Tak wygląda posiłek w drugiej najdroższej restauracji w USA
Drogo, ale podobno warto
Studentka o nicku Hoptail postanowiła wybrać się do jednej z najdroższych restauracji w USA. Jako cel obrała sobie Saison w San Francisco. Za posiłek zapłaciła 600 dol. (ok. 2,5 tys. zł) i jadła go… 4 godziny. Wszystko zaczęło się od herbaty, która według dziewczyny była nadzwyczaj dobra i mogłaby ją pić aż do końca życia.
Pierwsze danie
Na początku wylądował przed nią talerz ze szpinakiem i wodorostami w klarowanym maśle. Na górze znalazł się jeszcze kawior.
Drugie danie
Po szpinaku przyniesiono talerz z surowym turbotem i dodatkami – m.in. sosem sojowym.
Trzecie danie
Był nim geoduck – małż o podłużnym kształcie. W smaku nie był podobno zbyt dobry – trudny do pogryzienia i ze zbyt mocną marynatą, która nie dała szansy na posmakowanie głównego produktu.
Czwarte danie
Według Hoptail było najlepsze ze wszystkich. Danie ze zdjęcia to jeżozwierz na grillowanym chlebie w sosie.
Piąte danie
Jeśli nie rozpoznaliście, co znajduje się na wierzchu, podpowiadamy – rzodkiewka w klarowanym maśle. Pod nią natomiast coś w stylu galaretki ze zredukowanym octem balsamicznym.
Szóste danie
Podano pieczoną dynię na trzy sposoby. Pierwszy to płatki dyni oraz ośmiornicy, drugi to dynia wolnogotowana z kremem maślankowym, a trzeci (nie widać na zdjęciu) to dynia w wyciskanym na zimno oleju z jej pestek
Siódme danie
Czas na mięso. Niewiele, ale za to z wyjątkowego zwierzęcia – antylopy. Oprócz niego dodatki – cykoria, sałatka ziołowa, herbatniki oraz masło miodowe.
Ósme danie
Po mięsie z antylopy przyszedł czas na rosół ugotowany na jej kości. Tutaj dodatkiem była szałwia.
Dziewiąte danie
Czas na desery. Pierwszy to wędzone lody z solonym karmelem. Miały podobno egzotyczny smak. Podano do nich także różne orzechy.
Dziesiąte danie
Na pierwszy rzut oka była to zwykła pomarańcza, ale w środku zamiast miąższu była kremowa maślanka.
Jedenaste danie
Trzeci deser to sorbet z borówki ze sporą ilością brandy.
Dwunaste danie
Na koniec, na talerzu wylądowała przekąska z ciemnej czekolady z nadzieniem brownie oraz solonym karmelem. Wisienką na torcie był listek 24-karatowego złota.
Na do widzenia
Wór gadżetów na koniec. W nim m.in. menu zapakowane w kopertę z pieczęcią. Dalibyście się skusić na taki posiłek? Podejrzewamy, że lepiej nie przychodzić tam na głodnego.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.