier Donald Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Później portal "Onet" przekazał, że Thun po jednym dniu została odsunięta od pracy, ale w dalszym ciągu jest osobą zatrudnioną, a resort zastanawia się, jak rozwiązać sytuację. Portal dodawał, że problemem jest gigantyczna odprawa, która miała wynosić ćwierć miliona złotych.
Oskarżenia o kolesiostwo
Politycy Polski 2050 musieli w ubiegłym tygodniu mierzyć się z bardzo poważnymi zarzutami o kolesiostwo w spółkach Skarbu Państwa. Przykładem miała być nie tylko Maria Thun, ale choćby prof. Tadeusz Sójka, który ledwie kilka dni pracował w Orlenie. Sójka zdecydował się odejść z posady, co było następstwem stanowczego stanowiska Szymona Hołowni.
Zmiany zaczynamy od siebie. Żadna osoba zatrudniona czy należąca do Polski 2050 nie otrzyma nominacji do rad nadzorczych. Jeśli dziś takie osoby tam są, podadzą się do dymisji — zapowiedział na platformie X Marszałek Sejmu.
Z kolei Michał Gniatkowski zdecydował się zrezygnować z członkostwa w Polsce 2050, pozostając na posadzie w spółce skarbu państwa.
Czytaj też: Hołownia starł się z posłanką PiS. Jak wypadł
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.