oprac. Marta Kutkowska| 

Syn Beaty Tadli ostro do przeciwników cesarskiego cięcia. "Mojej mamy mogło już z nami nie być"

39

Kobiety, których dzieci przychodzą na świat przez cesarskie cięcie, często są obiektem hejtu ze strony rodzących naturalnie. Głos w dyskusji postanowił zabrać syn Beaty Tadli, Jan Kietliński - chłopak przyznał, że cesarka uratowała jego mamie życie.

Syn Beaty Tadli ostro do przeciwników cesarskiego cięcia. "Mojej mamy mogło już z nami nie być"
(East News)

Momshaming to jedna z najokrutniejszych form presji, jaką kobiety wywierają na sobie nawzajem. Na forach poświęconych macierzyństwu od lat trwa dyskusja, jaki rodzaj porodu jest bardziej szlachetny. Kobiety, których dzieci przychodzą na świat za pomocą cesarskiego cięcia, są nazywane leniwymi. Niektóre komentujące mówią wprost "matki, które decydują się na cesarkę, nie powinny się nawet nazywać matkami, bo nie zaznały bólu porodowego". W obronie swojej mamy, Beaty Tadli, postanowił stanąć Jan Kietliński. Uważa, że operacja uratowała jego mamie życie.

Dramatyczny poród

Jan Kietliński wspomina, że jego poród mógł skończyć się dla jego matki fatalnie. Po trzech dniach od rozpoczęcia akcji porodowej dziennikarka była u kresu sił. Wtedy lekarze zdecydowali, by przeprowadzić cesarskie cięcie. Zabieg się udał, ale organizm kobiety był w tak złym stanie, że przeszła sepsę. To zakażenie organizmu bardzo często kończy się śmiercią. - To był bardzo ciężki czas dla mojej rodziny, wiem, że wszyscy to bardzo przeżyli, a mamy mogło z nami nie być - powiedział Jan. 

Chłopak stwierdził stanowczo, że to, w jaki sposób ktoś rodzi, nie powinno mieć znaczenia. Ocenianie wyborów drugiej kobiety jest niesprawiedliwe i okrutne.

Nie nazywajcie cesarki "wydobycinami"

Jan sprzeciwia się także nazywaniu zabiegu cesarskiego cięcia "wydobycinami". - To jest dla mnie absolutna abstrakcja. Nie wiem, kto wpadł na taki pomysł. To mogłoby wywołać u nich smutek, złość i ja to w zupełności rozumiem, bo takie stwierdzenie jest krzywdzące, nieeleganckie i nie na miejscu. Jestem zniesmaczony tym, że są ludzie, którzy tak myślą - mówił chłopak w wywiadzie dla dzieńdobry.tvn.pl.

Syn Beaty Tadli wspomina też, co musiała przejść cała jego rodzina po trudnym porodzie prezenterki. - Nikomu nie chciałbym życzyć, żeby przechodził to, co przechodziła moja rodzina. Natomiast chciałbym powiedzieć: "trochę więcej wyrozumiałości, ludzkiego podejścia do życia". Wszyscy oczywiście mamy prawo myśleć tak, jak chcemy, natomiast musimy też wiedzieć, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Jeżeli nasze twierdzenie mogłoby kogoś bardzo dogłębnie zranić, to uważam, że nie powinniśmy się w ten sposób wypowiadać - powiedział Jan Kietliński. 

Zobacz także: Długi weekend a koronawirus. Jakie mogą być konsekwencje?
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić