Koronawirus w Hiszpanii. Polka opowiada o tym, jak wyglądają salony fryzjerskie

6

Hiszpania wprowadza system odmrażania gospodarki. Na pierwszy rzut poszły salony fryzjerskie. Beata Wyczawski mieszka w Barcelonie od 20 lat opowiedziała, w jakich warunkach przyjmuje klientki.

Koronawirus w Hiszpanii. Polka opowiada o tym, jak wyglądają salony fryzjerskie
(Pixabay)

Aby salon mógł być otwarty właściciel musi spełnić wiele warunków. O niektórych opowiedziała Beata – właścicielka salonu. – Oczywiście musimy mieć maseczki, zalecane są również rękawiczki. Powinniśmy zachowywać odstęp między sobą. Nie można proponować żadnych napoi, musieliśmy też wyrzucić wszystkie gazety. Jeśli klientka ma jakieś okrycie wierzchnie, to musimy je zabezpieczyć w plastikowy worek – wyliczała w rozmowie z WP Kobieta.

Należy również pamiętać o dezynfekcji miejsca pracy po każdym z gości. Nie należy używać materiałowych ręczników. Stanowiska muszą być oddzielone od siebie plastikowymi osłonami, jeśli nie ma możliwości zachowania bezpiecznej odległości 2 metrów, a klientki prosi się, aby od razu po wejściu do salonu umyły ręce. Do tego wszystkie zapisy odbywają się jedynie telefonicznie, a goście muszą pamiętać o tym, że nie wszystkie usługi mogą być wykonane.

Dodatkowe opłaty

Dodatkowo trzeba liczyć się z tym, że ceny zostały podniesione o około 5 euro. – Wiem, że dużo salonów z tego skorzystało. Samo kupienie maseczek, żeli, ręczników i innych zabezpieczeń jest niezwykle kosztowne, więc się nie dziwię. Ja staram się utrzymać stałe ceny, ale moje klientki same wychodzą z taką propozycją. Wspierają mnie – tłumaczyła właścicielka salonu.

Zobacz także: 500 zł kary za nienoszenie maseczki. Policja mówi o przypadku bezdomnego

Właściciele salonów nie ukrywają, że mają ręce pełne roboty. Ciężko znaleźć wolny termin na maj. Sami fryzjerzy pracują po kilkanaście godzin dziennie, by móc wyrównać straty, jakie dotknęły ich podczas kwarantanny. Przedsiębiorcy czują się niewystarczająco zaopiekowani przez rządzących. – Przez 8 tygodni, kiedy byliśmy zamknięci, otrzymałam 1200 euro, z czego 600 poszło na moje ubezpieczenie. Musiałam wziąć kredyt ICO, który jest rozłożony na kilka lat. Wszyscy mówią tylko o tym, jak duże straty poniesiemy. Wiem, że na nogi stanę dopiero po 20 miesiącach pracy z dodatkowymi godzinami – wyjaśnia.
Polskie realia

Jedna z właścicielek salonu fryzjerskiego w Polsce zaznacza, że spełni wszelkie narzucone restrykcje, byle tylko móc wrócić do pracy. Ma nadzieję, że jej klienci będą równie odpowiedzialni i będą stosować się do zasad bezpieczeństwa. Podobnego zdania jest epidemiolog Bartłomiej Rawski, który uważa, że w odpowiednich warunkach otwarcie salonów może nie być tak groźne, jak na przykład zakupy w super markecie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić