Dagmara Smykla| 

Będziecie zawstydzeni. Film Netfliksa sieje zgorszenie. Obejrzeliśmy go

116

"Gwiazdeczki" budziły ogromne emocje na długo przed premierą na Netfliksie. Tysiące internautów zadeklarowało, że na zawsze porzuca platformę za promowanie "seksualizacji dzieci". Inni twierdzili, że to dzieło o dojrzewaniu. Jeszcze inni, chyba najrozsądniej, radzili poczekać z osądami do obejrzenia filmu. I właśnie tak zrobiłam.

Będziecie zawstydzeni. Film Netfliksa sieje zgorszenie. Obejrzeliśmy go
Kadr z filmu "Gwiazdeczki", który dostępny jest na platformie Netflix (Materiały prasowe)

Bohaterką "Gwiazdeczek" jest 11-letnia Amy z Senegalu, która przeprowadziła się z matką i rodzeństwem do Francji. W rodzinie nie brakuje miłości, jednak dziewczynka jest wyraźnie znudzona modlitwami i rozmowami starszych krewnych o Bogu, grzechach i powinnościach kobiety.

W szkole zauważa grupę nastolatek, które są całkowitym zaprzeczeniem tego, jak według rodziny Amy powinna się zachowywać młoda panienka: są głośne, wyzywająco ubrane, przeklinają, mizdrzą się do starszych chłopców i do Instagrama. Dziewczyny w tajemnicy przed dorosłymi trenują do lokalnego konkursu tanecznego.

Nieco nieśmiała Amy przechodzi dużą przemianę i wkrótce z popychadła staje się główną tancerką i choreografką grupy. To ona sprawia, że układ taneczny Gwiazdeczek ma coraz bardziej seksualny wydźwięk. A niejako przy okazji popełnia kilka przestępstw, staje się niestabilna emocjonalnie, inicjuje bójki i prawie całkowicie niszczy swoje relacje z rodziną. W pewnym momencie nawet koleżanki Amy stwierdzają, że posuwa się za daleko. Przez większość filmu bohaterka miota się, próbując wybrać między konkursem tanecznym, a rodzinną uroczystością, między obcisłymi szortami i tradycyjną szatą.

"Gwiazdeczki". Na szczęście postaci nie są schematyczne

Na duży plus zasługuje fakt, że twórcy filmu unikają klisz w przedstawianiu bohaterów. Amy nie jest w stanie całkowicie ukryć swoich wybryków przed bliskimi, którzy jak łatwo się domyślić, nie są zachwyceni jej przemianą. Jednak ich reakcja nie pokrywa się z wyobrażeniem widza o surowej muzułmańskiej rodzinie.

Nikomu nie przychodzi do głowy, żeby np. zamknąć Amy i odseparować ją od rówieśników, nikt nie szykuje rózgi ani pasa, nikt nie wysyła jej z powrotem do Senegalu. Bliscy Amy są wściekli, ale jednak bardziej zatroskani i zaniepokojeni. Wezwany przez nich muzułmański duchowny przez chwilę modli się nad dziewczynką, a potem stwierdza, że żadnego demona w niej nie ma. Na odchodnym odmawia przyjęcia pieniędzy, które w podzięce chciała mu dać matka Amy.

Twórcy filmu pokazali również cały wachlarz emocji, które w męskich bohaterach wzbudzają wystrojone lolitki: od szoku i oburzenia, przez rozbawienie, do ledwo ukrywanego zainteresowania. Scena, w której jedna z bohaterek w desperacji próbuje prostytuować się za smartfona, może skojarzyć się polskiemu widzowi z "Galeriankami" ("Jak kupisz mi dżinsy…"), jednak niedoszły sponsor odsuwa się ze zdumieniem i niesmakiem.

W podobnie niejednoznaczny sposób sportretowano same Gwiazdeczki, które z entuzjazmem rozprawiają o tym, co wiedzą na temat seksu (a wiedzą niewiele), a zaraz potem urządzają sobie konkurs jedzenia żelków na czas. W rzadkiej chwili powagi najlepsza przyjaciółka Amy zwierza się jej z poczucia opuszczenia przez rodziców, którzy całymi dniami pracują.

Dziewczynka marzy o tym, że kiedyś wreszcie wyrwą się wcześniej z pracy, przyjdą obejrzeć jej pokaz taneczny i "wreszcie będą z niej dumni". Dziecięcość bohaterek widać nawet w najbardziej kontrowersyjnych momentach filmu, czyli kiedy tańczą.

Śmieszno-straszne twerkujące 11-latki

Trzeba zaznaczyć, że początkowe układy Gwiazdeczek nie wzbudziłyby większych emocji, nawet gdyby pokazać je w czasie szkolnej akademii. Jednak chęć rywalizowania z grupą starszych tancerek skłania dziewczynki do wprowadzania coraz śmielszych ruchów, aż do "kopulowania z podłogą" i twerkowania włącznie.

Dwie (za) długie sceny tańca zawstydzą każdego, kto nie przejawia niezdrowego zainteresowania 11-latkami. Kamera na szczęście nie skupia się na poszczególnych częściach ciała bohaterek, jak to ma miejsce np. w teledyskach, ale i tak oglądanie ich tańca wywołuje prawdziwy dyskomfort.

Nie da się ukryć, że wymalowane 11-latki wyginające się w pozach podpatrzonych u Shakiry i Rihanny są spełnieniem marzeń każdego pedofila. Z drugiej strony to właśnie te sceny najjaskrawiej pokazują, do czego może doprowadzić dojrzewanie w świecie, gdzie rodzice są zajęci pracą, pewność siebie buduje się liczbą obserwujących na Instagramie, a idolki nastolatek śpiewają o wielkich penisach i chodzeniu "od ściany do ściany" z nadmiaru seksu.

W takiej sytuacji trudno winić 11-latki za to, że nie odróżniają życia od teledysku i starają się za zbliżyć do podsuwanych im kanonów urody i zachowania. Zwłaszcza że taniec Gwiazdeczek w trakcie konkursu jest przyjęty przez sędziów i publikę z lekkim zaskoczeniem i zakłopotaniem, ale raczej przychylnie. Widzowie w większości klaszczą i tylko jedna oburzona matka próbuje zasłonić oczy swojemu dziecku. Z kolei siedzący obok niej młody mężczyzna z praktycznie nieskrywanym zadowoleniem przygląda się potrząsającym pośladkami 11-latkom.

Czy twórcy nie byliby w stanie pokazać tego wszystkiego bez raczenia nas widokiem twerkujących dzieci? Nie zamierzam nikomu dyktować, jak ma prowadzić narrację w swoim filmie, jednak uważam, że można było usunąć lub przynajmniej skrócić te sceny, bez większej szkody dla całości. "Gwiazdeczki" mają znacznie więcej do zaoferowania i wielka szkoda, że naprawdę ciekawy film o dorastaniu we współczesnym świecie został (za co można także podziękować Netfliksowi) zmarginalizowany do "seksualizacji dzieci".

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić