O freak fightach w polskim MMA usłyszeli już niemal wszyscy. Te niezwykle popularne potyczki znanych osób wdarły się do medialnej codzienności, stając się przedmiotem dyskusji internautów. Nie są one pozytywnie odbierane przez sportowców, którzy wielokrotnie negatywnie wyrażali się na temat tych imprez.
Inne zdanie w tej kwestii ma Przemysław Saleta, który w przeszłości stoczył wiele ciekawych walk w boksie, a teraz jest komentatorem sportowym.
Walkę sprzedają tak naprawdę nazwiska. W momencie, gdy do gry wchodzą youtuberzy, dociera to do zupełnie nowej rzeszy fanów. Nie hardkorowych kibiców sportowych, tylko często do dzieciaków, którzy tych twórców oglądają. Z tym że nie ma różnicy, czy te 20-30 zł płaci za PPV kibic czy 15-latek, który chce zobaczyć sobie ulubionego youtubera w akcji - podkreśla Saleta w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Freak fight w Polsce. Działa tak cały świat
Saleta akceptuje taki stan rzeczy. Zauważa także, iż takie zjawisko powstało już kilka lat temu w Wielkiej Brytanii, a wpływy z takiej gali były ogromne.
Jest to tendencja ogólnoświatowa, parę lat temu w Wielkiej Brytanii była taka karta walk, na której występowali praktycznie tylko youtuberzy i to właściwie były pojedynki na zasadach boksu "białych kołnierzyków", czyli w dużych rękawicach oraz kaskach. Wpływy z tej gali od sponsorów, biletów i z PPV przekroczyły 150 mln funtów - dodaje.