Marcin Lewicki
Marcin Lewicki| 

Chcieli wrócić do Polski. Przykre, co usłyszeli na lotnisku

152

Do niebywałej sytuacji doszło w Turcji. Polscy turyści mieli wrócić z wakacji z Bodrum do Warszawy, ale ostatecznie musieli koczować na lotnisku przez 12 godzin. Świadkowie zdarzenia relacjonują, że czas ten był dla nich prawdziwym dramatem. Przykre, co usłyszeli.

Chcieli wrócić do Polski. Przykre, co usłyszeli na lotnisku
Polscy turyści mieli ogromne problemy, żeby wrócić z Turcji. (Adobe Stock, Photographer:Olga&Konstantin)

O sprawie pisze dziennik "Fakt". 13 lipca polscy turyści mieli wrócić do Warszawy samolotem Polskich Linii Lotniczych LOT. Wycieczkę organizowało biuro podróży ITAKA. Dwutygodniowa wycieczka, która przebiegała bez zakłóceń, zakończyła się wręcz fatalnie.

Turyści mieli pierwotnie wylecieć o 19:55. Dwie godziny wcześniej biuro podróży zorganizowało im transport na lotnisko. Tu wypoczywający w Turcji Polacy natknęli się na pierwsze problemy.

Okazało się, że lot do Warszawy jest opóźniony o ponad 5 godzin, a informacja... nadrukowana jest na biletach, które wydano pasażerom na lotnisku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ile Polacy wydają nad Bałtykiem? "300 zł dziennie to skromnie"
To po co odprawa, skoro wiedzieli dobrze, że opóźnienie jest tak duże? Dlaczego przywieziono nas na lotnisko dwie godziny przed pierwotnym wylotem? To siedem godzin przebywania na lotnisku - mówi "Faktowi" pan Krzysztof Janas, który wraz z żoną był uczestnikiem wycieczki.

Po chwili przewidywany czas opóźnienia zmienił się na siedem godzin. Turyści skarżą się, że nie przyszedł do nich żaden przedstawiciel firm. Kontakt z rezydentkami biura podróży miał być natomiast bardzo opóźniony.

Komunikat po 6,5 godzinach od przyjazdu na lotnisko

Dopiero po prawie 7 godzinach turyści otrzymali informacje od Itaki. Okazało się, że wylecą między 6 i 8 rano. Pracownik lotniska zaprosił zgromadzonych do hotelu, który jest oddalony od portu o pół godziny drogi.

Turyści oszacowali jednak, że zanim odbiorą walizki i dojadą na miejsce, praktycznie już będą musieli wracać. Stwierdzili, że zostają.

Wtedy usłyszeliśmy od pracownika lotniska, że jak nie wyjdziemy, to wezwie policję. Powiedzieliśmy, żeby wzywał, jeśli chce, bo my się nie ruszymy, i sobie poszedł — relacjonuje rozmówca gazety.

"Fakt" podaje, że polscy turyści nie mieli informacji co się dzieje, kiedy naprawdę wylecą oraz gdzie mogą coś zjeść. Na pokład weszli ostatecznie po 6 rano. Tam usłyszeli, że dwa samoloty PLL LOT miały awarię i z tego powodu lot się tak opóźnił. Teraz mogą ubiegać się o odszkodowanie.

Biuro podróży ITAKA przekazało "Faktowi", że zgodnie z przepisami rezydent nie mógł wejść do strefy lotów na lotnisku.

Informacja ze strony Itaki nastąpiła po potwierdzeniu przez przewoźnika rozkładu lotu. Zgodne z obowiązującymi przepisami, klienci mogą kontaktować się z biurem podróży bezpośrednio lub z jego przedstawicielami (rezydentami). Po potwierdzeniu rozkładu wysyłane są SMS-y do klientów - wskazuje Ewa Maruszak z ITAKI.
Ponadto poza godzinami pracy rezydentów czynny jest numer alarmowy Biura Podróży Itaka. Klienci mogą ubiegać się o odszkodowanie od linii lotniczej, mają także prawo do złożenia reklamacji w biurze podróży - kończy przedstawicielka firmy.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić