Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...

Seksturystyka Polaków. Już nie Tajlandia, jest nowy kierunek

702

Kompleks budynków, w którym znajduje się m.in. Hotel Le Jardin d’Eden (Ogród Edenu), niczym gargantuicz­ny betonowy żółw osiadł w północnej części plaży francu­skiego kurortu Cap d’Agde (Przylądek Agaty). Jednak niewiele ma wspólnego ze swoją nazwą, oznaczającą przecież biblijny raj stworzony przez Boga. No chyba że to subtelne nawiązanie do grzechu pierworodnego, chociaż trafniejsze byłoby chyba nawiązanie do Sodomy i Gomory – stolicy rozpusty i rozwiązłości seksualnej.

Seksturystyka Polaków. Już nie Tajlandia, jest nowy kierunek
Kto może i kogo stać, wybiera Le Jardin d’Eden (Getty Images)

W o2.pl przedstawiamy fragment głośnej książki "Seksualne życie Polaków" autorstwa Magdy i Piotra Mieśników.

Le Jardin d’Eden, mekka swingersów, nimfomanek i odczuwających przyjemność tylko z uprawiania seksu w miejscach publicznych agorafilów, znajdująca się między Boulevard des Matelots i Rue des Nereides tuż nad Morzem Śródziemnym w jednym z największych miast portowych Francji, już jakiś czas temu została odkryta również przez Polaków, tak jak i cały kurort Cap d’Agde, który rocznie od­wiedza około trzystu tysięcy turystów.

O ile znaną już i opisywaną niejednokrotnie seks­turystykę w Tajlandii tak naprawdę popularnością można by porównać do "tradycyjnych" wycieczek do Egiptu, o tyle francuski kurort wciąż jeszcze otacza nimb tajemniczości, niedostępności i elitarności. Dość powiedzieć, że w ogólno­polskich biurach podróży wciąż trudno znaleźć wycieczkę do tego miejsca. Tego typu uciechy oferowały zazwyczaj fir­my specjalizujące się w "swing travel", które jednak w na­szym kraju zazwyczaj szybko zamykały swoje podwoje. Od czego są jednak determinacja, spryt i portale oferujące wy­najem pokoi hotelowych w dowolnym zakątku świata?

A te znaleźć można w przedziale od 300 do 700 zł za dobę. Choć dla upartych znajdzie się i coś tańszego, bo za niecałe 160 zł można zameldować się i przespać na po­kładzie jednej z łódek przycumowanych w porcie. Miejsca wprawdzie nie za wiele, ale jest wszystko, co gwarantuje minimum egzystencjalne: materac, mała kuchenka gazowa, zlew, maleńki, ale jednak, telewizor i górny pokład (nazy­wany tu "częścią barową"), na którym umieszczono rze­czywiście barowy stolik, przy którym można przycupnąć i wypić kawę bądź lampkę prosecco, jeśli chcemy, żeby było bardziej światowo.

Zobacz także: Zobacz też: Przez kilka lat rozmawiali z prostytutkami. Ich historie mrożą krew w żyłach

Kto jednak może i kogo stać, wybiera Le Jardin d’Eden. Nie dlatego, że jest to ekskluzywny hotel, nie z powodu lokalizacji czy obsługi, na którą ostatnio raczej jest coraz więcej skarg. Tu raczej chodzi o legendę, atmosferę i między­narodowe towarzystwo, które… po prostu wie, czego chce i po co tu jest. Stali bywalcy tego miejsca znają przypadki, gdy podczas tygodniowego turnusu ani razu nie udało się przekroczyć progu hotelu i zobaczyć plaży. Rozrywka, im­preza i seks były po prostu na miejscu.

Transfer z lotniska do hotelu, potem sam hotel i z po­wrotem na lotnisko, a i tak to był jeden z naszych naj­lepszych wyjazdów w całej swingowej historii – wspomina para z Katowic.

W Cap d’Agde są już piąty raz, tym razem zamierzają "zabawić się na plaży", tym bardziej że pokój nie bardzo przypadł im do gustu.

Wiadomo, hotel się starzeje, przydałyby się tu inwestycje, no ale przecież nie wystrój jest największą zaletą tego miejsca – przyznaje Marek.
Ludzie przyjeżdżają tu po imprezy w seksklubach, pokazy burleski, zabiegi pielęgnacyjne dla ciała
Ludzie przyjeżdżają tu po imprezy w seksklubach, pokazy burleski, zabiegi pielęgnacyjne dla ciała (Getty Images)

Z Jolą poznali się w liceum. I właściwie, nie licząc kilku nieznaczących młodzieńczych epizodów, są swoimi jedyny­mi poważnymi życiowymi partnerami. Zarówno jeśli chodzi o związek, jak i seks. Nic więc dziwnego, że głównie z po­wodu presji rodziny postanowili połączyć się jeszcze dodat­kowo świętym węzłem małżeńskim. I tak związani ze sobą są już kilkanaście lat, a niedawno świętowali "generalską" rocznicę ślubu. Jednak dopiero dwa lata wcześniej, przy rocznicy "wełnianej", wyznali sobie to, co jedno i drugie skrywało od dnia ślubu, ale zaprzątało głowy i mąciło spokój już wcześniej.

Kochają się, jednak czują, że życie nieubłaga­nie pędzi, ucieka, a każde z nich małą łyżeczką ledwo skub­nęło przyjemności i różnorodności życia. Seksualnego życia. Jest im ze sobą dobrze, można powiedzieć, że są szczęśliwi, ale...

 Nie chcę powiedzieć, że marzyłam o tym, ale na pew­no wizualizowałam sobie to w wieczór naszego wesela: jak by to było spróbować z innymi, nawet w tym białym stroju. Na chybcika, szybko, tylko seks, bez czułości, bez żadnego budowania relacji – wspomina Jola.

Dopiero po latach, po jakiejś naprawdę mocno zakrapianej imprezie, wyjawiliśmy to sobie, bo pewnie inaczej nie starczyłoby odwagi: że ja też myślałem, a co by było, gdyby któryś ją wziął na moich oczach w sukni ślubnej i welonie. A ja, a ja na przykład, wie­dząc, że ona patrzy, zacząłbym zabawiać się z druhną – do­daje Marek.

Etap marzeń i fantazji mają już za sobą. Teraz je realizu­ją. Zaczęli tuż po trzydziestce. Mówią, że jeszcze za wcze­śnie na dzieci – chcą je mieć, ale jeszcze nie teraz. Wiadomo, że gdy się pojawią – będzie trudniej. Na razie jednak nie za­przątają sobie tym głowy. Zbudowali i prowadzą małą firmę, która już w zasadzie prowadzi się sama. Mają niezależność finansową i dużo wolnego czasu.

Dajemy sobie jeszcze trzy lata – mówi ona.
Trzy lata, żeby docisnąć życie do dechy, wyszaleć się, ile można – dopowiada on. Potem dzieci, więc wiadomo: kilka lat przerwy, ale nie chcemy zgnuśnieć, rezygnować z siebie, przede wszystkim rezygnować z nas – dodają zgodnie.
Na plaży wypoczywają turyści " ze skórą we wszystkich odcieniach czerni aż po tą jak kawa z mlekiem"
Na plaży wypoczywają turyści " ze skórą we wszystkich odcieniach czerni aż po tą jak kawa z mlekiem" (Getty Images)

Po wyjściu z hotelu należy przejść przez obskurny par­king. Nawierzchnia betonowa i żwir, który ma wypełniać ubytki. Budy z kawą i przekąskami, klubikami i sklepika­mi z bibelotami. Mnóstwo kolorowych banerów, plakatów i ogłoszeń. Co się reklamuje w takim miejscu? Oczywiście to, po co tu ludzie przyjechali: imprezy w seksklubach, pokazy burleski, zabiegi pielęgnacyjne dla ciała. By dostrzec plażę, trzeba wydostać się z betonowego kręgu budynków.

Najpierw koniecznie trzeba jednak jeszcze raz sprawdzić zawartość plażowej torby: krem do opalania – jest. Uzupeł­niają ją bowiem: prezerwatywy (dwanaście sztuk), nawilża­ne chusteczki higieniczne, takie, jakie stosuje się przy prze­wijaniu niemowlaków, oczywiście lubrykanty (wodne lub silikonowe, tak żeby można je było stosować razem z pre­zerwatywami), no i antybakteryjny octedin do oczyszczania skóry i homeoplasime na obtarcia i podrażnienia (w końcu piasek w połączeniu z ruchem i tarciem może powodować drobne niedogodności).

Kilka minut spaceru po rozgrzanym betonie i wreszcie jest. Plaża. "Największe łóżko świata". Po prawej stronie plaża naturystów "przy grobli", nieopodal popularny klub Kamasutra, określany mianem "libertyńskiej sauny".

Nie tak słynny jednak jak opiewana przez samego Mi­chela Houellebecqa, znajdująca się nieco dalej, w głębi lądu, Kleopatra. "7 sierpnia 1999 roku. Ta sama, mniej więcej, licz­ba osób, co zwykle. (...) Para z Holandii zaprasza, byśmy się przyłączyli, materac jest sprężysty i czerwony. Przez ostat­nie tygodnie ćwiczyłem mięsień Kegla, dzięki temu udaje mi się penetrować na przemian Marie­Pierre (ówczesna żona pisarza – przyp. aut.) i Annę, doprowadzać je do rozkoszy, bez wytrysku – daje mi to wielką przyjemność. Po swoim orgazmie Anna delikatnie mi obciąga. Marie­Pierre i Peter wymieniają się adresami jakichś restauracji. Biorę szybki prysznic (...)"* – relacjonował francuski pisarz w artykule "Cléopâtre 2000", wznawianym później również pod tytułem "La confession pornographique de Michel Houellebecq".

"Starzy i młodzi, grubi i chudzi, we wszystkich możliwych odcieniach skóry. Łączy ich to, że są nadzy i bardzo podnie­ceni"
"Starzy i młodzi, grubi i chudzi, we wszystkich możliwych odcieniach skóry. Łączy ich to, że są nadzy i bardzo podnie­ceni" (Getty Images)

Dalej, po wyjściu z hotelu, po lewej stronie widać plażę dla nudystów, na której bywalcy pozwalają sobie na wię­cej, gdyż jest ona jeszcze bardziej oddalona od zabudowań i wzroku gapiów, którzy – umówmy się – i tak gromadzą się tam tłumnie.

Ruch płynie w obie strony. Jedni już wracają, rozgrza­ni często nie tylko słońcem. Inni już w towarzystwie. Pary często z chłopcami lub młodymi mężczyznami ze skórą we wszystkich odcieniach czerni aż po tą jak kawa z mle­kiem.

To bardzo tu popularne: BBC. I w ogóle seks między­rasowy – mówi ze znawstwem ona.
Polacy dopiero się do tego przekonują, część myśli jeszcze paskudnymi stereoty­pami: "jak tak można czarnego albo Araba, przecież na pew­no ma HIV" – dodaje Marek, wskazując ruchem głowy dwie roześmiane siwoblondwłose panie w wieku okołoemerytal­nym, mówiące po niemiecku albo w jakimś języku skandy­nawskim, idące z trzema młodymi, choć może już pełnolet­nimi, chłopcami o niezwykle czarnej skórze i zębach białych jak śnieg, w kierunku hotelowej oazy.
Mężczyźni tych ciemniejszych ras zazwyczaj są bardzo łaskawie obdarzeni – dorzuca z zamglonym wzrokiem Jola, a z jej wypowiedzi jednocześnie emanuje znawstwo.
"Seksualne życie Polaków. Co robimy, kiedy nikt nie patrzy" Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik
"Seksualne życie Polaków. Co robimy, kiedy nikt nie patrzy" Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik (Materiały prasowe)

Na plaży, jak to na plaży. Bliżej hotelu jest trochę leża­ków, dalej porozkładane ręczniki, gdzieniegdzie parasole. Parawanów brak. Parawany głównie nad Bałtykiem, nawet na tych plażach, gdzie wydawałoby się, że ludzie jednak chcą wszem i wobec pokazywać swoje nagie ciała.

Byliśmy w Grzybowie­ Dźwirzynie, Dębkach oraz Piaskach i niestety żadna z kultowych polskich plaż dla nudystów nie jest na­wet namiastką tego tutaj – przekonuje Marek.

A tutaj ciała opalone na ciemny brąz i te spieczone na raka. Wszędzie oczywiście beztekstylnie. Większość w sile wieku, ale są też młodzi. Nikt tu się w nikogo nachalnie nie wgapia, no chyba że dostanie do tego zaproszenie. A zapro­szenie można dostać nie tylko do patrzenia.

W oddali krąg mężczyzn. Kilkanaście osób. Jedni bliżej epicentrum zdarzenia, inni przyglądają się tylko z oddali. Są też kobiety i pary, ale raczej w mniejszości. Między nimi przedziera się filigranowa kobieta, na oko po czterdziestce. Zaczepia, zadaje pytania.

Condoms? Condoms? – słychać wschodni akcent.

Przeczytaj także: Najpierw kasa, niuniuś

Kto ma, ten się dzieli zapasami. Bo po­ziom niżej, mniej więcej na wysokości kolan, rozgrywa się seksualne przedstawienie. Mężczyzna klęczy przed kobietą i całuje się z nią namiętnie. W tym samym czasie zaspoka­jają ją gromadzący się za nią, ustawieni w kolejce mężczyźni. Starzy i młodzi, grubi i chudzi, we wszystkich możliwych odcieniach skóry. Łączy ich to, że są nadzy i bardzo podnie­ceni.

Great couple, great! – komentuje jedna z kobiet zgro­madzonych wśród widowni i czule przytula się do partnera. Ten kiwa siwą głową ze zrozumieniem i uznaniem.
Jedną z najsłynniejszych par, które regularnie urządzały orgie w tej części plaży Cap d’Agde, miała być kilka lat temu para Polaków.
Jedną z najsłynniejszych par, które regularnie urządzały orgie w tej części plaży Cap d’Agde, miała być kilka lat temu para... Polaków (Getty Images)

Jedną z najsłynniejszych par, które regularnie urządzały orgie w tej części plaży Cap d’Agde, miała być kilka lat temu para Polaków. Skąd sława? Ano z kilku filmików, które po­tem krążyły po sieci.

To był "ultimate cuckold" – mówi Marek jakby rozmarzony.
To najwyższy stopień wtajemniczenia i oddania – dodaje ona, czule głaszcząc go po włosach.

Na czym polega?

Na kompletnym oddaniu – kluczy on. – To jest kompletna wolność. – Ciężar wyjaśnień bierze na siebie ona. – Załóżmy, że partnerka uprawia seks grupowy z wie­loma mężczyznami. Jej partner pomaga jej i im. Głaszcze ją po twarzy w tym czasie, pomaga trzymać szeroko rozłożone nogi, czasem pomaga temu obcemu mężczyźnie trafić w od­powiednie miejsce, jeśli tamten ma z tym kłopot – zapala się Jola.
Pocałunki, bardzo ważne są pocałunki. Partner jest gotowy całować się ze swoją towarzyszką nawet wtedy, gdy inni mężczyźni kończą na jej ustach – dodaje Marek.

Czy to zachowanie oznacza, że mężczyzna godzący się na takie praktyki musi być co najmniej biseksualny?

Nie, często jest wręcz przeciwnie. Ultimate cuckold zakłada po prostu bezgraniczne oddanie – wyjaśniają i obejmują się czule.
Kilka kroków od francuskiego kurortu mieści się regularna plaża dla nudystów
Kilka kroków od francuskiego kurortu mieści się regularna plaża dla nudystów (Getty Images)

Kilka kroków dalej znowu regularna plaża dla nudystów, bez tego typu akcji, z leniwym leżakowaniem i opalaniem się w słońcu. W końcu ileż można oglądać orgie na piasku? Każdemu może się znudzić, przynajmniej tu.

Widzisz tamtego... może dziś tak spróbujemy? Zgodzisz się? – Marek szybko mięknie, gdy widzi ten wzrok, nie może odmówić. Zresztą, czy chce? W pośpiechu, we trójkę wracają do hotelo­wego pokoju. To będzie długi i gorący dzień.

Czy nie boją się, że kiedyś to pójdzie o krok za daleko, że stracą do siebie zaufanie, szacunek, że któreś z nich zakocha się w nowo poznanej osobie?

Ryzyko zawsze jest – zamy­śla się Marek. – Znaliśmy tę słynną parę, która urządzała tu te niesamowite pokazy. Kiedyś wpadliśmy na nich pod­czas imprezy w słynnym swingers klubie w Lublińcu. Tamta przygoda nie skończyła się dobrze. On był dużo starszy od niej, przed nią świat stał otworem i miała swoje potrzeby. Po tym, gdy w środowisku zrobiło się o nich głośno, on chyba nie dźwignął tego psychicznie. Jakby nagle poczuł, że tak naprawdę jest tylko dodatkiem do atrakcyjnej partnerki. Jakby był rekwizytem podkreślającym jej wartość. Do dziś można go spotkać na swingerskich imprezach, ale już bez niej. Ponoć nie rozstali się w zgodzie. Unikają się, jak tyl­ko mogą.
Część Polaków odwiedzających francuski kurort nawet w środowisku swingersów stara się trzymać w tajemnicy fakt, że byli w Cape d’Agde.
Część Polaków odwiedzających francuski kurort nawet w środowisku swingersów stara się trzymać w tajemnicy fakt, że byli w Cape d’Agde (Getty Images)

Następnego dnia rano, na kacu Marka dopadł refleksyjny nastrój.

Nam wydaje się, że naprawdę mamy to przepracowane. Nie szukamy nikogo innego. To, że cza­sem masz ochotę na pizzę, mimo że żywisz się zdrowo, nie oznacza przecież, że chcesz pod nią zmieniać swoje życie – zapewnia Jola.

Część Polaków odwiedzających francuski kurort nawet w środowisku swingersów stara się trzymać w tajemnicy fakt, że byli w Cape d’Agde. Wyprawy tam wciąż odbierane są jako chęć spróbowania seksu z osobami czarnoskórymi bądź pochodzenia arabskiego, a przez to można narazić się nie tylko na rasistowskie komentarze, lecz także na środowiskowy ostracyzm. Nie wiedzieć czemu seks z cudzoziem­cami o innym kolorze skóry jest odbierany jako... bardziej ryzykowny.

Jedna z kobiet, która na forum nie ukrywała, że wraz z mężem lubią takie zabawy i w wakacje odwiedzili stolicę swingu i nudyzmu, naczytała się mnóstwa hejterskich komentarzy. Jeszcze gorzej było, gdy kilka miesięcy później opublikowała nagie zdjęcia z widocznym ciążowym brzusz­kiem.

Kochani, tak, jestem w ciąży. W szóstym miesiącu. Dla­ tego rzadziej tu bywam, ale bywam i nie przejmuję się ko­mentarzami w stylu: Co pomyśli twoje dziecko, gdy kiedyś to zobaczy? Co do drugiej kwestii: to tak, bywaliśmy z mę­żem w Cap d’Agde, nie, dziecko nie zostało poczęte tam. Tak, było planowane, i tak, wiem, kto jest jego ojcem. Całusy dla wszystkich fanów i dla hejterów.

* Tłumaczenie fragmentu: Denis Demonpion, Onet, 6 kwietnia 2009.

Autor: EKO
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Zobacz także:
Wróć na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić