Marcin Lewicki
Marcin Lewicki| 

Ochrona nie chciała go wpuścić na stadion. Nie mogli uwierzyć, kim jest

31

Mateusz Szuwara od lat pracuje dla Górnika Łęczna. Jest spikerem stadionowym. Odpowiada m.in. za atmosferę na stadionie. Jako pierwszy niepełnosprawny człowiek w Polsce podjął się tej odpowiedzialnej roli. Opowiada o niej specjalnie dla o2.pl.

Ochrona nie chciała go wpuścić na stadion. Nie mogli uwierzyć, kim jest
Mateusz jest spikerem pomocniczym w Łęcznej. Jego rola na spotkaniach Górnika jest ogromna (archiwum prywatne)

Czym tak naprawdę zajmuje się spiker stadionowy? Żywot spikera jest trudny, odpowiedzialny i... bardzo satysfakcjonujący. To on czyta nazwiska strzelców bramek, wprawiając w ekstazę zebrany na stadionie tłum. To właśnie żywot spikera. Żywot, który pochłonął Matusza, udowadniając wszystkim, że niemożliwe nie istnieje.

Z Mateuszem spotkaliśmy się przed meczem w Łęcznej. Co jakiś czas podchodzi do niego uśmiechnięty fan, z którym przybija piątkę czy wymienia się dobrym słowem.

Ograniczenia są w głowie – mówi Mateusz, który od urodzenia jeździ na wózku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Szpilka zaapelował do Pudzianowskiego po nokaucie. "Mariusz, mam nadzieję, że to słyszysz"

Ale jeszcze kilka lat temu sam nie wierzył w to, co dziś głosi. Był niepewny siebie, niepewny swojej przyszłości.

Jego historia to materiał na oskarowy film, wzruszający, szczery, ze szczęśliwym zakończeniem. Chociaż jednocześnie trudny i pełen zakrętów, których życiowy scenariusz Mateuszowi nie oszczędzał.

Kiedyś nie było łatwo

Mateusz Szuwara urodził się 30 lat temu w niewielkiej miejscowości pod Zamościem, gdzie mieszkał z dziadkami i mamą.

Od dziecka marzył, żeby zostać piłkarzem, ale względu na niepełnosprawność, nie mógł zrealizować swojego marzenia.

Nie kopał piłki z rówieśnikami. Szybko zdał sobie sprawę, że z kariery piłkarskiej nic nie będzie. Mimo to dążył, aby stać się częścią futbolowej rodziny.

Wraz z mamą, która jest jego opiekunką i najlepszą przyjaciółką przeprowadził się do miasta i dzięki kuzynce zaczął chodzić na mecze miejscowego Hetmana. Miał 10 lat, gdy usłyszał coś, co zmieniło jego życie.

Słyszałem jakiś głos – mówi ze śmiechem Mateusz. – Odczytywał zmiany, krzyczał, gdy Hetman strzelał bramkę. Intrygowało mnie to. Oczywiście, interesowałem się zawodnikami, ale chciałem też wiedzieć kim jest ów człowiek i jak można nim zostać. Chciałem gadać na stadionie - dodaje.

Minęło kilka lat, a miłość do piłki i spikerowania kiełkowała. Przygotowywał się pilnie do roli, choć nie wiedział, jak pójść do przodu. W spełnieniu planów pomagali mu rodzina i przyjaciele.

Trwa ładowanie wpisu:facebook

Mama zbierała szczękę z podłogi

To właśnie od znajomych i przyjaciół Mateusz dowiedział się, że musi skończyć specjalny kurs, aby zostać spikerem.

Sprawdzał, czy można go zrobić w Zamościu i jak dużo kosztuje. Potem dowiedział się, że szkolenie dla przyszłych spikerów w Kielcach organizuje Polski Związek Piłki Nożnej.

No i powiedziałem mamie, że tam pojadę. Zbierała szczękę z podłogi, ale wiedziała, że zrealizuję cel – podkreśla bohater tej historii. – Znała mój charakter, jestem upartym człowiekiem.

Niestety, cena kursu była poza możliwościami finansowymi Mateusza i jego mamy. Wielkie marzenie oddalało się przez zasobność portfela.

Nie mógł znaleźć pracy, bo – jak mówi – pracodawcy szukają osób niepełnosprawnych, ale sprawnych jednocześnie.

Z kolei z renty socjalnej ciężko się utrzymać, a co dopiero zaoszczędzić kilka tysięcy złotych na wyjazd do Kielc. Przyjaciele nie zostawili jednak Mateusza w potrzebie i pomogli mu zebrać odpowiednią kwotę.

Mój najlepszy przyjaciel wiedział, że chcę zrobić kurs. Zorganizował zrzutkę, gdzie przedstawił moje marzenie, opisał moją historię. O zbiórce dowiedziałem się dwa dni po jej udostępnieniu w internecie. Łzy napłynęły mi do oczu. To było niewyobrażalne szczęście, choć bałem się reakcji ludzi – dodaje.

Okazało się, że reakcja ludzi jest niesamowicie pozytywna. Krok po kroku, złotówka po złotówce przybliżał się do realizacji marzenia. W zbiórkę włączył się znany piosenkarz i aktor.

Nie miał jednak zamiaru udostępnić zbiórki, bo… sam wpłacił całą kwotę. Po 10 minutach od napisania do artysty wszystkie środki zostały uzbierane. Kim jest ów człowiek? Tego Mateusz zdradzić nie chce. Tak umówił się z tą osobą.

Spotkałem go po kilku tygodniach na koncercie – mówi wzruszony rozmówca. – Zorganizowali to znajomi dziennikarze. Gdy się zobaczyliśmy, poleciały mi łzy, podziękowałem mu z całego serca. To był moment, który trudno opisać słowami. Obiecał, że kiedyś przyjedzie i będzie mnie słuchał na stadionie. Do tego jeszcze nie doszło, ale cały czas mamy kontakt. To osoba, której wiele zawdzięczam.

Czy ja na pewno dam radę?

Gdy jechał na kurs, czuł strach. Bał się, że inni, pełnosprawni spikerzy źle go przyjmą. W końcu miał być pierwszym niepełnosprawnym "stadionowym gadaczem" w kraju. Bał się "babskiego głosu" (którego wcale nie ma), wymowy, tremy.

Bałem się tego, że nie dam rady wypowiadać nazwisk. Czułem się trochę niekomfortowo, ale z każdym dniem otwierałem się na ludzi i łapałem z nimi kontakt – dodaje Mateusz.

Z upływem każdego dnia stawał się jednak bardziej pewny, zyskując sympatię wszystkich uczestników kursu czy Piotra Szefera – dzisiejszego dyrektora biura zarządu PZPN, a wtedy spikera kadry i prowadzącego cały kurs.

Po kursie pozostały mi nie tylko umiejętności, pewność siebie czy swoboda mówienia. Zyskałem też grono fantastycznych znajomych, z którymi kontakt mam do dziś – stwierdza pierwszy niepełnosprawny spiker w Polsce.

Moje życie to piłka nożna

Co by robił, gdyby nie futbol? Odpowiedź przychodzi natychmiast:

Gdyby nie mecze i piłka nożna, to ja bym zwariował. Znam wiele osób niepełnosprawnych, które zamknęły się w sobie i nie wychodzą z domu. Gdy skończyłem liceum zacząłem się bać o przyszłość. Co ze mną będzie? Mama wyjdzie do pracy, a ja się wstydzę siebie. Co, gdy ktoś mnie zobaczy na wózku? – wspomina Mateusz, choć w jego głosie nie ma już nuty strachu czy wstydu.

– Teraz jest całkowity luzik. Jeżdżę sam po Polsce, uważam się za osobę bardzo aktywną. Aż za bardzo (śmiech) - podkreśla.

Jego życie zmieniło się w ciągu ostatnich lat o 180 stopni. Podkreśla, że "gadanie na meczu to spełnienie marzeń". Pracuje tak, jak lubi. I widać to w jego oczach. Udowadnia osobom, że warto dążyć do samorealizacji i nie wykluczać się społecznie samemu.

Poza pracą w Łęcznej jako spiker wspomagający, pełni też rolę pierwszego spikera w innych drużynach. Wyrobił już sobie markę w regionie, z której korzysta. Zajmuje się też ubezpieczeniami. Pracę dostał dzięki… poznaniu jednego z sędziów piłkarskich.

Chociaż nie miał wcale lekko. Odczuł to nawet po kursie, gdy ochrona nie chciała go wpuścić na mecz w roli spikera. - Spiker na wózku? To niemożliwe! – mówiła jedna z pracownic firmy ochroniarskiej.

Dopiero interwencja klubu sprawiła, że kobieta przeprosiła Mateusza i wpuściła go.

Spiker stadionowy to jest gość!

Przy pracy spikera są ogromne emocje. Komentuje się mecze swojej ukochanej drużyny, a po strzeleniu gola czujesz ekstazę, euforię. Zaczynasz się cieszyć, a zaraz po Tobie cały stadion. Najlepsze jest to, gdy krzyczysz, kto strzelił bramkę. Ty krzyczysz imię, a kibice nazwisko. To jest nie do opisania - mówi Mateusz.

- Co się wtedy czuje?

- Radochę!

- Jesteś dumny z tego co robisz?

- Tak, nie zamieniłbym tego na cokolwiek innego. To jest to, co chciałem robić już wtedy, jako chłopiec, który chodził na Hetmana.

- Czujesz, że masz jakiekolwiek bariery spowodowane tym, że jeździsz na wózku?

- W żadnym wypadku.

- Zawsze tak uważałeś?

- Nie, ale życie pokazało mi, że trzeba działać. Zbiórka, kurs, teraz aktywne spikerowanie. Wszystko może się zdarzyć.

Mateusz ma apel do osób z niepełnosprawnościami, żeby nie zamykały się w domu. Nie mogą się wstydzić siebie. Kiedyś też miał bariery. Bał się samemu jeździć, pokazywać. Teraz jest inaczej.

Trzeba wierzyć i walczyć, dążyć do realizacji. Niezależnie czy jesteś osobą pełnosprawną, czy niepełnosprawną. To nie ma żadnego znaczenia. Chcę dalej być spikerem, znaleźć dodatkowo stałą pracę, ale poza domem, gdzie mam kontakt z ludźmi. Chciałbym też chociaż raz spikerować mecz reprezentacji Polski. To trudne, ale nie mówię nie – kończy Mateusz.

Na koniec wchodzi do pomieszczenia dla spikerów na stadionie i włącza mikrofon. Teraz to on będzie prowadził rozmowę. Będzie pośrednikiem między kibicami i zawodnikami. To, co naprawdę kocha robić.

Warto dodać, że Mateusz Szuwara przetarł szlaki. Spikerem w Łodzi został Adam Sadowiak, który również porusza się na wózku inwalidzkim. Osoby te pokazują, że warto walczyć o swoje marzenia. Nawet jeżeli jest się osobą niepełnosprawną.

Marcin Lewicki, dziennikarz o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić