Ceny na lotniskach oszalały. Nawet 10 razy drożej niż normalnie
Sałatka za 35 zł czy mały croissant za 15 zł to na lotnisku norma. W strefach wolnocłowych na zwykłe śniadanie można wydać małą fortunę. Choć w przypadku zaporowych cen wielokrotnie interweniował UOKiK, drożyzna nadal spędza sen z powiek podróżnych.
23 złote za… kanapkę z żółtym serem? Takie ceny panują na lotnisku w Modlinie, pisze za pośrednictwem Facebooka dziennikarz i podróżnik Michał Cessanis. Post szybko zyskał na popularności, a kolejni internauci zaczęli wymieniać, do jakiego stopnia doszło szaleństwo cenowe na lotniskach.
Przedstawiciele portu mają jednak tłumaczenie. W rozmowie z portalem "Business Insider" biuro prasowe Lotniska Chopina wskazuje, że strefa zastrzeżona lotniska jest "bardzo specyficzna". Konkretni pracownicy muszą uzyskać odpowiednie pozwolenia, przejść wymagane szkolenia. Wszystko to wymaga więc czasu. A jaki ma to wpływ na ceny?
Okazuje się, że ogromny. Przedmioty, które trafiają do strefy zastrzeżonej, muszą być bowiem bezpieczne. W grę wchodzi cały proces kontroli. Jak puentują przedstawiciele portu, wszystko to może wpływać na koszty ponoszone przez najemców lokali.
Dramatyczna relacja ewakuacji z Afganistanu. Kluzik-Rostkowska: ''Nie mieliśmy pewności, czy dzieci dotrwają do rana''
Co da się zmienić?
Komisja Europejska ustaliła, że woda butelkowana na lotniskach powinna być dostępna za cenę 5 zł za pół litra. Choć nie każdy port do zaleceń się stosuje, to i tak jest to przecież zaledwie "kropla" w morzu potrzeb. Ceny produktów potrafią bowiem przyprawić o zawrót głowy.
A co na to UOKiK? Niestety, urząd sprawie cen na lotniskach może zrobić niewiele. Kontrolerzy mogą ingerować w ceny tylko, jeżeli wynikają one z zawarcia niedozwolonego porozumienia lub nadużycia pozycji dominującej.
Mimo tego, że temat powraca jak bumerang, również lotniska nie mogą zrobić w tej kwestii wiele. Ceny sprzedawanych produktów ustalane są bowiem przez sprzedawców w ramach ich polityki handlowej.