Bunt kasjerek z Biedronki. ''To naprawdę chore''

720

''Biedronka zeszła na psy, to wyzysk człowieka'' — mówi jedna z łódzkich kasjerek w rozmowie z ''Gazetą Wyborczą''. Podobnych opinii jest więcej. Kasjerki z Biedronki buntują się, bo nie chcą pracować w nocy. Jak Jeronimo Martins Polska odpowiedziało na zarzuty stawiane przez pracownice?

Bunt kasjerek z Biedronki. ''To naprawdę chore''
Kasjerkom nie podoba się wydłużenie czasu pracy sklepów (Agencja Wyborcza.pl, Tomasz Pietrzyk)

Od lipca Biedronka wydłużyła czas otwarcia niektórych sklepów, głównie w miejscowościach turystycznych. Część sklepów będzie otwarta całą dobę.

Ponad 250 placówek sieci Biedronka na Pomorzu, w górach i na Mazurach rozpoczęło pracę w trybie wakacyjnym. Oznacza to, że są już w pełni przygotowane na znacznie większy ruch klientów. Dlatego część z nich jest czynna całodobowo (z krótką techniczną przerwą) — przekazano w komunikacie.

To, co cieszy klientów, martwi wielu pracowników. Niektórzy są przemęczeni. Powtarzają, że wciąż dokłada im się kolejne obowiązki, zamiast zatrudnić dodatkowy personel.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Obniżka stóp procentowych i cen paliw na stacjach. "Są zawyżone. Powinny być o 30-40 proc. niższe"

W sklepach sezonowych, w ramach umowy zlecenia, zatrudnia się nowe osoby, które zarabiają od 23,50 zł do 27 zł brutto za godzinę. Sęk w tym, że wydłużony został również czas pracy w sklepach poza miejscowościami turystycznymi, np. w Łodzi.

Kasjerki mają dość

"Gazeta Wyborcza" poinformowała, że w mieście sześć placówek jest teraz otwartych nie do godz. 23, a do godz. 1 w nocy.

To naprawdę chore. Najgorszy jest powrót do domu w środku nocy, nie mam samochodu, korzystam z komunikacji miejskiej. Autobusy nocne jeżdżą rzadko, na dodatek nie czuję się bezpiecznie, podróżując sama o takich porach - skarży się "Wyborczej" jedna z kasjerek. 

Dlaczego to właśnie kasjerki mówią ''dość''? Przede wszystkim dlatego, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo i nie chodzi tylko o nocny powrót komunikacją miejską. Nocą do sklepu nierzadko przychodzą grupy pijanych klientów lub osoby, które są pod wpływem różnych substancji.

A ochronę też biedronki będą mieć całodobową? Nie emeryta, a ochroniarza, który nie ucieknie na zaplecze, kiedy zobaczy awanturującego się klienta? – zastanawia się kolejna kasjerka.

Odpowiedź Jeronimo Martins Polska

Jeronimo Martins Polska, czyli właściciel sklepów Biedronka, w rozmowie z ''Wyborczą'' odpowiada na zarzuty pracownic, podkreślając, że praca w godzinach nocnych oznacza dodatek do wynagrodzenia.

Jeśli chodzi o sklepy funkcjonujące w wydłużonych godzinach otwarć, podkreślamy, że w naszej firmie stosujemy zrównoważony system czasu pracy — powiedział Michał Wrzeszcz, starszy menedżer sprzedaży w sieci Biedronka.

Przedstawiciel firmy zapewnił również, że każdy pracownik pracuje zgodnie z normą wynikającą z wymiaru etatu, gdzie przy pracy zmianowej maksymalny czas pracy nie może przekraczać 12 godzin, a ''pracownicy za pracę w godzinach nocnych (od 22 do 6) otrzymują 20-procentowy dodatek do wynagrodzenia''.

Autor: APOL
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić