Marcin Lewicki
Marcin Lewicki| 
aktualizacja 

"Nie pamiętam takiej sytuacji". Górale załamują ręce

380

Za nami pierwszy tydzień ferii. Z zakopiańskimi przedsiębiorcami rozmawialiśmy o tym, jak oceniają start sezonu i kto właściwie przyjeżdża do zimowej stolicy Polski. Okazuje się, że na warszawiaków nie można już liczyć.

"Nie pamiętam takiej sytuacji". Górale załamują ręce
Zakopane, Krupówki (Adobe Stock)

Ferie rozpoczęły się 15 stycznia 2024 roku. Na pierwszy turnus wyjechali turyści z woj. mazowieckiego, dolnośląskiego, opolskiego i zachodniopomorskiego.

Najpopularniejszym kierunkiem wyjazdów od lat są Tatry. Przedsiębiorcy z Zakopanego i innych, podhalańskich miast nie narzekali nigdy na koniunkturę turystyczną. Zwykle noclegi były wyprzedane w komplecie.

W tym roku wielu właścicieli pensjonatów narzeka, że jest inaczej. W rozmowie z o2.pl przedsiębiorcy wskazują, że obłożenie jest niskie. Nasi rozmówcy spodziewali się dużo lepszego ruchu w pierwszym tygodniu ferii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jak bawili się Polacy na sylwestrze po zmianach w TVP? "Wspaniała impreza"
Generalnie pierwszy tydzień był mizerny. Bardzo słabo było szczególnie w tygodniu. Weekend ratował sytuację, ale wtedy były skoki. Teraz sytuacja się poprawia, ale trudno mówić o rekordach - wyjaśnia Magdalena Żurawska z Apartamentów Krupówki 36/6.

Sytuację ratują głównie turyści zagraniczni. Po przybyszach z Bliskiego Wschodu i Węgrach Tatry zwiedzają teraz Ukraińcy i... Słowacy.

Tak, rzeczywiście mamy wielu turystów z Ukrainy i ze Słowacji. To są raczej goście podobni kulturowo do nas. Co ciekawe, osoby z Ukrainy bardzo dużo grillują. Niezależnie od pogody korzystają z takiej możliwości. Raz piekli jedzenie na deszczu - mówi Żurawska w rozmowie z o2.pl.

Pesymizmu przedsiębiorców z Podhala nie podziela poseł PiS Andrzej Gut-Mostowy. Właściciel wielu hoteli m.in. w Zakopanem uważa, że na podsumowanie przyjdzie czas, a sezon może okazać się jeszcze rekordowy.

Rozpocznę od tego, że na podstawie pojedynczych opinii trudno określić realny obraz sytuacji. Wiele lat zajmowałem się turystyką. Do oceny najlepiej brać twarde dane. Ja mogę powiedzieć, że obroty w obiektach noclegowych, gastronomicznych i narciarskich, którymi się zajmowałem, to obroty są porównywane do najlepszych lat - mówi nam parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości.

Gut-Mostowy dodaje, że "ewentualne spadki mogą być symboliczne". Zgadza się natomiast ze spostrzeżeniem, że zmienia się struktura turystyczna. Polaków zaczynają zmieniać turyści zagraniczni.

Struktura się rzeczywiście zmienia. Zdecydowanie więcej jest turystów zagranicznych. Zwłaszcza ze Słowacji, Węgier, Czech, Białorusi czy Ukrainy - dodaje w rozmowie z o2.pl były wiceminister odpowiedzialny za turystykę.

Jednocześnie polityk podkreśla, że sezon zimowy jest uzależniony od pogody. Im bardziej sprzyja zimowym szaleństwom, tym lepszy będzie rezultat turystyczny.

Jeżeli nie stanie się pogodowy armagedon, to rok na pewno będzie rekordowy - podsumowuje rozmowę z o2.pl Andrzej Gut-Mostowy.

Ekspertka twierdzi, że sytuację można było przewidzieć

Agata Wojtowicz, Prezes Zarządu Tatrzańskiej Izby Gospodarczej twierdzi, że podhalańscy przedsiębiorcy powinni przygotować się na spadki w obrotach. Według ekspertki sytuację można było dokładnie przewidzieć. Wskazywało na to kilka kwestii.

Przede wszystkim ferie rozpoczęły województwa, które rok temu były ostatnie. Np. woj. mazowieckie kończyło sezon, teraz go zaczyna. Bardzo wielu turystów zostało w naszym regionie po okresie noworocznym, aż do 7 stycznia. Czas ten cieszy się dużą popularnością m.in. wśród mieszkańców Warszawy. Taki turysta nie wróci do nas za tydzień - wskazuje Wojtowicz w rozmowie z o2.pl.

Ekspertka przyznaje jednak, że pierwszy tydzień ferii był wynikowo słaby. Podkreśla jednak, że przeliczyli się ci przedsiębiorcy, którzy nastawili się na ogromne zyski, bo przyjeżdża "ich ulubiona warszawka".

Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej pociesza górali. Kolejne tygodnie będą najpewniej dużo lepsze, a wyniki z lutego powinny oscylować w granicach najlepszych miesięcy w roku.

Słabsze wyniki zanotował też tydzień Pucharu Świata w skokach narciarskich w Polsce. Normalnie zawody w Wiśle czy Zakopanem (w tym roku także w Szczyrku) biją rekordy popularności. Agata Wojtowicz nie ma jednak wątpliwości, że jest to kwestia słabszych wyników naszych sportowców.

Tak słabego roku nie było dawno. Coraz mniej osób przybywa na tzw. fali dopingu. Ten czynnik przestał działać. Poza tym wpływy spadły z powodu braku klientów przyjeżdżających na ferie. Sobota była najsłabsza od czasów Małysza. Podkreślmy, że wszystkie atrakcje niestety drożeją w wyniku inflacji, a ludzie zaczynają ograniczać wydatki. Selekcjonują je - narty, skoki, kulig, wycieczka - coś trzeba wybrać - podkreśla prezes TIG.

Dane Tatrzańskiej Izby Gospodarczej potwierdzają też, że Podhale cieszy się coraz większą popularnością osób z zagranicy.

Przybywa nam turystów zagranicznych. Cieszymy się z tego bardzo. W poprzednich latach 80 proc. turystów pochodziło z Polski i 20 proc. z zagranicy. Zaczęliśmy obserwować, że to się zmienia. W lecie mieliśmy 'boom' z rynku wschodniego, jesienią wielu klientów z Węgier. Teraz mamy Słowaków. To nie są osoby przyjeżdżające na targ czy do supermarketu, ale pełnoprawni turyści - przyznaje ekspertka.

Skąd tak duża popularność wśród gości spoza granic Polski? Wszystko dzięki lepszym połączeniom lotniczym.

Otwierają się nowe destynacje, rynki lotnicze. To ma taką korelację. Im łatwiejsze jest przemieszczanie się, tym bardziej rozwija się rynek. Loty do Krakowa otworzyły dla Małopolski wiele możliwości turystycznych - kończy rozmowę z o2.pl Agata Wojtowicz.

Marcin Lewicki, dziennikarz o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić