Absurdy na miejskim kąpielisku w Krakowie. "Czekamy od trzech godzin". Ludziom puściły nerwy

116

Miało być jak w Chorwacji, zamiast tego są wielogodzinne kolejki do bramek w pełnym słońcu, limity wejść dla chcących skorzystać z basenów i cwaniactwo. Nowe kąpielisko na krakowskim Zakrzówku od miesięcy szumnie reklamowane przez Zarząd Zieleni Miejskiej okazało się logistyczną klapą.

Absurdy na miejskim kąpielisku w Krakowie. "Czekamy od trzech godzin". Ludziom puściły nerwy
otworzyli nowe kąpielisko na Zakrzówku w Krakowie, tego nie przewidzieli (Facebook, Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie)

Na tę atrakcję mieszkańcy Krakowa i okolic czekali kilka lat. Unoszące się na wodzie baseny w starym kamieniołomie, pełna infrastruktura na miarę zachodnich kąpielisk, a to wszystko za darmo w Krakowie, w bardzo malowniczym miejscu o nazwie Zakrzówek.

I choć jedna z ważniejszych w tym sezonie wakacyjnych atrakcji Krakowa działa zaledwie od kilkunastu dni, już są z nią poważne problemy. Najpierw sieć obiegły zdjęcia pokazujące stan kąpieliska po wizycie plażowiczów. Ale to nie tony śmieci na pomostach i trawniku nieopodal są najbardziej bulwersujące.

Okazuje się, że organizatorzy wodnego wypoczynku nie przewidzieli, jak dużym zainteresowaniem w turystycznym mieście może cieszyć się kąpielisko, przez co już w drugi weekend działalności Zakrzówka okazało się, że na przymocowanych do skał, pływających basenach przebywa... pięć razy tyle osób ile przewiduje konstrukcja.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wskoczyli do lodowatej wody w strojach ślubnych. Szalone nagranie z Irlandii

Dlatego już po pierwszym weekendzie, zarządzający obiektem Zarząd Zieleni Miejskiej ogłosił, że wejście na baseny będzie limitowane za pomocą specjalnych opasek, a obiekty nie będą otwarte w poniedziałki, kiedy to na terenie kąpieliska odbywać się będą prace porządkowe i konserwacyjne.

Ostatni weekend udowodnił jednak, że i ten pomysł nie do końca się sprawdza, bo jak alarmują chcący skorzystać z wodnych atrakcji mieszkańcy, by dostać się na baseny, trzeba teraz stać w wielogodzinnej kolejce.

Przyszyliśmy około 11, a mamy już 14. Czekamy więc od trzech godzin - skarżyli się dziennikarzom Gazety Krakowskiej w niedzielę osoby czekające na wejście.

Okazało się bowiem, że wiele osób nie oddaje opasek po zakończeniu wizyty na basenach, ale zostawia je sobie na wypadek, gdyby zechcieli wybrać się i popływać następnego dnia.

Ciągle widzimy, że ktoś podchodzi do kolejki, stara się wepchać na siłę, albo mówi, że miejsce zajęli znajomi. Jak ktoś nad tym nie zapanuje, to do wieczora nie wejdziemy na baseny - skarżyła się inna z czekających kobiet.

W efekcie na kąpielisko została wezwana policja. Funkcjonariusze nadzorowali prawidłowy przebieg kolejki, inni patrolowali teren kąpieliska. Ale mieszkańcom przeszkadzają też inne rzeczy:

Co to za pomysł z wypraszaniem ludzi z pomostów po 22? To pora dawno po godzinach szczytu, ledwie garść osób chce sobie jeszcze posiedzieć nad wodą - denerwuje się jedna z komentujących.

Coraz częściej słychać też głosy, że wystarczyłoby pobierać opłaty za wejście, by ograniczyć logistyczne problemy na terenie basenów.

Autor: BBI
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić