aktualizacja 

Koniec z piciem wódki na froncie? Rosjanie szykują prawdziwą rewolucję

Rosyjska armia i wódka kojarzą się ze sobą tak naturalnie, że aż dziw bierze na wieść o tym, że żołdacy Władimira Putina będą mieć zakaz picia w mundurze. Na razie pomysł wałkuje propaganda, ale skoro ona się za niego zabrała, to nie jest przypadek. "Druga armia świata" ma przez alkohol sporo problemów.

Koniec z piciem wódki na froncie? Rosjanie szykują prawdziwą rewolucję
W rosyjskiej armii ma się pojawić zakaz picia alkoholu (Pixabay)

Rosyjski propagandysta Władimir Sołowjew rzucił na antenie bardzo znamienne i śmiałe słowa. Chce, by rosyjska armia zakazała spożywania alkoholu żołnierzom na linii frontu. Przez wódkę, która w "drugiej armii świata" jest wszechobecna, wojsko ma sporo problemów. Ale też bez niej żołdacy nie byliby tak waleczni i odważni na froncie.

Władimir Sołowjew, czyli "medialny żołnierz Władimira Putina", opowiedział nieco o piciu w rosyjskiej armii i przyznał, że zakaz ma jedno uzasadnienie. Wszystko przez to, że Ukraińcy zatruwają alkohol i sprzedają go okupantom, a ci są tak ufni, że bez większych wątpliwości kupują trefny towar. A potem umierają w męczarniach.

Ale jak dziś wyobrazić sobie rosyjską armię na trzeźwo? Wódka to jej paliwo napędowe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Genialny patent na froncie. Bezzałogowiec ratujący życie rannych żołnierzy

Władimir Sołowjew w swoim programie zbudował narrację na temat zagrożenia ze strony ukraińskiej wódki. Jego zdaniem Siły Zbrojne Ukrainy przygotowały operację specjalną i transferują w okolice frontu zatrutą wódkę. Tę mają podrzucić lub sprzedać niczego nieświadomym Rosjanom w Nowy Rok, by świętujący żołnierze kupili alkohol.

Tak Ukraińcy, zdaniem słynnego propagandysty, chcą zabić kolejnych rosyjskich żołnierzy i tak chcą walczyć z "drugą armią świata". Sołowjew nie dodał jednego, że zapotrzebowanie wśród jego rodaków na wódkę jest tak duże, że zapasy przywożone z kraju szybko się kończą. A potem żołdacy piją wszystko, co wpadnie im w ręce.

Faktem jest, że partyzanci otruli i zamordowali Rosjan w kilku rejonach walk w ten sposób. Na pewno w obwodzie donieckim, chersońskim czy zaporoskim. Wódka kupowana jest przez agresorów w ilościach hurtowych, bez niej armia Władimira Putina nie byłaby skuteczna i odważna. To kolejny fakt, który propagandysta po prostu pominął.

Skupił się wszak na spisku, który szykują przeciw Rosjanom Ukraińcy.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Prawda jest taka, że żołnierze z Rosji piją na umór i są przez to niebezpieczni dla samych siebie i dla dowódców. Wysyłani do walki bez przygotowania, często na stracone pozycje i jako mięso armatnie. Nie można im się dziwić, że bojowy stres i strach o swoje życie topią w wódce. Ta zastępuje środki znieczulające, przeciwbólowe i dodaje odwagi.

Jest też najlepszym lekiem na wojenną traumę, bo o wizytach u psychologa można tylko w "drugiej armii świata" pomarzyć. Żołnierze piją jak smoki, a oficerowie nie są lepsi. Taka pijana armia jest mniej skuteczna na froncie i staje się łatwym celem.

Ale problem picia to w Rosji temat rzeka, którym Władimir Putin i jego ekipa rządząca w ogóle się nie interesuje. Władimir Sołowjow domaga się prohibicji w armii, sam niedawno ją odwiedził i widział na własne oczy, jak chleją jego rodacy. Sęk w tym, że równie dobrze może snuć plany podboju całej Europy w tydzień albo Kijowa w trzy dni.

Rosjanie na froncie i do tego bez wódki? To jest po prostu niemożliwe.

Autor: KGŁ
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić