Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 

Białoruski dziennikarz pod opieką polskich służb? Nowe ustalenia po akcji w Mińsku

1171

Białoruski dziennikarz, Raman Pratasiewicz miał mieć nad sobą "parasol" polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Po jego wczorajszym zatrzymaniu w Mińsku do ABW miało przyjechać w niedzielę prawie całe kierownictwo Agencji.

Białoruski dziennikarz pod opieką polskich służb? Nowe ustalenia po akcji w Mińsku
Białoruski dziennikarz, Raman Pratasiewicz został zatrzymany w Mińsku (Getty Images)

Według informacji o2.pl Pratasiewicz był pod opieką największej polskiej specsłużby, odpowiedzialnej za kontrwywiad. Przynajmniej w Polsce. Kiedy przebywał na Litwie, za jego ochronę odpowiadać mieli Litwini. Co ciekawe, Pratasiewicz nie otrzymał statusu azylanta politycznego w Polsce, natomiast na Litwie - tak. I dlatego od kilku miesięcy prymat w działaniu ma służba litewska.

Po jego zatrzymaniu w niedzielę prawie całe kierownictwo ABW pojawiło się w pracy. Całą noc intensywnie pracowali - mówi rozmówca o2.pl.

Nieoficjalnie ustaliliśmy, że ochrona białoruskich dysydentów mogła być koordynowana przez Amerykanów. Obywatele USA mieli znajdować się także na pokładzie zatrzymanego w Mińsku lotu. Czy Amerykanie nie dopuścili możliwości, że Pratasiewicz jest obserwowany także przez Białorusinów oraz Rosjan? Przechwycenie rejsowego lotu przez uzbrojony samolot wojskowy sił powietrznych Białorusi to decyzja, która musiała zapaść na najwyższych szczeblach białoruskiej władzy.

Ochrona służb mogła być Białorusinowi potrzebna. Jak się okazuje, od dawna otrzymywał on pogróżki. Zaczęły się latem ubiegłego roku, krótko po wyborach prezydenckich na Białorusi.

Zobacz także: Minuta krzyku. Białoruska aktywistka sprzeciwia się polityce Łukaszenki

Pogróżki, groźby, ostrzeżenia o porwaniu

Jak się okazuje, Pratasiewicz wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo porwania. I to na terenie Polski. Mówi o tym w rozmowie z o2.pl także były oficer polskiego wywiadu, którzy przekonuje, że "obecnie każde działanie władz białoruskich, włącznie z porwaniem z terenu Polski lub Litwy człowieka, jest możliwe".

Cały czas kiedy Raman Pratasiewicz przebywał w Polsce, były sygnały, że on i Sciapan Puciła mogą być uprowadzeni z terenu Polski. Pogróżki dostawali także inni dziennikarze serwisu Nexta. Były poważne obawy o jego zdrowie i życie - mówi o2.pl Aleś Zarembiuk, prezes warszawskiej fundacji Białoruski Dom.

Dodaje, że Sciapan Puciła (dziennikarz i twórca serwisu Nexta) dostał po porwaniu Pratasiewicza pogróżki.

Czytał o sobie, że nie dożyje do końca roku i zostanie zastrzelony w Warszawie. Bardzo obawiamy się o życie i bezpieczeństwo Sciapana. On jest na celowniku od sierpnia ubiegłego roku (wybory prezydenckie na Białorusi - red.) - mówi dalej Zarembiuk.

Przyznaje, że zwrócili się do Komendy Stołecznej Policji z prośbą o ochronę wobec Puciły. I dziennikarz otrzymał ją na kilka miesięcy. Obecnie Puciła jej nie ma, a Zarembiuk dodaje, że ta ochrona znowu mogłaby być potrzebna.

Dla Łukaszenki i jego reżimu zrobić coś w Polsce Sciapanowi to wielkie zwycięstwo propagandowe - przekonuje białoruski działacz.

Śledzony już w Atenach

Pratasiewicz miał być śledzony jeszcze na lotnisku w Atenach. Stojący za nim w kolejce do odprawy mężczyzna, mówiący po rosyjsku, miał próbować robić zdjęcia jego dokumentów. Później rzekomo wyszedł z kolejki.

Co ciekawe, wraz z Pratasiewiczem, samolot opuściły także inne osoby. Mogli to być przedstawiciele służb białoruskich, którzy śledzili Pratasiewicza.

W niedzielę po południu, samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna został przechwycony przez białoruskiego MiG-a. Pod pozorem bomby na pokładzie, maszyna została zmuszona do lądowania w Mińsku. Białoruskie służby zatrzymały Ramana Pratasiewicza i jego partnerkę.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić