Najpierw mrozy, potem wichury. Lepiej nie wychodzić z domu
Czas szykować się na powolne nadejście zimy. Najbliższe dni przyniosą ujemne temperatury, a następnie do Polski dotrze porywisty wiatr. Miejscami może on osiągać prędkość ok. 100 km/h. W związku z tym należy się liczyć ze szkodami materialnymi i lepiej unikać wychodzenia z domu.
Bardzo długo w Polsce utrzymywały się wysokie, jak na tę porę roku, temperatury. Ostatnie dni przyniosły jednak zmiany w pogodzie. Wszystko za sprawą atlantyckich niżów, które sprowadziły do naszego kraju ochłodzenie. Dowodem na to mogą być opady śniegu, jakie wystąpiły nad Wisłą w sobotę, choć w kalendarzu mamy dopiero drugą połowę listopada.
Najpierw mrozy, potem wichury. Lepiej nie wychodzić z domu
Kolejne dni będą równie kiepskie pod względem aury. Mrozy trochę odpuszczą, ale za to do Polski dotrą silne wichury. Najgorzej sytuacja wyglądać ma pod koniec przyszłego tygodnia.
Rośnie podział w PiS? Politycy skomentowali ruch z Morawieckim
Synoptycy przewidują, że na wschodzie Polski w najbliższych dniach temperatura w nocy może spadać do -10 st. C. Od czwartku zacznie robić się cieplej. Za dnia termometry wskazywać będą od 5 do 10 st. C. Pojawiające się niże i fronty atmosferyczne przyniosą jednak opady deszczu i wiatr.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z zapowiedzi meteorologów wynika, że silny wiatr będzie dokuczał mieszkańcom całej Polski. Najgorsza sytuacja będzie miała miejsce w czwartek i piątek (23-24 listopada). Wtedy należy spodziewać się podmuchów o prędkości od 70 do miejscami nawet 100 km/h.
Tak porywisty wiatr może łamać drzewa i powodować szkody materialne. Dlatego lepiej zawczasu zaplanować sobie nadchodzący tydzień, zrobić zakupy i nie wychodzić z domu w momencie najsilniejszych podmuchów. Warto też być przygotowanym na ewentualne przerwy w dostawach prądu.
Sytuacja w pogodzie uspokoi się ok. 27 listopada. Pod koniec miesiąca w naszej części Europy pojawi się wyż, który zapewni nam nieco wyższe temperatury (ok. 6-8 st. C) i niemal bezchmurne niebo.
Czytaj także: Kataklizm na rynku ziemniaków. Tak źle jeszcze nie było