#retro: Pirotechnika dla dzieciaków

Zanim kapitalizm III RP dostarczył na bazarki kapiszony i petardy, dzieciarnia PRL ogłuszała się strzelając do siebie z korkowców.

#retro: Pirotechnika dla dzieciaków
(Domena publiczna)

*Wyglądały topornie, ale zapewniały kupę frajdy. *Kto nie dostał z korkowca w nogę, ten nie wie, co to dzieciństwo w PRL. Głośne, groźne i fajne. Dziś media doznałyby zawału, więc kupić można tylko pojedyncze sztuki na Allegro. Pół biedy metalowy pistolet z bolcem w lufie (albo dwoma!), ale skąd brać korki? Można je produkować domowym sposobem, ale to dość pracochłonne i w XXI wieku lepiej w domu takich eksperymentów nie robić. Jeszcze ABW się przyczepi.

Kiedyś było odwrotnie, trudniej było o "broń", niż o "amunicję". Gdy korkowiec ginął w odmętach szafy z zabawkami, zawsze zostawały korki w kartonowym pudełku z trocinami. Wyjmowało się korek, lekko wałkowało butem po asfalcie i to, co wypadło ze środka, idealnie nadawało się do rzucania kumplom pod nogi. To "coś" to kalichlorek, czyli sól potasowa kwasu chlorowego. Substancja niestabilna i łatwo wybuchająca przy uderzeniu. Ale dzieciakom ta wiedza nie była potrzebna.

Kto miał pieniądze albo fajnych rodziców, miał korkowca i poważanie na osiedlu. Reszta musiała kombinować z karbidem, później z bączkami z kapsli z saletrą (po wermucie najlepsze, wiadomo), wulkany (saletra z cukrem pudrem dymiła najmocniej) czy, ostatecznie, "katiuszami". Kto bał się poparzeń gwarantowanych przy podpalaniu plastikowych torebek zawieszonych na patyku (jakie efekty dźwiękowe!), sięgał po Kinder-niespodziankę i proszek do pieczenia.

"Wysadzanie" plastikowego serca słodkiej przekąski wkurzało matki. Wszystko dlatego, że dopranie białych plam było nie lada wyzwaniem. Zmajstrowanie wybuchającej zabawki było dziecinnie proste. Wystarczyło nasypać do środka plastikowego pudełeczka sody zmieszanej z wodą z kałuży. Niemniej, trzymanie tego w ręku każdą dodatkową sekundę wymagało nerwów z żelaza. Podobnie jak wysadzanie butelek petardami albo ludzików G.I. J.O.E. Gdy gdzieś po drodze człowiek raz się uszkodził, to miał nauczkę na resztę życia i nie próbował bardziej ryzykownych zabaw.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Zobacz także:
Oferty dla Ciebie

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.
Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się tutaj.

Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić