Chciała zgłosić zgon sąsiadki. W przychodni rzucili słuchawką

Trzy godziny spędzili w mieszkaniu ze zmarłą osobą, bo nikt nie chciał przyjechać by podpisać akt zgonu. O perypetiach z urzędniczą machiną mieszkańców Lublina napisał Kurier Lubelski.

Pogotowie karetka ambulansChciała zgłosić zgon sąsiadki. W przychodni rzucili słuchawką
Źródło zdjęć: © Materiały WP | Adobe

Jak podkreślają dziennikarze lokalnego dziennika, problem wypłynął za sprawą portalu społecznościowego, gdzie na jednej z grup mieszkanka Lublina ze szczegółami opisała swoje perypetie chcąc domknąć formalności związane ze śmiercią sąsiadki.

Pierwszy telefon kobieta wykonała krótko po tym jak odwiedził ją sąsiad. Mężczyzna prosił o pomoc w zgłoszeniu śmierci bliskiej osoby służbom. Na jego prośbę kobieta wykonała telefon. Nie podejrzewała wtedy w co się pakuje.

Dyspozytor poinformował mnie, że lekarz nie przyjeżdża stwierdzać zgonu, podał numer telefonu do sanitariusza. Sanitariusz za to polecił, żeby poczekać do 8 rano i zadzwonić do najbliższej przychodni lekarza rodzinnego, który przyjedzie i stwierdzi zgon. O 8 grzecznie wykonaliśmy telefon do przychodni. Pani z rejestracji powiedziała, że zmarły nie jest do nich zapisany, dlatego lekarz rodzinny nie przyjedzie i mam zadzwonić na pogotowie - relacjonuje w cytowanym przez Kurier Lubelski poście.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Grecki szkielet znaleziony w Pompejach. Wyjątkowe znalezisko rzuca nowe światło na historię

Z dalszej części wpisu kobiety wynika, że tutaj cała historia zaczyna się od nowa. Po ponownym telefonie na pogotowie i powtórnej relacji z wydarzeń, pracownik dyspozytorni informuje ją, że: "lekarz rodzinny ma obowiązek przyjechać i stwierdzić zgon niezależnie czy zmarły jest zapisany do przychodni czy nie".

Kobieta postanowił skonfrontować te sprzeczne ze sobą informacje. Poprosiła dyspozytorkę by została na linii i ponownie wykręciła numer przychodni.

Pani z rejestracji (...) poinformowała, że lekarz rodzinny nie przyjedzie bo nie chce brać odpowiedzialności, jakby coś się stało. Pan z pogotowia na głośnomówiącym zripostował, że lekarz ma obowiązek przyjazdu, bo nie ma rejonizacji - opisywała zdarzenie kobieta.

- Recepcjonistka ucięła, że nie przyjedzie, a na prośbę o imię i nazwisko właściciela przychodni rzuciła słuchawką. Pan z pogotowia poradził mi, żebym w takim razie zadzwoniła na policję. Zrobiłam to, powiedzieli, że oni się tym nie zajmują i żebym dzwoniła do prokuratury. W prokuraturze pani zasugerowała wykonanie telefonu na komisariat, zadzwoniłam, a oni stwierdzili, że to nie ich obowiązek, ale przyjadą - opowiada dalszy przebieg zdarzeń kobieta.

I dodaje, że po tych wszystkich telefonach i blisko 3 godzinach udało się jej doprowadzić do sytuacji, że ktoś wreszcie przyjechał i stwierdził formalnie zgon sąsiadki.

"Nie daj Boże umrzeć w dzielnicy Głusk! " - puentuje autorka wpisu.

Źródło artykułu: o2pl
Wybrane dla Ciebie
Atak piranii w Brazylii. Nie żyje dwulatka
Atak piranii w Brazylii. Nie żyje dwulatka
Tak mają wyglądać gwarancje dla Ukrainy. "Trzy linie obrony"
Tak mają wyglądać gwarancje dla Ukrainy. "Trzy linie obrony"
Uszkodzenie na torach kolejowych. "Było oznaczone symbolem"
Uszkodzenie na torach kolejowych. "Było oznaczone symbolem"
Tragicznym wypadek w Lubuskiem. Nie żyje jedna osoba
Tragicznym wypadek w Lubuskiem. Nie żyje jedna osoba
Rozmowa Macron-Putin? Jasny komunikat z Paryża
Rozmowa Macron-Putin? Jasny komunikat z Paryża
Puszczał filmy w Trumpem. Nauczyciela posądzono o terroryzm
Puszczał filmy w Trumpem. Nauczyciela posądzono o terroryzm
Tak wyglądało Boże Narodzenie w Betlejem. Świętowanie w cieniu cierpienia
Tak wyglądało Boże Narodzenie w Betlejem. Świętowanie w cieniu cierpienia
Akcja policji na Opolszczyźnie. "Brak fragmentu szyny"
Akcja policji na Opolszczyźnie. "Brak fragmentu szyny"
Ataki na kolej w Ukrainie. W tle logistyka z Polski
Ataki na kolej w Ukrainie. W tle logistyka z Polski
Wstrząsające odkrycie na Śląsku. Martwe karpie wrzucone do stawu
Wstrząsające odkrycie na Śląsku. Martwe karpie wrzucone do stawu
Awaria wyciągu krzesełkowego. Utknęło blisko 80 narciarzy, w tym dzieci
Awaria wyciągu krzesełkowego. Utknęło blisko 80 narciarzy, w tym dzieci
Pijany 64-latek niemal spowodował karambol. "Ogromne zagrożenie"
Pijany 64-latek niemal spowodował karambol. "Ogromne zagrożenie"