Zgwałcona studentka błagala o darowanie jej życia
Jeden z oprawców 21-latki zalał się łzami w sądzie w Kapsztadzie, kiedy opowiadał o ostatnich chwilach jej życia.
Powiedział, że "nie chciał jej zgwałcić, ale i tak to zrobił". Jeden z oprawców Hanny Cornelius płakał w sądzie, kiedy opowiadał o okolicznościach jej śmierci - informuje "Daily Mail". Starał się przy tym umniejszyć swoją rolę w bestialskim napadzie i zrzucić winę na swoich kolegów.
Przerażona dziewczyna prosiła, żeby po wszystkim pozwolili jej odejść. Według zeznań Geralda Parsonsa, powiedziała napastnikom, że "mogą uprawiać z nią seks, ale niech ją później wypuszczą". Kobieta została brutalnie zgwałcona przez trzech mężczyzn, którzy potem chcieli ją zostawić, ale ostatecznie wrzucili Cornelius do bagażnika samochodu i pojechali do pobliskiej winnicy.
Prowadzą agroturystykę na Pomorzu. "Wykonujemy wszystkie prace"
Dźgnęli ją nożem, kiedy nie chciała wyjść z samochodu. Parsons zobaczył, że jeden z jego towarzyszy idzie w stronę ofiary z wielkim kamieniem w rękach.
Powiedziałem mu: "Nie zabijaj jej, zabiliśmy już Cheslina, zostawmy ją tutaj". Ale on zrzucił jej kamień na głowę - zeznał gwałciciel.
Myśleli, że zabili kolegę ofiary. 22-letni Cheslin Marsh został przez nich pobity cegłami do nieprzytomności. Ocknął się na poboczu następnego dnia i dokuśtykał do najbliższego domu, którego właściciele wezwali policję. Kobieta padła ofiarą napastników, gdy chciała pomóc katowanemu koledze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.